Skutki technologicznych zmian na pracę przyszłości pokazał najnowszy raport "The Economist". Dokument wyjaśnia między innymi, jak będzie zmieniała się produktywność, formy zatrudnienia oraz jaki będzie wpływ technologii na poziom kreatywności pracowników.

Symbolami technologii cyfrowej są moc obliczeniowa komputerów, sieć połączeń i wszechobecność danych. Zmiany te przyniosły iPhony i internet, a nie zatłoczone mieszkania i cholerę, co było udziałem rewolucji przemysłowej. Obecne zmiany wywołują zaburzenia i podziały w świecie pracy na skalę, której nie widziano od ponad stulecia. Olbrzymie bogactwo wytwarza się bez udziału wielu pracowników, a do tego, z wyjątkiem nielicznej elity, praca nie gwarantuje już wzrastającego dochodu.

Skutki zmian cyfrowych najbardziej odczują pracownicy o niskim i średnim poziomie kompetencji z państw wysoko rozwiniętych. Dochody osób dobrze wykształconych, o wysokich kwalifikacjach, które pozwalają im uzupełniać komputery, wzrosły, spadły natomiast wyraźnie dochody pracowników zajmujących niższe miejsca w hierarchii kompetencji. W połowie państw należących do OECD realne medianowe płace nie zmieniają się od 2000 r. Państwa, w których zatrudnienie rośnie w przyzwoitym tempie, np. Niemcy czy Wielka Brytania, należą do tych, gdzie płace spadły najbardziej.

Negatywny wpływ cyfryzacji na pracę wielu grup społecznych będzie miał szeroki zakres obejmowania. Jest to spowodowane kilkoma czynnikami. Przede wszystkim, rozwój komputerów będzie zagrażał większej liczbie pracowników. Zagrożenia będą dotyczyły wyższych szczebli drabiny kwalifikacji, gdy audytorzy, radiolodzy i najrozmaitsi pracownicy zajmujący się gromadzeniem informacji zaczną konkurować z maszynami. Rozwój technologii nie wpływa ponadto na wzrost zatrudnienia.

Reklama

Liczba pracowników każdej ze spółek Google i Facebook, gigantów obecnego sektora high-tech, nie sięga 50 tys. To bardzo mało w porównaniu do gigantów z epoki przemysłowej. Ponadto technologia zaczyna wchodzić na rynki wschodzące, co prowadzi do zastępowania nisko wykwalifikowanej taniej siły roboczej przez maszyny. Zjawisko to dotyka w ogromnej skali Chiny.

Charakter współczesnych przemian utrudnia biednym krajom doganianie rozwiniętego świata. Trudniej jest posadzić przed komputerem ludzi z pól, niż skierować ich do pracy w fabryce.

>>> Polecamy: Premier Włoch chce wstrząsnąć rynkiem pracy i uzdrowić gospodarkę

Kastowe widmo

Największym niebezpieczeństwem zmian na rynku pracy jest wzrost nierówności pomiędzy wykwalifikowaną elitą a szeregowymi pracownikami. Prędzej czy później doprowadzi do eskalacji społecznego niezadowolenia i ekstremistycznych ruchów. Politycy staną pod ostrzałem krytyki. Co zrobić, by temu zaradzić?

Na pewno nie pomogą regulacji i rozbudowywanie aparatu państwowego. Wysokie płace minimalne przyspieszą po prostu proces zastępowania pracowników przez maszyny. Karne stawki podatkowe zniechęcą do przedsiębiorczości i wystraszą wykwalifikowanych, od których zależy dobrobyt w erze cyfrowej.

Rządy powinny natomiast poprawić produktywność pracowników o niższych kwalifikacjach i zwiększyć możliwości zatrudnienia tych ludzi. Oznacza to konieczność pozbycia się skostniałych przepisów, które zniechęcają do zatrudniania, takich jak mechanizmy ochronne utrudniające zwalnianie osób mających słabe wyniki w pracy. Ma to też związek z lepszą polityką mieszkaniową i zwiększeniem inwestycji w transport, aby pomóc ludziom pracować w produktywnych miastach, np. Londynie czy Mumbaju, a także unowocześnienie szkolnictwa.

Zmiany technologiczne tak czy inaczej doprowadzą do rozwarstwienia dochodowego. Należy więc pomyśleć nad specjalnymi dodatkami do pensji dla najuboższych oraz różnymi programami wsparcia. Powinno to się odbywać ze środków pochodzących z uszczelnionego systemu, a nie podatków najbogatszych. Raport dotyczący wpływu rewolucji cyfrowej na rynek pracy można znaleźć na stronie The Economist tutaj.