Rozwój mediów tradycyjnych i internetowych spowodował, że coraz trudniej zachować im dyskrecję i utrzymać w tajemnicy swój stan posiadania. Są też jednak tacy, którym na tym nie zależy. Jak na tym tle wypada i na co wydaje pieniądze polska biznesokracja?

- Przez całe wieki zamożni ludzie nie mieli problemu z publicznym okazywaniem swojego statusu społecznego. Wręcz odwrotnie – mówi Beata Majewska, dyrektor departamentu private banking w Deutsche Bank. - Eksponowanie majątku i podkreślanie różnic pomiędzy poszczególnymi klasami społecznymi leżało w dobrym tonie. Dziś osoby, które można zaliczyć do tzw. klasy wyższej nie obnoszą się ze swoimi pieniędzmi i nie epatują majątkami - dodaje. Sytuacja zmieniła się dramatycznie pod koniec XX wieku.

- Ci, którzy mają wiedzieć, jak bardzo ktoś jest zamożny i tak to wiedzą. W cenie jest teraz dyskretny urok elitarności. Oczywiście nadal istnieje grupa, która eksponuje publicznie swój stan posiadania, ale osoby te możemy zaliczyć raczej do grona celebrytów, niż do biznesowej arystokracji – mówi prof. Małgorzata Bombol, ekonomistka z Instytutu Bankowości SGH.

W niektórych kręgach geograficznych czy kulturowych (Bliski Wschód, Indie) nadal podkreślanie różnić pomiędzy poszczególnymi klasami nie przynosi nikomu ujmy.

Reklama

>>> Czytaj też: Państwo Środka traci bogaczy. Chińscy milionerzy uciekają na Zachód

Media zmieniły milionerów

Co jednak wpłynęło na zmianę postaw elit biznesowych i ekonomicznych w Europie i USA? Niemały wpływ na tę transformację miała obawa o bezpieczeństwo swoje i swoich rodzin. Rozszerzający się zasięg mediów, w tym prasy, telewizji, a wreszcie Internetu sprawiły, że twarze najbogatszych zna dziś cały świat. W ich interesie nie jest więc upublicznianie informacji o tym, gdzie mieszkają, czym jeżdżą oraz z kim się spotykają. Część z nich nie chce także, aby ich życie było komentowane przez tysiące internautów.

Zupełnie odwrotny styl charakteryzuje tzw. „new money”, czyli osoby, które zdobyły majątek w pierwszym pokoleniu. Prof. Tomasz Szlendak nazwał tę grupę wyższą klasą demosową. Są to osoby dość ostentacyjne w konsumpcji, otwarte na zainteresowanie plotkarskich mediów i zainteresowane publicznym pojawianiem się w towarzystwie celebrytów. - W Polsce mieliśmy do czynienia z tym zjawiskiem pod koniec lat dziewięćdziesiątych, a także na początku tego stulecia. Praktycznie wszyscy przez to przeszli, jak dzieci przez odrę czy świnkę. Większość jednak wyciągnęła z tego okresu odpowiednie wnioski – tłumaczy prof. Bombol. Grupa „new money” była widoczna nie tylko w Polsce, ale także w Rosji czy innych krajach byłego bloku wschodniego.

Zjawiskiem, które także wpłynęło na zmianę postaw było pojawienie się nowego pokolenia milionerów z branży technologicznej. Nazywana przez prof. Bombol elitą kreatywną, obecna także w Polsce, grupa ta zażenowana jest bizantyjskim, ostentacyjnym konsumpcjonizmem. Styl życia Billa Gatesa czy Marka Zuckenberga w niczym nie przypomina chociażby potentatów z branży nafciarskiej czy wydobywczej. Założyciel Facebooka pierwszy raz w garniturze był widziany dopiero na własnym ślubie, a jedną z niewielu ekstrawagancji, którą wykryli na jego temat dziennikarze, było zatrudnienie prywatnej nauczycielki języka chińskiego. Wyjątkiem na ich tle jest Larry Ellison, były dyrektor Oracle, uznawany za piątego najbogatszego człowieka na ziemi. Ellison, nazywany współczesnym Dżyngis-chanem, w dawnych czasach mógłby ogłosić się jednym z królów archipelagu Hawajów, ponieważ posiada 98 proc. wyspy Lānaʻi. Kupił sobie też połowę udziałów w turnieju tenisowym czy gitarę Bono.

Bez rozrzutności

Majątki najbogatszych ludzi na świecie są trudne do oszacowania. Dotyczy to także Polaków. - W rankingach i zestawieniach, publikowanych przez media umieszcza się rynkową lub giełdową wartość należących do nich firm, a nie ich prywatnych zasobów. Wielu osobom zależy także, żeby w ogóle w takich rankingach nie figurować. Tak naprawdę ile mają pieniędzy, wiedzą tylko oni sami i pracownicy banków, którzy obsługują ich aktywa – mówi Beata Majewska z Deutsche Bank. Jan Kulczyk mawiał, że „ten, kto liczy pieniądze, nie ma już czasu na nic innego”.

Polskie media od lat starają się nakreślić portrety najbogatszych Polaków, sprawdzić jak żyją, gdzie mieszkają i ile mają pieniędzy. Poza garstką najdokładniej opisanych przedstawicieli polskiej biznesokracji (np. Jan Kulczyk, Zygmunt Solorz-Żak, Jan Wejchert, Zbigniew Jakubas), o reszcie wiadomo niewiele. Nie brakuje osób, które w ogóle nie życzą sobie, by wzmianki o nich znajdowały się w mediach. Dotyczy to, m.in. właścicieli firmy LPP czy Black Red White.

Wielu z nich, mimo zgromadzonych majątków, stara się ustrzec siebie i swoich najbliższych przed nadmiernym konsumpcjonizmem. Zbigniew Sosnowski, założyciel firmy Kross, gdy chciał sobie kupić Porsche, poszedł do dealera i wybrał model wart ponad pół miliona złotych. Ale zrezygnował, bo nie chciał przekroczyć pewnej granicy konsumpcji. W czasie swoich badań nad zwyczajami klasy wyższej prof. Bombol poznała bardzo bogatą zamożną włoską arystokratkę. - Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że jeździ ona dość zużytym fiatem uno. Tłumaczyła mi, że to auto służy wyłącznie do jeżdżenia, a nie pokazywania. Zdecydowanie bardziej jej status majątkowy był widoczny w posiadanych dziełach sztuki i noszonej biżuterii – wyjaśnia ekonomistka. To nie jedyny taki przykład. Ingvar Kamprat, założyciel Ikei, słynący z wyjątkowego skąpstwa, do niedawna poruszał się starym Volvo, które kupił w 1991 roku. Z kolei Jim Walton (syn założyciela Wal-Martu) do pracy jeździ Dodge Dakotą, który wart jest nie więcej niż 30 tys. dolarów.

Koneserzy i gwiazdy

Jedna z firm „wielkiej czwórki” policzyła, że 75 proc. światowych ekskluzywnych marek jest już obecnych w Polsce . Samochody klas premium i luksusowych są największym segmentem wartego 12,6 mld zł polskiego rynku dóbr luksusowych. Ktoś zatem kupuje te Ferrari, Porsche czy Bentleye. Jeśli chodzi o marki, w segmencie premium największą liczbę rejestracji w ubiegłym roku odnotowały BMW (7,7 tys.) oraz Audi (7,0 tys.), natomiast w segmencie luksusowym Maserati (37) oraz Ferrari (22).

Analitycy firmy WealthInsight oszacowali, że grupa Polaków, których można zaliczyć do grupy HNWI (osób najbardziej zamożnych) sięga 28,4 tysiąca . Jeszcze sześć lat temu zarabiających co najmniej 85,5 tys. złotych brutto rocznie i płacących najwyższą stawkę podatku dochodowego było pół miliona. Ministerstwo Finansów szacuje, że do 2016 liczba ta zbliży się do miliona . Co jeszcze bardziej znaczące, według „Global Wealth Databook 2014” w Polsce mieszka już ponad 50 tysięcy dolarowych milionerów, co daje nam 15. miejsce wśród wszystkich krajów świata . Jeszcze bardziej imponujące jest prognozowane tempo wzrostu ich liczby.

Według szacunków Credit Suisse, już za pięć lat osób dysponujących majątkiem w wysokości min. 1 mln dolarów ma być w Polsce prawie 90 tysięcy. Więcej dolarowych milionerów pojawi się w tym czasie jedynie w Chinach, gdzie żyje ponad 1,3 miliarda ludzi. Według autorów raportu „Rynek dóbr luksusowych” ponad 50 proc. zamożnych i bogatych Polaków to koneserzy, których cechuje pragmatyczne podejście i wewnętrzna motywacja do otaczania się luksusem, a jedynie ok. 18 proc. możemy zakwalifikować do kategorii gwiazd. Są to osoby, które kupują dobra luksusowe po to, by pokazać swój status, kierując się głównie potrzebą chwili.

Jak mieszka bogaty Chińczyk

W grupie najbogatszych Polaków, zarabiających miesięcznie ponad 20 tys. zł brutto, aż 61 proc. deklaruje posiadanie luksusowej nieruchomości. Polacy kupują je niemal wyłącznie we własnym kraju. Najbogatsi często bywają lokalnymi patriotami. Najmodniejsze miejsca to wciąż Stary Mokotów czy podwarszawski Konstancin, gdzie swoje rezydencje ma większość z nich. Tylko 1 proc. posiada taką nieruchomość zagranicą. Najczęściej wybierają Włochy, francuską Riwierę (Cannes, Niceę) czy hiszpańską Marbellę. Podobno gdy jeden z przyjaciół Jana Kulczyka namawiał go na kupno domu na Lazurowym Wybrzeżu, ten odpowiedział, że dom go nie interesuje, ale wskazał na piękny zamek zbudowany na skale. Tego samego dnia wpłacił zaliczkę i stał się właścicielem Chateau de Madrit.

Około połowa osób zarabiających miesięcznie ponad 20 tys. zł regularnie odwiedza ekskluzywne restauracje i korzysta z usług gospodyni domowej lub sprzątaczki. Znacznie mniejszy odsetek osób o ponadprzeciętnych dochodach korzysta natomiast z usług ogrodnika – 32 proc. osób bogatych przyznało się, że robi to regularnie. Najrzadziej polska biznesokracja korzysta natomiast z usług concierge oraz prywatnej ochrony.

Z informacji opublikowanych przez „Luxury Lifestyle Report" , wynika, że choć kupujący na całym świecie mają podobne upodobania, to można też dopatrzeć się specyficznych trendów na poszczególnych rynkach. I tak na przykład idealny dom według Amerykanów to luksusowa posiadłość na wybrzeżu, z garażem mogącym pomieścić kolekcję samochodów, zaprojektowana i urządzona według ich własnego projektu. Z kolei bogaci Brytyjczycy przykładają szczególną wagę do historycznej wartości rezydencji, poszukując obiektów pałacowych, dworów czy prestiżowych posiadłości. Chińczykom szczególnie zależy na właściwej prezentacji swoich zbiorów dzieł sztuki i szukając rezydencji, zwracają uwagę na elementy takie jak galeria czy sejfy.

Dzieła sztuki to coraz ważniejsza część majątku także zamożnych Polaków. - Główną zaletą inwestowania w dzieła sztuki jest stałe zwiększanie ich wartości, ponieważ zyskują one z każdym rokiem. Im większy kryzys na rynku, tym widoczne jest większe zainteresowanie inwestycjami w sztukę. Trend ten od kilku lat obserwujemy także w Polsce – mówi Beata Majewska z Deutsche Bank. Właścicielką największej prywatnej kolekcji sztuki w Polsce jest Grażyna Kulczyk. Dziś GK Collection obejmuje ponad 500 dzieł. Wartość zbiorów jest szacowana nawet na 100 milionów euro.

>>> Polecamy: Raport: Milionerzy w Azji bogacą się szybciej niż na innych kontynentach

Wyścig na jachty

Jan Kluczyk był właścicielem jednego z największych jachtów na świecie „Phoenix 2”. Wśród polskich milionerów łodzie posiadają lub posiadali także m.in.: Zbigniew Niemczycki czy Józef Wojciechowski. Przez lata pod względem wielkości jachtu numerem jeden na świecie był rosyjski miliarder Roman Abramowicz ze swoim statkiem Eclipse. W ostatnim czasie wyprzedził go jednak saudyjski książę Al-Walid bin Talal, którego jednostka Azzam ma 180 metrów (590 stóp) długości.

Z badań KPMG wynika, że wciąż niewielu Polaków posiada własny jacht – jest to tylko 6 proc. w grupie najbogatszych. Oznacza to, że potencjał wzrostu tego rynku w Polsce jest duży. Podobnie jest z samolotami. Wartość rynku nowych prywatnych samolotów w Polsce można oszacować na około 20 mln dolarów. Obecnie na naszym rynku sprzedawanych jest 10-12 nowych maszyn rocznie. - Prywatne samoloty to dla wielu naszych klientów nie fanaberia, ale konieczność. Prowadzone na całym świecie interesy i presja czasu zmuszają ich samych oraz ich współpracowników do szybkiego przemieszczania się, którego nie zapewnią im linie lotnicze – wyjaśnia Beata Majewska, dyrektor departamentu private banking Deutsche Bank.

Pomoc bez rozgłosu

Ważnym elementem stylu życia zamożnych osób jest działalność charytatywna. Jednak i ta sfera ich życia zmieniła się na przestrzeni wieków. Mało kto teraz chce, aby o ich pomocy na rzecz najbardziej potrzebujących dowiadywała się opinia publiczna. Oczywiście istnieją wyjątki. Tak było, gdy chiński miliarder Chen Guangbiao zasponsorował kilkuset biednym nowojorczykom obiad. Zaproszenie pojawiło się kilka dni wcześniej w gazetach. Na zakończenie wręczono każdemu z przybyłych 300 dolarów w gotówce. Takie gesty należą jednak do rzadkości. Częściej dochodzi do sytuacji jak w rodzinie Steva Jobsa, która według amerykańskich mediów przez 20 lat anonimowo pomagała potrzebującym.

Właściciel Polsatu Zygmunt Solorz-Żak kwotą 100 mln euro wsparł klinikę kardiologiczną w Monachium. On sam na ten temat nie powiedział ani słowa, media dowiedziały się o darowiźnie od niemieckich lekarzy. Martin Roman, szef czeskiej grupy energetycznej CEZ, od kilku lat przekazuje połowę rocznego wynagrodzenia na wyposażenie szkół w komputery i promocję czytelnictwa. - Bardzo często działania filantropijne najbardziej zamożnych koncentrują się w obszarze niedoinwestowanej ochrony zdrowia. I edukacji. Wielu zależy także na promowaniu młodych, zdolnych ludzi, także z domów dziecka, którzy bez pomocy nigdy by nie mieli szans na dobry start w życiu. Wszystko dyskretnie i bez rozgłosu, bo nagłośnienie tej sfery życia elit finansowych nie jest im do niczego potrzebne – mówi prof. Małgorzata Bombol.