Dea należy obecnie do niemieckiego koncernu energetycznego RWE. Za 5 mld euro ma jednak przejść w ręce funduszu inwestycyjnego Letter One, kierowanego przez rosyjskiego miliardera Michaiła Fridmanna. Umowa w tej sprawie została podpisana już w marcu, ale czekała na zgodę niemieckich władz.

Jak podaje agencja Reutera, rząd w Berlinie da zielone światło dla transakcji, mimo politycznych kontrowersji. Nie brakuje głosów, że wobec kryzysu na wschodzie, sprzedawanie Rosjanom firm z sektora energetycznego jest nieodpowiedzialne. Dea posiada 190 koncesji na poszukiwanie złóż ropy i gazu na całym świecie, w tym cztery koncesje na poszukiwania w Polsce.

Już w maju jednak informowaliśmy, że ministerstwo środowiska nie udzielił zgody na przedłużenie koncesji rosyjskiemu miliarderowi. Ze względu na zagrożenie bezpieczeństwu kraju. Do podjęcia takiej decyzji skłoniły wiceministra środowiska i głównego geologa kraju Sławomira Brodzińskiego konflikt na Ukrainie i agresywna polityka gazowa Rosji. To pierwszy przypadek odwołania się do bezpieczeństwa państwa w historii koncesjodawcy.

"Decyzja była niełatwa, ale należało ją podjąć. Przejęcie koncesji przez spółkę związaną z osobami należącymi do rosyjskiego establishmentu, w połączeniu z historią działania tych osób, sugerowało, że inwestor będzie po prostu przetrzymywał te koncesje. A nam zależy przecież na doprowadzeniu do wydobycia" - tłumaczy Sławomir Brodziński.

Reklama

>>> Czytaj też: Polska nie odda złóż Rosjanom. RWE Dea bez zgody na przedłużenie koncesji