Węgrzy mają o wiele większe problemy kredytowe niż Polacy

Węgry często są wskazywane jako przykład kraju, który podobnie jak Polska boryka się z problemem walutowych „hipotek”. Takie porównanie pomija jednak istotne różnice. Pierwsza z nich dotyczy popularności kredytów w obcej walucie. Pod koniec II kw. 2014 r. Węgrzy spłacali 398 000 walutowych kredytów hipotecznych. Podobne zobowiązanie wobec banku ma około 700 000 polskich gospodarstw domowych. Po uwzględnieniu niemal czterokrotnej różnicy w liczbie ludności porównywanych krajów (Polska – 38,496 mln, Węgry – 9,879 mln) skala węgierskiego problemu staje się lepiej widoczna.

Jeszcze ważniejsza różnica pomiędzy Polską i Węgrami dotyczy udziału „złych” kredytów. W naszym kraju odsetek straconych kredytów walutowych z poszczególnych roczników (2005 r. – 2011 r.) waha się od 1,00% do 2,50%. Analogiczna wartość dla złotówkowych „hipotek” wynosi 1,00% - 4,00% (dane z 31 marca b.r.). Na Węgrzech podobne wyniki były notowane do połowy 2009 r.

Reklama

Później rozpoczęły się zmiany, których efektem jest kredytowy kataklizm (patrz poniższy wykres). W listopadowym raporcie o stabilności systemu finansowego Narodowy Bank Węgier podaje, że 24,10% walutowych kredytów hipotecznych można uznać za stracone (opóźnienie w spłacie > 90 dni).

Wysoki odsetek niespłacanych kredytów hipotecznych w forintach (11,61% pod koniec czerwca b.r.) to problem, który na razie zwraca mniejszą uwagę. Jego najważniejszą przyczyną jest zbyt liberalna polityka kredytowa banków. Pewien wpływ na obecną sytuację miały też nieuczciwe praktyki kredytodawców. W przypadku walutowych „hipotek” te same czynniki dodatkowo spotęgowały efekt niekorzystnych zmian kursu CHF i EUR.

Rząd Orbana wcześniej próbował już trzech innych sposobów

Powszechna konwersja zadłużenia Węgrów będzie kolejną próbą rozwiązania narastającego problemu. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że poprzedni rząd Viktora Orbana wypróbował już trzy inne warianty działania. Latem 2011 r. posiadacze kredytów walutowych mogli całkowicie spłacić swoje zadłużenie po preferencyjnym kursie, który był o 25% niższy od stawki rynkowej. Koszty tej operacji prawie w całości pokryły banki. W połowie 2012 r. „walutowi” kredytobiorcy znów dostali szansę na zredukowanie swojego długu. Banki musiały umorzyć 25% zadłużenia wymienionego na forinty jeśli dany klient miał duże opóźnienia w spłacie (przynajmniej 90 dni). Podobnie jak poprzednio kredytodawcy mogli odliczyć 30% poniesionych strat od podatku bankowego.

Trzeci program oddłużania Węgrów (tzw. exchange rate cap) trwa do dziś. W ramach tej inicjatywy kredytobiorcy do połowy 2017 r. będą spłacali raty przeliczone po niższym kursie. Banki nie umorzą jednak różnicy wynikającej z zastosowania preferencyjnego kursu. Ta kwota po przeliczeniu na forinty ma być pożyczona klientowi w formie pięcioletniego kredytu z niskim oprocentowaniem. Narodowy Bank Węgier podaje, że pod koniec czerwca b.r. około 42% walutowych kredytów hipotecznych było objętych programem exchange rate cap.

Wszystkie wymienione pomysły nie powstrzymały przyrostu odsetka niespłacanych „hipotek”. Mimo ograniczonego zasięgu działania rządowych programów ich koszt był spory. Zgodnie z szacunkami MFW do końca 2013 r. straty banków wynikające z oddłużania wyniosły 1,00% węgierskiego PKB (ok. 1,30 mld dolarów). Resztę kosztów oddłużania (ok. 0,65 mld dolarów) poniósł skarb państwa.

Nie wszyscy kredytobiorcy będą wdzięczni za zmianę waluty …

Po trzech próbach rozwiązania kredytowego problemu rząd Orbana chce definitywnie pozbyć się kłopotliwych „hipotek”. Przewalutowania długu na podstawie uśrednionego kursu rynkowego (16 czerwca - 7 listopada b.r.) lub kursu z 7 listopada b.r. unikną tylko osoby, które:

  • zgodnie z harmonogramem powinny spłacić swoje zadłużenie do 2020 r.
  • zaciągnęły niewielki kredyt walutowy (w relacji do dochodów)
  • po przewalutowaniu płaciłyby wyższą ratę niż obecnie
  • uzyskują trwałe dochody w walucie kredytu

Nie wszyscy kredytobiorcy są usatysfakcjonowani zasadami przewalutowania. Już następnego dnia po uchwaleniu ustawy oddłużeniowej pod gmachem węgierskiego parlamentu protestowali posiadacze kredytów walutowych. Osoby niezadowolone z przyjętych rozwiązań argumentują, że przewalutowanie na podstawie rynkowych kursów utrwali wzrost długu o kilkadziesiąt procent. Wątpliwości wśród zadłużonych Węgrów wzbudza też konieczność rezygnacji ze stałego oprocentowania. Odsetki przewalutowanych „hipotek” mają zależeć od wahań stopy BUBOR.

Prawdziwy wybuch społecznego niezadowolenia może nastąpić, jeżeli po przewalutowaniu forint znacznie umocni się w stosunku do euro i franka szwajcarskiego. W takiej sytuacji argumenty mówiące o wyeliminowaniu ryzyka walutowego raczej nie przekonają byłych posiadaczy kredytów walutowych.

Nastroje wśród kredytobiorców tymczasowo łagodzi perspektywa szybkiej wypłaty odszkodowań przez banki. Łączna wartość tych rekompensat za nieuczciwe praktyki (np. podwyżki stałego oprocentowania) może przekroczyć nawet 4 mld dolarów. Po wypłacie bankowych odszkodowań zadłużenie przeciętnego posiadacza kredytu walutowego powinno zmniejszyć się o jedną piątą (w stosunku do aktualnej wartości). Taka obniżka na pewno nie rozwiąże problemu tych Węgrów, którzy obecnie mają do spłaty o 50% - 70% większą sumę niż w momencie zakupu nieruchomości. Dlatego można oczekiwać, że w następnych latach temat „węgierskich” kredytów walutowych będzie systematycznie powracał.