Analitycy podkreślają jedno – jeśli konsumpcja w Chinach będzie rosła w takim tempie jak w ciągu ostatnich ośmiu lat, to producenci mogą nie martwić się o zbyt produktów swoich fabryk. Wystarczy powiedzieć, że wydatki konsumpcyjne wzrosły w tym czasie z 1,4 bln dolarów do prawie 7 bilionów dolarów. To efekt pracy Chińczyków w miastach, których dochody roczne, na jedną osobę w rodzinie, urosły z 340 do około 14 tys. juanów.

Ekonomiści stawiają jeszcze na jedno – na nowy wielki plan władz Chin, który ma przestawić zwrotnicę gospodarczą kraju – z ekspansji eksportowej na popyt wewnętrzny. Liczą, że dzięki temu ponad 700 mln obywateli żyjących na prowincji zacznie, tak jak populacja miejska, nadganiać czas i kupować, kupować, kupować…

Wielki plan za Wielkim Murem

Dlatego uchwalony 9 listopada pakiet stymulujący trzecią gospodarkę świata o wartości 4 bln junów czyli ok. 600 mld dolarów został przyjęty z zadowoleniem, zarówno w Chinach, jak i na świecie. - Stały i relatywnie szybki rozwój gospodarki Chin jest ważnym wkładem w międzynarodową stabilizację finansową i światowy wzrost gospodarczy. Weźmiemy aktywny udział we współpracy nad pokonaniem kryzysu finansowego - zapewnił prezydent Chin Hu Jintao na posiedzeniu Grupy G-20 w Waszyngtonie. – To co robią Chiny jest bardzo ważne i potrzebne - poparł publicznie ów krok sekretarz skarbu USA Henry Paulson.
Czy wspomniany pakiet wystarczy, aby chiński smok znowu zionął energią i pędził z szybkością dwucyfrowych wzrostów co rok?

Reklama

Motor zaczął zwalniać

Przez ostatnich 5 lat gospodarka Chin rozwijała się średnio w tempie ponad 10 proc. rocznie. W br. zwolniła już do 9 proc. po rekordowym 2007 r., gdy osiągnęła tempo nawet 11,9 proc. Jest to i tak piękny wynik, o którym kraje Europy czy USA, mogą tylko pomarzyć. Jednak spowolnienie, dotknęło także i Chiny. Mówi się, że po uwzględnieniu słabego października gospodarka w br. wzrośnie tylko o 8,2 proc.

Świat spowalnia, chińskie fabryki mają mniej zamówień

W ostatnich miesiącach spadł popyt na stal, zmalało zapotrzebowanie na energię elektryczną, skurczyła się sprzedaż nowych aut, a Chińczycy zaczęli mniej podróżować. Odczuła to natychmiast giełda, gdzie ceny akcji spadły już o 70 proc. od najwyższego poziomu. Spadają też ceny nieruchomości. Obecnie domy np. w Pekinie sprzedaje się taniej o 30-40 proc. niż przed rokiem.

Co gorsza wszystkie sondaże mówią, że maleje zaufanie konsumentów, jak i biznesu. Kurczą się bowiem gwałtownie zamówienia ze strony zagranicznych kontrahentów. Niektórzy analitycy wręcz wróżą, że w przyszłym roku eksport liczony w dolarach nie wzrośnie i będzie to po raz pierwszy od 25 lat. Analitycy banku UBS sugerują wręcz, że eksport po raz pierwszy nie przyczyni się do wzrostu PKB, choć wcześniej dodawał nawet 3 proc. przy 12-procentowym skoku.

Konsumpcja najważniejsza

Jasną stroną chińskiej gospodarki jest to, że konsumpcja rośnie nadal w tempie dwucyfrowym - o 17 proc. w październiku. Co prawda w przyszłym roku spadnie sprzedaż domowych urządzeń elektronicznych, samochodów czy mebli, ale wydatki w sumie i tak będą wyższe z racji większych dochodów chińskich gospodarstw domowych i stosunkowo niskiego zadłużenia. - Niemniej ludzie codziennie oglądają telewizje i dyskutują o globalnej recesji. To może zaszkodzić konsumpcyjnemu myśleniu - ocenia Yasuki Hashimoto, prezes Nissan Motor China.

Biznes coraz bardziej ogląda się na rząd

Zdaniem Zeng Qinghonga, prezesa Guangzhou Automobile Group, która współpracuje z koncernami Toyota i Honda „sytuacja jest bardzo poważna. Mamy nadzieję, że rząd wprowadzi politykę stymulującą popyt”. - Chińscy producenci aut potrzebują pomocy władz, aby przetrwać zamieszanie - wtóruje Zhang Xin, analityk w firmie Guotai Junan Securities w Pekinie. – Dotychczas nie był żadnej polityki wspierającej zakup samochodów i ich producenci muszą teraz głośno krzyczeć, aby zachęcić władze do działania - dodaje.

Chińczycy zarabiają jednak coraz więcej

W minionym roku dochody gospodarstw domowych wzrosły średnio: o 10 proc. w mieście, a na wsi nawet o 14 proc. Spadek cen domów czy mieszkań mniej dotyka Chińczyków niż Amerykanów. Nie są tak bardzo zadłużeni. Zadłużenie chińskich gospodarstw sięga tylko 13 proc. PKB, gdy w USA aż 100 proc. (w Polsce 10 proc.). W Stanach można było do niedawna uzyskać pożyczkę nawet do 100 proc. wartości domu, gdy w Chinach tylko do 70 proc. Ostatnio obniżono ów próg i depozyt wynosi 20 proc. wartości inwestycji.

Analitycy prognozują, że w 2009 r. PKB w Chinach wzrośnie tylko o ok. 6 proc., jeśli rząd nie udzieli pomocy. Przy wsparciu bilionów juanów z kasy państwowej może to być jednak o 2 proc więcej. Przy 8 proc. PKB znajdzie się zatrudnienie dla milionów Chińczyków, zwłaszcza ze wsi, inaczej może dojść do rozruchów społecznych.

Groźba niepokojów społecznych

- Nie chcemy, aby wzrost gospodarczy wyhamował zbyt gwałtownie, bo będzie to miało negatywny wpływ na produktywność, utrudni odbudowę gospodarki i naruszy kruchą równowagę społeczną – mówi Mu Hong, wiceprzewodniczący Komisji Narodowego Rozwoju i Reform, która zajmuje się planowaniem centralnym. – Mamy rynek 1,3 mld konsumentów. To ogromny potencjał dla przyspieszenia inwestycji i konsumpcji. Nadal istnieje szeroki margines działania na rzecz wzrostu popytu krajowego - zapewnia.

Rząd przygotował pakiet stymulacyjny wart 600 mld dolarów

Stąd wielka waga proponowanego pakietu rozwojowego o wartości ok. 600 mld dolarów, które mają być wykorzystane do końca 2010 r. Stanowi on aż 14 proc. PKB i jego znaczenie dla gospodarki Chin jest kilka razy większe niż pakietu w USA za 700 mld dolarów. Za 4 bln juanów zostaną sfinansowane m.in. różne prace publiczne, wsparcie socjalne dla biedniejszych grup ludności oraz nastąpi reforma podatków.

Środki pójdą np. na rozwój taniego budownictwa mieszkaniowego, infrastrukturalne projekty budowy autostrad, dróg, lotnisk oraz elektrowni, co przyspieszy odbudowę zniszczonych terenów, m.in. po tragicznym trzęsieniu ziemi z maja br. Rząd już 12 listopada ogłosił program budowy za 27 mld dolarów 6 energetycznych projektów, w tym sieci gazociągów i elektrowni atomowych.

Zastrzyk środków otrzyma też służba zdrowia i edukacja. Sama tylko reforma podatku VAT pozwoli zaoszczędzić firmom aż 120 mld juanów (4 proc. ich dochodu z 2004 r.). Zachęcić to ma do inwestowania w nowoczesne technologie, modernizację parku maszynowego. Na wsi zaś chłopi otrzymają tanie kredyty na zakup ziarna pod zasiew, a poszczególne gospodarstwa subsydia na rozwój określonych upraw.
Na razie w Pekinie nie podano szczegółów programu, ale już wiadomo, że część planowanych środków zostanie wydana nie z budżetu państwa, ale z budżetów władz lokalnych czy kas przedsiębiorstw z udziałem państwa. Firmom prywatnym państwo udzieli zaś gwarancji na pożyczki z banków czy wypuszczenie własnych obligacji.

Czy starczy na wszystko?

Krytycy twierdzą, że ów pakiet wspierający to i tak niewiele w porównaniu z morzem potrzeb. Prawda, że część inwestycji w infrastrukturę była planowana od lat, np. na odbudowę kolei po trzęsieniu ziemi, ale ogromna kwota pójdzie na obniżkę podatków i wsparcie najbiedniejszych Chińczyków - w mieście i na wsi.

Najważniejsze, zdaniem analityka Arthura Koroebera z pekińskiej firmy konsultingowej Dragonomics jest, że „rząd postrzega potrzeby i zamierza wspierać konkretne gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa, aby odbudować nadszarpnięte zaufanie konsumentów”. To bowiem konsumpcja, a nie eksport ma być teraz głównym motorem rozwoju Chin.

Chiński sektor bankowy ma się bardzo dobrze

Nie ma natomiast bezpośredniego wsparcia dla sektora bankowego, tak lansowanego przez Zachód, który - zdaniem fachowców - ma się całkiem nieźle. Gdy 10 lat temu dotknął chińskie banki kryzys, to złych kredytów było w granicach 40-50 proc., teraz tylko ok. 6 proc. Ponadto banki w ub. roku miały ogromne zyski i ich rezerwy finansowe są w dobrym stanie. Przyczyniły się do tego m.in. nałożone w ub. roku przez władze ostre ograniczenia. Jeśli zajdzie jednak potrzeba banki, na sygnał rządu, ruszą z szeroka pomocą kredytową dla firm.
- Zagrożenie inflacją znikło - zapewnia wiceprezes Banku Ludowego Chin Yi Gang. Rząd jednak chce „uniknąć potencjalnej deflacji, dlatego zezwoli na rozsądny napływ pieniądza na rynek i rozwój kredytów, aby zapewnić stabilny wzrost gospodarczy”, podkreśla. Dodaje, że władze w kwestiach walutowych będą współpracować z Międzynarodowym Funduszem Walutowym.

Zachód liczy na chiński rynek

Zachód, czyli Europa i Stany Zjednoczone patrzą z nadzieją na chiński pakiet ratunkowy.
W obliczu kryzysu w wielu branżach zachodniego przemysłu, to właśnie Chiny mają stać się kołem zamachowym, pozwalającym wydobyć się najsilniejszym gospodarkom świata z recesji.

Przez świat kapitalistyczny przechodzi recesja

O fatalnej sytuacji panującej na rynku finansowym i rynku nieruchomości wiedzą wszyscy, którzy choć trochę interesują się ekonomią. Niestety, kryzys finansowy z rosnącym tempem zaczyna oddziaływać na kolejne branże gospodarki.

Fatalnie wyglądają między innymi prognozy dla branży lotniczej – swoistego barometru kondycji zglobalizowanej gospodarki. Spowolnienie gospodarcze, a co za tym idzie – mniejsza liczba przelotów, spowodują że według przedstawicieli Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych IATA, linie lotnicze na całym świecie zanotują w przyszłym roku w sumie ponad 4 miliardy dolarów strat.

Jeszcze gorsze perspektywy ma przed sobą branża samochodowa. Takie amerykańskie giganty, jak General Motors, Ford i Chrysler są obecnie już tylko o krok od bankructwa. Wartość akcji GM – właściciela między innymi fabryki Opla w Gliwicach, spadła na amerykańskiej giełdzie od początku roku o blisko 22 dolary.

Największe amerykańskie koncerny – McDonald’s, PepsiCo, Best Buy i WalMart, zapowiadają że w obliczu malejącej sprzedaży na rynkach zachodnich, ich głównym polem ekspansji będzie właśnie azjatycki gigant.

W tej sytuacji ratunkiem dla wielu koncernów samochodowych może być ekspansja na rynek chiński. Według statystyk w Państwie Środka na 1000 mieszkańców przypadają zaledwie 22 samochody, a więc kilkukrotnie mniej niż w krajach rozwiniętych.

Dobrych prognoz dotyczących rozwoju chińskiego rynku samochodowego nie zmieniają w opinii ekspertów kiepskie wyniki tamtejszych koncernów motoryzacyjnych. W długiej perspektywie chłonność rynku azjatyckiego giganta i rosnąca zamożność chińskich konsumentów, spowodują że dla firm samochodowych może stać się on prawdziwym Eldorado .” – mówi Xu Changming, analityk z chińskiego think-tanku Narodowe Centrum Informacji.

Z nadzieja na wielki rynek spoglądają również wielkie koncerny spożywcze i handlowe.

- Planujemy, że wydatki na rozwój i otwieranie nowych sklepów w rejonie Azji, Afryki i Środkowego Wschodu wzrosną o co najmniej 20 procent do 360 milionów dolarów.” – mówi Tim Fenton, prezes oddziału McDonald's na te regiony. „W Chinach otworzyliśmy 14. listopada naszą tysięczną restaurację, a wzrost sprzedaży za pierwsze 10 miesięcy tego roku w stosunku do roku ubiegłego wynosi aż 20 procent.”

Perspektywy są rzeczywiście kuszące. W październiku tego roku sprzedaż detaliczna w Państwie Środka zwiększyła się o 22 procent. To najwyższe tempo wzrostu w ciągu ostatnich 9 lat.

ikona lupy />
Roczne wydatki na osobę w gospodarstwach miejskich Źr. Bloomberg / DGP
ikona lupy />
Roczne wydatki na osobe w gospodarstwach wiejskich Źr. Bloomberg / DGP