Pedro Pereira da Silva wraca do bezpośredniego zarządzania potentatem. Ma przed sobą trudne zadanie: utrzymać sieć na pozycji lidera, w sytuacji gdy rynek handlowy przeżywa coraz większe trudności.
Od 2011 r. szefem największej sieci dyskontowej w kraju był Tomasz Suchański. Wszedł jednak właśnie do ścisłego kierownictwa właściciela Biedronki, portugalskiej grupy Jeronimo Martins, gdzie będzie wicedyrektorem ds. finansowych. Pod jego rządami sieć urosła o ok. 800 placówek (do 2,4 tys.), a sprzedaż niemal się podwoiła, sięgając do 33 mld zł. Jeronimo Martins Polska skoczyło też na liście największych firm w Polsce z czwartej na drugą pozycję. Teraz Suchański wraca w pewnym sensie do źródeł, bo zanim objął stanowisko dyrektora generalnego Biedronki, był dyrektorem finansowym portugalskiej sieci Recheio, należącej do Grupy Jeronimo Martins.
Zmiany kadrowe w polskim oddziale nie pociągają za sobą zmian w zarządzaniu. A to dlatego, że to de facto Pereirze da Silvie dotychczas podlegała Biedronka. Od 2010 r. sprawował on bowiem funkcję dyrektora operacyjnego Grupy Jeronimo Martins oraz country menedżera na Polskę. Robił do też wcześniej przez dziesięć lat, zanim ustąpił miejsca Tomaszowi Suchańskiemu. Trzeba zaznaczyć, że to właśnie pod jego rządami sieć została liderem całego handlu detalicznego w naszym kraju, a udział polskiej sieci w sprzedaży całej grupy sięgnął 50 proc.
Jego powrót wydaje się naturalny po awansie dotychczasowego dyrektora generalnego Biedronki, szczególnie że jak donosi jeden ze współpracowników da Silvy, był on trochę niezagospodarowany. Osiągnął cel, jakim było zbudowanie sieci sklepów w Kolumbii. Tymczasem Biedronka wkracza w kluczowy moment rozwoju. W ciągu dwóch lat ma osiągnąć 3 tys. placówek. Oznacza to otwarcie jeszcze ok. 600 nowych marketów. W sytuacji gdy aktywność na rynku zwiększają też inni gracze tego segmentu detalicznego, tacy jak Netto, Kaufland czy Lidl, który ma już ponad pół tysiąca marketów, realizacja planów staje się większym wyzwaniem. Dowodem na to może być spadek dynamiki wzrostu przychodów. Za ostatni rok zwiększyły się one o 15 proc., podczas gdy w latach poprzednich dynamika osiągała ponad 20 proc. Gigant rynkowy odczuwa więc nasycenie w nowoczesnym segmencie handlu. Widać to też po wynikach za I kw. tego roku. Biedronka zanotowała wzrost przychodów o niecałe 7 proc. do prawie 8 mld zł. W dodatku ten rezultat to wyłącznie zasługa nowych marketów, bo w istniejących wcześniej sprzedaż spadła o 2,7 proc.
Reklama
Ci, którzy znają Pedra Pereirę da Silvę, uważają jednak, że nawet przy niesprzyjających warunkach rynkowych cel narzucony przez centralę zostanie osiągnięty, a tym samym firma utrzyma pozycję lidera.
W środowisku portugalski menedżer ma opinię osoby z charyzmą i lojalnego partnera w biznesie. Zasłużył sobie na nią współpracą z dostawcami. Bywało, że w trosce o ich płynność płacił nawet z góry za zamówiony towar. Przychylność dostawców zjednał sobie, przyspieszając rozwój drugiej z sieci, należącej do koncernu. Mowa o drogeriach Hebe, które mają być rozwijane tak samo ekspansywnie jak Biedronka. Obecnie sieć liczy ponad 100 placówek.
Uchodzi też za osobę, która dobrze radzi sobie w trudnych sytuacjach, jak ta sprzed kilkunastu lat, gdy wybuchł skandal w sieci dotyczący nieprzestrzegania praw pracowniczych. Eksperci podkreślają, że szybko podjął decyzję o zmianie podejścia do pracowników niższego szczebla i stworzeniu systemu świadczeń dla załogi. Dziś dzięki temu mało kto pamięta, jak źle traktowano kasjerki w Biedronce.
W realizacji planów Pedrowi Pereirze da Silvie na pewno pomagają rosnące nakłady, na które w Polsce decyduje się centrala w Lizbonie. W 2013 r. grupa zainwestowała u nas 1,7 mld zł, co stanowiło 74 proc. budżetu inwestycyjnego Jeronimo Martins. W tym roku kwota ta ma sięgnąć już 2,1 mld zł. Pozwala to nie tylko bez przeszkód otwierać nowe sklepy, ale i kolejne centra dystrybucyjne, skracające czas dostaw produktów, a tym samym optymalizujące koszty działalności sieci.
Doświadczenie zawodowe szefa sieci Biedronek ułatwia mu przekonanie kierownictwa grupy do zmian kierunku rozwoju. Z dużych miast sieć przeniosła się najpierw do mniejszych, a teraz planuje rozwój w ramach franczyzy. Projekt w postaci kilkudziesięciu sklepów na licencji już jest testowany. Z sukcesem, bo jak wynika z wiadomości płynących z centrali firmy, to ma być obowiązująca ścieżka dla otwierania kolejnych marketów w niewielkich miejscowościach. Pereira da Silva przez większość kariery zawodowej związany jest z Grupą Jeronimo Martins. Firmę zna więc od podszewki. Rozpoczął pracę w koncernie rok po ukończeniu ekonomii na lizbońskim Universidade Nova. Przez sześć lat do 1996 r. zajmował różne stanowiska kierownicze w należącej do JM sieci Pingo Doce. W kolejnym roku został dyrektorem hipermarketu Feira Nova w Lizbonie, skąd rok później awansował na stanowisko dyrektora generalnego oddziału grupy na Maderze. W latach 2005–2009 był doradcą rządu portugalskiego ds. umiędzynarodowienia gospodarki portugalskiej. Jest założycielem Polsko-Portugalskiej Izby Gospodarczej, w której obecnie pełni funkcję prezesa.
O życiu prywatnym Pedra Pereiry da Silvy mało wiadomo, poza tym, że lubi podróżować i ma żonę, która dobrze mówi po polsku.
Sylwetki innych znanych przedsiębiorców na www.twarzebiznesu.pl