Opóźnianie prac nad rewizją dyrektywy gazowej w celu obrony Nord Stream 2 podważa wiarygodność Niemiec, które przekonują Polskę np. do ambitnej polityki klimatycznej, a nie chcą nawet częściowo zrezygnować ze swoich partykularnych interesów – mówi PAP Wojciech Jakóbik.

"Projekt Nord Stream 2 jest w trakcie realizacji, chociaż ani jedna łopata nie została jeszcze wbita w ziemię" – powiedział PAP ekspert ds. energetycznych i redaktor naczelny portalu BiznesAlert Wojciech Jakóbik. I dodał: "mimo to już teraz dzieli kraje europejskie, które różnie podchodzą do tego projektu".

Jak podkreślił, "Niemcy chcą zarabiać na tanim gazie z Rosji przez to, że dzięki Nord Stream 2 to ich kraj będzie głównym pośrednikiem w dostawach do Europy zamiast Ukrainy".

Jednocześnie ekspert zaznaczył, że "z kolei Polacy i kilka innych narodów z Europy Środkowej wskazują, że ten projekt jest całkowicie niezgodny ze wspólną polityką energetyczną, uzgodnioną także z Niemcami, w ramach unii energetycznej, a także planu zmniejszania, a nie zwiększania zależności od rosyjskiego gazu". To według niego również uderzenie w politykę wschodnią Unii Europejskiej, która zakłada wsparcie Ukrainy.

Komisja Europejska zaproponowała w listopadzie projekt nowelizacji unijnej dyrektywy gazowej. Ma on jednoznacznie wskazać, że podmorskie części gazociągów na terenie UE podlegają przepisom trzeciego pakietu energetycznego. Inicjatywa ta mogłaby zagrozić opłacalności projektu Nord Stream 2. KE liczy na to, że nowe przepisy niedługo wejdą w życie. Aby tak się stało, swoje stanowisko w tej sprawie musi szybko przedstawić Parlament Europejski. Głosowanie w komisji PE nad projektem ma odbyć się 21 lutego.

Reklama

W ocenie Jakóbika Komisja Europejska w tym momencie stoi na tym samym stanowisku, co Polska odnoście stworzenia odpowiedniej regulacji, która podporządkuje ten gazociąg prawu unijnemu i regulacjom antymonopolowym, chroniącym klientów europejskich.

Zobacz całe nagranie:

"Przeciwko takiemu rozwiązaniu opowiadają się Niemcy, domagają się dalszych analiz tego rozwiązania" - zaznaczył. I dodał: "być może stoi za tym próba opóźnienia tej regulacji do czasu, kiedy nie będzie ona mogła obowiązywać właśnie Nord Stream 2, który już w przyszłym roku ma zacząć być budowany".

Jakóbik przypomniał, że zgodnie z planami, Nord Stream 2 ma być gotowy do końca 2019 roku. Zwrócił uwagę, że jest zatem bardzo mało czasu na to, by podporządkować ten projekt prawu unijnemu. Jak wskazał, "to i tak jest pewien kompromis ze strony polskiej, na który Niemcy nie chcą się zgodzić". Polacy początkowo chcieli, aby podporządkować nowy gazociąg prawu unijnemu bezwarunkowo. Twierdzili również, że powinien mu podlegać działający już Nord Stream 1.

Równocześnie ekspert zauważył, że gdyby doszło do tego, że Nord Stream 2 musiałby podlegać prawu europejskiemu, rozpoczęłyby się długotrwałe negocjacje z Rosjanami na temat warunków podporządkowania go prawu europejskiemu.

"To jest jakaś szansa z polskiego punktu widzenia, ponieważ może opóźnić Nord Stream 2, a przez to dać Warszawie więcej czasu na inne działania, przede wszystkim rozbudowę terminalu LNG w Świnoujściu oraz budowę korytarza norweskiego, czyli gazociągu Baltic Pipe, które pozwolą na pozyskanie gazu z całkowicie nierosyjskich źródeł i podzielenie się nim z naszymi partnerami w Unii Europejskiej, bez obaw o to, że coraz większe dostawy gazu rosyjskiego do Niemiec zagrożą naszemu rynkowi" - podkreślił Jakóbik.

Ekspert zaznaczył również, że projektanci Nord Stream 2 mają wsparcie spółek europejskich, w tym dwóch spółek z Niemiec. "Za tymi spółkami z Niemiec stoją także oczywiście interesy niemieckie, które stale, ale potajemnie, osłaniają całe przedsięwzięcie parasolem ochronnym". "Czasami robią to wręcz bezpośrednio, kiedy minister spraw zagranicznych Sigmar Gabriel broni tego projektu przed amerykańskimi sankcjami gospodarczymi, a zatem Niemcy działają na rzecz jak najszybszego zrealizowania tego projektu i jak najwolniejszych prac na rzecz rozwiązania, które może go w jakiś sposób opóźnić, może go ograniczyć i zmniejszyć niezależność niemieckiej polityki od unijnych wytycznych" - opisywał.

W ocenie Jakóbika "to jest coś, co podważa wiarygodność niemieckiego partnera, który przekonuje Polskę do ambitnej polityki klimatycznej, do ustępstw, na przykład w sektorze górniczym, a sam nie chce choć częściowo zrezygnować ze swoich partykularnych interesów kilku firm, które chcą zarabiać na współpracy z Gazpromem". "Rezygnacja z Nord Stream 2 dla dobra unii energetycznej, byłaby tylko realizacją tego, na co się wszyscy w Unii umówili" - przekonywał.

Jak mówił, "każdy musiał ustąpić ze swoich interesów, nieco spuścić z tonu". "Niemcy w sprawie Nord Stream 2 z tego tonu nie chcą spuścić (...) być może spotkamy się gdzieś po środku" - mówił.

"Korzystny z polskiego punktu widzenia jest fakt, że Komisja Europejska ma takie samo stanowisko, jak Polska i w tej sprawie jest naszym obrońcą. To dowód na to, że z pewnymi ograniczeniami i w pewnych sytuacjach Polacy mogą wykorzystywać instytucje unijne do obrony swych interesów" - podsumował Jakóbik.

Równolegle do prac w PE nad projektem nowelizacji dyrektywy pracują przedstawiciele państw członkowskich.

Źródła dyplomatyczne w Brukseli poinformowały PAP pod koniec grudnia, że na tych spotkaniach Niemcy grają na czas w sprawie nowych unijnych przepisów, które mają dotyczyć Nord Stream 2, licząc na to, że wejdą one w życie na tyle późno, że nie obejmą podmorskich części gazociągu.

Nord Stream 2 to projekt liczącej 1200 km dwunitkowej magistrali gazowej z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie. Moc przesyłowa to 55 mld metrów sześciennych surowca rocznie. Gazociąg ma być gotowy do końca 2019 roku, gdyż potem Rosja zamierza zaprzestać przesyłania gazu rurociągami biegnącymi przez terytorium Ukrainy.

Polska, kraje bałtyckie i Ukraina sprzeciwiają się temu projektowi.

Rząd Niemiec wspiera Nord Stream 2 utrzymując, że projekt ten ma charakter biznesowy, a nie polityczny. W finansowaniu przedsięwzięcia uczestniczą niemieckie koncerny Uniper i Wintershall oraz francuski Engie, austriacki OMV i brytyjsko-holenderski Royal Dutch Shell.

>>> Czytaj też: Niemieccy ekolodzy chcą od rządu wycofania się z Nord Stream 2