Tzw. "okno kratkowe" sprawiło, że zainteresowanie nowymi samochodami jest ogromne. Mamy 2-3 krotnie większy ruch u dilerów i 2-3 razy więcej zamówień niż na początku ubiegłego roku - mówi Jacek Pawlak, prezes Toyota Motor Poland.

Producenci samochodów szturmują od nowego roku anteny radiowe i telewizyjne zasypując nas reklamami o tym, że już trzeba kupować auta bo są korzystne regulacje dotyczące tzw. kratek. O co chodzi w tym zamieszaniu?

Istotnie, na rynku panuje obecnie spore zamieszenie. A wynika z tego, że Ministerstwo Finansów nie zdążyło z wprowadzeniem nowych regulacji prawnych dotyczących odliczania VAT od samochodów firmowych. Mieliśmy na to trzy lata, ale niestety o dwa miesiące spóźniliśmy się z nowymi przepisami i powstało w tym okresie tzw. okno kratkowe. Krótko mówiąc, wracają stare przepisy według których przedsiębiorcy mogą kupić auto w wersji ciężarowej i odliczyć pełen VAT, czyli 23 proc.

Czyli branża motoryzacyjna może liczyć na poprawę wyników na początku tego roku. O ile te wyniki mogą być lepsze niż przed rokiem?

Zarówno dla producentów, jak i dla klientów, jest to doskonała wiadomość - kupując auto firmowe otrzymuje się więcej korzyści niż w 2013 roku. I rzeczywiście, zainteresowanie jest ogromne. Mamy 2-3 krotnie większy ruch u dilerów i 2-3 razy więcej zamówień niż na początku ubiegłego roku.

Reklama

>>> Przeczytaj więcej o wzmożonym ruchu w branży w związku z tzw. "oknem kratkowym".

Czyli opłaca się teraz kupować samochody?

To zależy. Opłaca się na pewno kupować samochody duże i drogie, jak np. Toyota Land Cruiser, ponieważ w ich przypadku te 23 proc. VAT to znacząca kwota. Inaczej jest w przypadku małych aut, wycenianych na 40-60 tys. zł., gdzie 23 proc. nie jest już tak wielką sumą – 8-10 tys. zł . Tu się zmieniło niewiele, bowiem w świetle przepisów, które się właśnie skończyły, można było odliczyć połowę VAT-u, ale nie więcej niż 6 tys. zł. Co bardziej istotne, w perspektywie mamy też nowe przepisy, obowiązujące prawdopodobnie od marca br., które będą pozwalały odliczyć połowę VAT-u od samochodu. W przypadku najbardziej popularnych modeli, korzyści z zakupu auta z kratką niekoniecznie muszą być więc tak wielkie, jak na pierwszy rzut oka się wydaje.. Jeśli chodzi o duże i drogie auta, korzyść ta jest teraz na pewno bardzo znacząca.

No właśnie czy jednak warto pędzić teraz do salonów. Skoro lada chwila okno kratkowe się zamknie i wejdą nowe przepisy, które pozwolą odliczyć nawet cały VAT od dużo wygodniejszych aut bez kratki.

W ramach nowej ustawy będzie można skorzystać z dwóch wariantów. Pierwszy, w przypadku gdy auto będzie służyło nam zarówno do celów służbowych jak i prywatnych, bez deklaracji w jakich proporcjach, to będzie to tzw. 3x50. Będzie można odliczyć połowę VAT od samochodu, połowę VAT od paliwa i połowę VAT od serwisu. Pojawi się też druga opcja w przypadku samochodów, wykorzystywanych w 100-proc. do użytku służbowego. Tu będzie można odliczyć 100 proc. VAT, 100 proc. od paliwa i 100 proc. od serwisu.

A ma Pan jakiś pomysł na to jak przekonać fiskusa do tego, że auto jest w pełni wykorzystywana do celów służbowych. To chyba w interesie firm motoryzacyjnych, żeby przygotować spójną argumentację, którą fiskus zaakceptuje.

Oczywiście jest grupa samochodów, w przypadku których jest to naturalne,np. samochody specjalne jak karetki pogotowia czy auta firm ochroniarskich. Nie wiemy jeszcze jak dokładnie będzie to wyglądało, ale zapewne ustawodawca zobowiąże firmę do prowadzenia ścisłej ewidencji służbowo wykorzystania pojazdu. Jeśli chodzi o 3x50, to chyba nie ma tu co szykować specjalnej argumentacji. Wydaje się, że jest to podejście fair, by bez konieczności udowadniania czegokolwiek można było odliczyć połowę VAT - przecież w większości przypadków firmowe auta są wykorzystywane także do celów prywatnych. Klienci i tak odczują ulgę. Przypomnijmy, że przepisy, które wejdą w życie (prawdopodobnie jużw marcu), są bardziej korzystne od tych, które obowiązywały dotychczas. Jak już wspominałem, dotądmożna było odliczyć połowę VAT ale nie więcej niż 6 tys. zł. Teraz tego limitu już nie będzie.

Czy nie boicie się, że po obecnym boomie w marcu sprzedaż nowych aut przystopuje. Czy szykujcie jakieś zachęty dla klientów gdy kratka już zniknie?

To kolejny aspekt tej sytuacji. Dziś nakładają siędwie rzeczy – oprócz kratek mamy także tradycyjny okres wyprzedaży aut z poprzedniego rocznika. Rabaty sięgają 10-12 proc. Jeżeli już dziś zamówilibyśmy samochód z upustem wyprzedażowym, ale z odbiorem już po wejściu w życie nowych przepisów podatkowych, czyli z odliczeniem 11,5 proc. VAT, suma korzyści również wyniesie ok. 23 proc.

Panie prezesie a nie męczą Pana te ciągłe zmiany i majstrowanie przy VAT? Tak po prostu jako przedsiębiorcę.

Rzeczywiście, ciągle jest jakieś zamieszanie. W ostatnich miesiącach my i inni producenci musieliśmy np. organizować tzw. homologacje ciężarowe N1, aby w obliczu okna kratkowego nie utracić przewagi konkurencyjnej. Cała branża ma też problemy z dostępnością samochodów. I uwaga, może się zdarzyć tak, że np. zamówimy auto z kratką, a fizycznie się będzie ono dostępne już po wejściu w życie nowych przepisów. To będzie sytuacja bezsensowna - klient kupi auto z kratką, a mimo to nie będzie mógł odliczyć całego VAT. Te ciągłe zmiany rzeczywiście nie ułatwiają prowadzenia biznesu. Ale wygląda na to, że wkrótce sytuacja się unormuje. Przypomnijmy, że branża od dawna postulowała możliwość odliczenia VAT-u od samochodu dla tych przedsiębiorców, dla których auto jest takim samym narzędziem pracy jak maszyna do szycia czy obrabiarka. I nareszcie tak będzie - bez żadnych kratek.

To jak po tym unormowaniu sytuacji podatkowej na rynku będzie wyglądała sprzedaż nowych aut w Polsce w 2014 roku?
Przypomnijmy, że polski rynek sprzedaży nowych aut jest wciąż na bardzo niskim poziomie – rocznie to tylko ok. 300 tys. sztuk, wliczając w to samochody, które chwilę po sprzedaży opuściły nasz kraj w wyniku tzw. reeksportu. Po naszych drogach jeździ 18 mln samochodów. W przeliczeniu na mieszkańca jest to podobna wielkość jak np. w Wielkiej Brytanii. Ale w Polsce samochody są bardzo stare, średni wiek auta aż 16 lat. Tymczasem np. w dużo mniejszej niż Polska Belgii sprzedaje się rocznie 600 tys. nowych samochodów.

>>> Polecamy: Europejska motoryzacja wyjeżdża z kryzysu. Nadchodzi ożywienie

Czyli co. Oszczędny jak Polak?

Chyba w Polsce wciąż pokutuje opinia, że nie warto kupować nowego auta, bo dużo traci na wartości. Ale jednak przekonywałbym do tego, że warto. Przede wszystkim ze względów bezpieczeństwa. W motoryzacji, tak jak w branży komputerowej czy telekomunikacyjnej, dokonuje się bardzo szybki postęp. Kupując nowe auto będziemy dużo mniej narażeni na niebezpieczeństwo, niż jeżdżąc modelem 15-to czy 20- letnim.

Ale to chyba po prostu problem zamożności Polaków. Wielu osób po prostu nie stać na nowe auto?

Teoretycznie tak jest. Jednak porównajmy się np. do Rosji, pod względem ludności 3,5-krotnie większej od Polski. Tam sprzedaje się rocznie 3 mln nowych aut, 10 razy więcej niż u nas. A przecież poza niewielką grupą ludzi zamożnych, Rosjanie nie mają dużo większych dochodów niż Polacy. Powinniśmy więc mieć na drogach coraz więcej nowych samochodów .

Np. hybrydowych? Swego czasu zapowiadał Pan, że co dziesiąte auto sprzedawane w Polsce będzie hybrydowe. Jak to wygląda w rzeczywistości?

Trzy lata temu sprzedaliśmy w Polsce 100 aut hybrydowych, dwa lata temu 500 a w ub.r. już 2000. Bardzo szybko zwiększamy więc ich sprzedaż, na co wpływ mają także coraz niższe ceny. Jeszcze dwa-trzy lata temu te auta były dość drogie. Dziś są właściwie w cenie diesla, a w okresie eksploatacji dają dużo większe oszczędności. Choćby takie, że palą 3-4 litry paliwa mniej niż auto z napędem konwencjonalnym. Liczę tu więc na racjonalne podejście Polaków, którzy przecież udowadniają takie myślenie, choćby inwestując kilka tysięcy złotych w instalację gazową do auta.

Premier Piechociński niedawno szumnie zapowiadał nową inwestycję koncernu motoryzacyjnego w Polsce. Czy może Toyota się do tego przymierza?

Toyota ma już dwie duże fabryki w Polsce, które ciągle się rozwijają, w Jelczu-Laskowicach i w Wałbrzychu. TO jedne z największych na świecie fabryk komponentów Toyoty, głównie skrzyń biegów i silników. Powstaje ich ponad milion rocznie. Nie planujemy więc nowych zakładów. Ale oczywiście cieszymy się z faktu, że inne koncerny także lokalizują swoje fabryki w Polsce. Wciąż na atrakcyjnym poziomie utrzymuje się u nas koszt siły roboczej. Ważne, że rządowi zależy na takich inwestycjach.. Jedynym hamulcem jest wielkość rynku lokalnego. Dziś producenci wytwarzają samochody tam, gdzie je sprzedają. Gdyby rynek polski był na średnim europejskim poziomie, a nie znacznie poniżej niego, to na pewno inwestycji byłoby u nas dużo więcej.

>>> Średnia cena sprzedaży nowego samochodu w naszym kraju wyniosła w zeszłym roku 83,1 tys. zł i była o 2,5 proc. wyższa niż rok wcześniej – wyliczył instytut Samar. Czytaj więcej.