Przybysze ze Wschodu chcą mieszkać nad Wisłą dłużej i mieć stabilną pracę, zamiast dorywczej. Dla naszej gospodarki to bardzo dobra tendencja
Stanisław Szwed, wiceminister rodziny i pracy, mówi DGP, że taki generalny wniosek można wysnuć na podstawie najnowszych danych z rynku pracy, jakimi dysponuje jego resort.
– Następuje urealnienie liczby przyjazdów. Bardziej opłaca się otrzymać wizę i pozwolenie na pracę, niż pracować w ramach oświadczenia. To efekt, o jaki nam chodzi. Powinna następować zamiana typu imigracji z krótko- na długoterminową – mówi DGP wiceminister Stanisław Szwed.
To, że spada liczba oświadczeń na pracę dla Ukraińców, na pozór jest złą informacją. Po pierwszych czterech miesiącach tego roku ten rodzaj zatrudnienia dotyczył 464 tys. osób, rok wcześniej 615 tys. Spadek jest więc duży, wyniósł aż jedną czwartą. Powód jednak jest w dużym stopniu czysto statystyczny: zmieniły się zasady rejestracji pracy na oświadczenia. Od stycznia tego roku trzeba za nie zapłacić 30 zł (za każde), a dodatkowo pracodawca powinien realnie imigranta zatrudnić. Te zmiany prowadzą do tego, że mniej jest „pustych” oświadczeń, bowiem w poprzednich latach, jak szacował resort rodziny i pracy oraz demografowie, zarejestrowane oświadczenia były wykorzystywane w 60 proc.
Reklama
– Liczba oświadczeń w zeszłym roku była niewspółmiernie duża do faktycznej liczby Ukraińców, którzy do nas przyjechali. Wydano 1,8 mln oświadczeń dla 1,1 mln cudzoziemców. Jaka część została wykorzystana, dokładnie nie wiemy, dlatego wprowadziliśmy zmiany – mówi Stanisław Szwed.
Równocześnie ze spadkiem oświadczeń rośnie liczba zezwoleń na pracę. I to druga przesłanka, by stawiać tezę o jakościowej zmianie imigracji z Ukrainy. Do kwietnia było ich niemal 100 tys., aż o 40 proc. więcej niż rok temu. To forma znacznie lepsza od oświadczeń, na których imigrant może pracować najwyżej pół roku, po czym musi wrócić do siebie. W przypadku zezwoleń praca może trwać do trzech lat, po czym może być przedłużona.
– Widać, że następuje stabilizacja zatrudnienia Ukraińców w Polsce z pracy krótkoterminowej na taką w dłuższym okresie. Zapewne związane jest to także ze zmianą zatrudnienia w poszczególnych branżach; oświadczenia są popularne przy pracach sezonowych, np. w rolnictwie, podczas gdy pracowników z Ukrainy szuka także przemysł, gdzie zatrudniani są na dłużej – mówi demograf prof. Maciej Duszczyk. W efekcie rośnie relacja liczby zezwoleń do liczby oświadczeń. Jeszcze rok temu było to jeden do dziesięciu, a w tym roku jedno zezwolenie przypada już na pięć oświadczeń.
A to właśnie pracujący na zezwoleniach dają więcej korzyści polskiej gospodarce. Są zatrudniani w pełni legalnie, z opłaceniem wszystkich składek i podatków, na ogół za wyższe wynagrodzenia niż pracujący na oświadczeniach. Do tego – ponieważ przebywają w Polsce znacznie dłużej – jest większa szansa, że zostaną tu na stałe i sprowadzą rodzinę. Obecnie, jak szacuje prof. Duszczyk, liczba Ukraińców przebywających w Polsce waha się od nieco pół miliona zimą do ponad miliona latem, co związane jest z rocznym rytmem rynku pracy.
– Takie trendy bardzo cieszą. Ukraińcy powinni uwalniać się z huśtawki krótkookresowego zatrudnienia, które jest mało stabilne i związane z wieloma patologiami. Dlatego ważna jest promocja innych form dających stabilizację, a to właśnie jest związane z zatrudnieniem na zezwoleniach – podkreśla prof. Duszczyk.
Informacje z innych źródeł również wskazują na to, że Ukraińcy przyjeżdżający do Polski to coraz częściej osoby chcące zostać tu na dłużej i legalnie. Świadczą o tym np. dane przywoływane przez Narodowy Bank Polski w opublikowanym kilka tygodni temu raporcie na temat Ukraińców w Polsce. Wynika z nich, że rośnie liczba osób, które starają się legalizować pobyt. Według danych Urzędu do spraw Cudzoziemców liczba obywateli Ukrainy, którzy na koniec I połowy 2017 r. posiadali ważne dokumenty potwierdzające prawo pobytu na terytorium naszego kraju, wyniosła 128 tys. Choć autorzy raportu NBP zwracają uwagę, że nie jest to zjawisko jednorodne. I np. na ścianie wschodniej jest relatywnie więcej imigrantów z Ukrainy, którzy wiążą przyszłość z Polską. Przykładowo w Lublinie około jedna trzecia Ukraińców ma już Kartę Polaka, a na oświadczenia pracuje jedynie 18 proc. przyjezdnych zza Buga.
Dla porównania: w Warszawie Ukraińców z kartą jest ledwie 11,9 proc. i aż 64,8 proc. pracowało na podstawie oświadczeń. Na przykładzie tych samych badań dokładnie widać, jakie znaczenie ma forma zatrudnienia. W Lublinie, gdzie praca na oświadczenia jest stosunkowo mało popularna, ok. 12 proc. Ukraińców to wykwalifikowani robotnicy, dość dużo jest też specjalistów, np. lekarzy czy prawników – około 12,1 proc. Dla porównania na Mazowszu wykwalifikowanych robotników i rzemieślników jest prawie 22 proc., a reszta zawodów nie ma istotnego znaczenia w statystykach.
Eksperci zwracają uwagę, że jakość imigracji zaczyna mieć znaczenie dla polskiej gospodarki, bo coraz trudniej będzie tę imigrację zwiększać. Jej poziom już jest bardzo wysoki.
– Na pewno wyczerpuje się potencjał imigracyjny z Ukrainy, dlatego jest tak ważne, że udaje się emigrantów zatrzymywać na zezwoleniach na pracę. Zmniejsza to ryzyko, że wyjadą na Zachód – zauważa prof. Duszczyk. Taką tezę potwierdzają dane Straży Granicznej. Do kwietnia tego roku liczba przekroczeń polskiej granicy przez Ukraińców była o 300 tys. niższa niż rok temu (o 10 proc. mniej). Ale Straż Graniczna nie prowadzi rozróżnienia osób przekraczających granicę w celach zarobkowych pod kątem tego, na jakiej zasadzie są zatrudniane: oświadczeń czy zezwoleń.
Imigracja powinna stać się obecnie głównym sposobem ratowania się przed problemami demograficznymi. Jak wskazują prognozy, liczba osób w wieku produkcyjnym do roku 2020 zmniejszy się aż o ponad milion w porównaniu z 2015 r. Do 2030 ubędzie jeszcze dodatkowo 2,5 mln. ⒸⓅ

>>> Czytaj także: Polskie matki są coraz lepiej wykształcone. Oto dane GUS