To wcale nie było tak dawno: „Zaskakujące sceny grabieży w Buenos Aires. Rozwścieczony tłum mieszkańców, rozgoryczonych pogarszającą się sytuacją gospodarczą oraz załamaniem politycznym, plądruje sklepy. Ogromny chaos, w ciągu kilku tygodni na przełomie grudnia i stycznia Argentyna miała aż pięciu prezydentów: Fernanda de la Ruę, Ramona Puertę, Adolfa Rodrigueza Saa, Eduarda Camano i w końcu Eduarda Duhaldego, a rozruchy trwają”.

W stosunku do tego, co przeszła Argentyna, doświadczenia Ukrainy z ostatnich miesięcy to doświadczenie kraju stabilnego. Majdan, strzały, ucieczka prezydenta (raptem jednego!), nowa władza, nadchodzące wybory… Argentyna nie sąsiadowała jednak z Rosją. Nikt jej nie napadał, nikt z zewnątrz nie starał się uszczknąć jej terytorium ani wzmacniać anarchii.

Co do Ukrainy, już pojawiają się głosy, że „Ukraina się nie obroni”, skoro zaniedbała rozwój swoich sił zbrojnych, a gospodarczo jest w kiepskim stanie. Sama się nie obroni… ale też sama nie będzie się napadać. Zgadzamy się na rosyjski napad?

Ileż w ciągu ostatnich lat nasłuchaliśmy się, jak to wrogość do Moskwy, która spaliła Czeczenię i kręci (kurkiem) z gazem stanowi objaw „pisowskiego szaleństwa”. Ileż się nasłuchaliśmy, jak to szalenie dalekowzroczna jest polityka ślinienia się do wielkiego rosyjskiego rynku, którego wielkość usprawiedliwia tak wiele. Niestety, gospodarka to nie wszystko. Rosja uprzytomniła nam, że państwo mające apetyty imperialne nie traci apetytu od słuchania fałszywych pochwał i łzawych apeli.

Reklama

Jeżeli traktuje swoją granicę celną i sanitarną jako oręż w walce o swój imperialny status, odpowiedzią Europejczyków nie może być ignorowanie tego faktu. Jeżeli Kreml traktuje złoża gazu jako źródło dochodu, dzięki któremu modernizuje niebezpieczną dla pokoju armię, to odpowiedzią Europejczyków nie może być sprowadzanie jak najwięcej tego surowca.

Tak, będziemy biedniejsi. Tak, twarda postawa wobec imperialnych praktyk Rosji nie będzie korzystna dla gospodarki europejskiej, przynajmniej przez pewien czas. Ani Polakom, ani pozostałym euronarodom nie przybędzie od tego konfliktu ani centa. Któż jednak powiedział, że ma nam się ciągle polepszać? Któż powiedział, że Europa może bronić podstawowych zasad moralnych i politycznych, nie płacąc za to obniżeniem standardu życia Europejczyków?

Bronienie zasad jest zawsze kosztowne, tak będzie i tym razem. Zbyt tchórzliwych mamy polityków, od Grenady do Białegostoku, aby to od nich usłyszeć. Jedyna szansa, że usłyszą to od nas. Brońmy Ukrainy, nawet za cenę spowolnienia gospodarczego.

>>>Kleiber: Energia nie całkiem odnawialna. Czytaj dalej by poznać opinię profesora na temat OZE