„Możesz zrobić pizzę z rosyjskim serem, ale w smaku nie będzie ona już w żaden sposób przypominać włoskiego jedzenia” – mówi 34-letni Borisow. „Kiedy już myśleliśmy, że nie może być gorzej, okazało się, że to nie koniec utrudnień. Rząd wprowadzał jedno złe prawo, po drugim”.

Wprowadzenie zakazu importu mięsa, żywności i produktów mlecznych w odpowiedzi na unijne sankcje rzeczywiście przyniosło pewne korzyści niektórym sektorom rosyjskiej gospodarki. Przykładowo, jak wynika z rządowych danych, produkcja sera w Rosji wzrosła we wrześniu o 17 proc., a produkcja mięsa – o 12 proc. Ograniczenia w imporcie wywarły jednak zupełnie odwrotny efekt na właścicielach małych biznesów i na ich klientach.

„Z punktu widzenia przedsiębiorcy, w jakimś sensie związano mi ręce. Kuchnia włoska jest niczym bez mozzarelli i parmezanu. Na szczęście nie zabrali nam wina” – mówi Yulia Dzeban, prowadząca mały sklepik spożywczy z winem w stolicy Rosji.

Przed wprowadzeniem embarga importowany ser odpowiadał w Rosji za 30 proc. rynku tego produktu – wynika z danych rosyjskiego resortu rolnictwa. Jak przyznał Nikolai Fedorov, szef tego ministerstwa, z powodu sankcji zablokowano też 15 proc. importu ryb i owoców morza.

Reklama

>>> Czytaj też: Puste półki w sklepach i bezrobocie. Oto nowy Krym Putina. "Sytuacja mniejszości ukraińskiej jest fatalna"

Serowa inflacja

Jak wynika z ankiety przeprowadzonej w sierpniu przez firmę Levada Cente, niemal 80 proc. Rosjan popiera wprowadzone embargo na żywność. Sondaże z września pokazują, że prezydent Rosji Władimir Putin cieszy się teraz aż 86-procentowym poparciem wśród obywateli. Miesiąc wcześniej poparcie wynosiło 84 proc.

Skutki rosyjskiego embarga widać coraz bardziej we wzroście cen w Rosji. Ceny mięsa i drobiu podskoczyły o 16,8 proc. w ciągu ostatnich 12 miesięcy do września 2014 roku. To największy wzrost od lipca 2009 roku. Za produkty mleczne trzeba płacić o 16,2 proc. więcej – wynika z danych rosyjskiego biura statystycznego.

Podwyżki cen żywności przyczyniły się do skoku inflacji w Rosji. Wskaźnik ten podniósł się do 8 proc. w zeszłym miesiącu i jest teraz na najwyższym poziomie od trzech lat. Od początku roku rubel stracił względem dolata 24 proc. Deprecjacja rosyjskiej waluty jeszcze mocniej podbiła ceny importu tych produktów, które jeszcze nie trafiły na czarną listę Putina.

>>> Czytaj też: Rosja silniejsza niż Unia? Soros: kraje UE są „pośrednio zaangażowane w wojnę”

Rosjanie chcą Roqueforta

Unia Europejska i Stany Zjednoczone mogą jeszcze mocniej zaostrzyć sankcje przeciw Rosji, jeśli Kreml uzna wyniki listopadowych wyborów w Doniecku i Ługańsku – poinformował w czwartek rosyjski dziennik „Kommiersant” powołując się na unijne źródła.

Dla wielu rosyjskich drobnych przedsiębiorców zakaz importu był szokiem. 28-letni informatyk Alexander Krupetskow w lipcu tego roku otworzył w Moskwie swoje pierwsze delikatesy z serami. W najczarniejszych snach nie przypuszczał, że miesiąc później import większości jego produktów będzie nielegalny. Nie może już dłużej sprzedawać takich serów, jak Roquefort, Gorgonzola, Saint Agur, Taleggio czy Morbier. Rosyjscy mleczarze próbują naśladować europejskie receptury i sami produkują miejscowe odpowiedniki mozzarelli, fety czy innych europejskich serów. Niektóre odmiany półtwardych rosyjskich serów wyprodukowanych z krowiego mleka zastępują im holenderską Goudę.

Alexander Krupetskow rozważał już sprowadzanie serów z nieobjętego embargiem Izraela. Zorganizował nawet ich degustację w swoim sklepie, jednak klientom nie przypadły one do gustu. Większość z nich preferuje Roqueforta. Tylko nielicznym smakują sery rosyjskie – twierdzą, że mają one zbyt intensywny posmak suplementów.

Nikolai Borisow, właściciel moskiewskich restauracji Kvartira 44, Mart i Mercato, mówi, że gdy tylko dowiedział się o rosyjskim embargu, szybko zakupił duże ilości produktów o długim terminie przydatności do spożycia, takie jak szynka parmeńska, włoska mąka, suszone pomidory i oliwki. Zwiększony popyt na te produkty wywindował ceny i szybko uszczuplił zapasy tych produktów w sklepach.

„Problemy zaczną się prawdopodobnie po Nowym Roku, kiedy zapasy żywności objętej embargiem się wyczepią” – mówi Nikolai Borisow. Jak podkreśla, w czasie zimy Rosjanie zwykle spożywają więcej mięsa. „Musimy sobie radzić. Co innego możemy zrobić” – dodaje.

>>> Polecamy: Rubel słabnie, gospodarka zwalnia. Rosyjską nadzieją jest... papier toaletowy