Seria wybuchów w Doniecku. Trafiono trzy cele

Rakiety i drony uderzyły niemal jednocześnie w trzech punktach Doniecka, niemal milionowego miasta okupowanego przez Rosjan od 2014 r. Na niebie widać było trzy słupy dymu.

Według kanału Dnipro OSINT, a także innych analityków OSINT, ukraińskie bezzałogowce i rakiety uderzyły:

- w kwaterę główną 41. Armii, znajdującą się na terenie Instytutu Badawczego Automatyzacji Kompleksowej. Trafiły w nią co najmniej dwa pociski manewrujące;

- fabrykę Topaz, w której Rosjanie naprawiali pojazdy i uzbrojenie uszkodzone na polu walki. Trafiło w nią co najmniej pięć pocisków manewrujących;

- dowództwo 20. Gwardyjskiej Dywizji Zmechanizowanej. Trafił w nie co najmniej jeden dron-kamikadze.

Póki co nie ma żadnych oficjalnych rosyjskich komunikatów na temat liczby zabitych i skali zniszczeń.

W ataku użyto pocisków Piekło

Ukraiński serwis Militarnyi zaznacza, że ​nie jest jasne, jaka dokładnie broń została użyta w atakach. Nagrania opublikowane przez mieszkańców Doniecka wskazują jednak, że Ukraina najpewniej użyła pocisków manewrujących własnej produkcji – Piekło lub Bars.

Ułożenie silnika i skrzydeł sugeruje, że były to te pierwsze.

"To uderzenie ma osłabić rosyjska ofensywę"

Pawło Łakiczuk, szef programu bezpieczeństwa w kijowskim Centrum Studiów Globalnych, zaznaczył w rozmowie z ukraińską telewizją Espreso, że w zakładach Topaz – tak jak w wielu innych nieczynnych fabrykach na terenie okupowanej Ukrainy – Rosjanie naprawiają swój uszkodzony sprzęt. Moment ataku wybrano nieprzypadkowo.

Rosjanie nasilają swoją ofensywę na wschodzie, opierając się na siłach skoncentrowanych w obwodzie donieckim, na terenach zajętych przez Rosję. To już nie jest nawet uderzenie wyprzedzające, ale uderzenie mające na celu osłabienie potencjału ofensywnego wroga na całym froncie – zaznacza ekspert.