Bułgarski parlament dokonał w czwartek zmian na stanowiskach ministrów spraw wewnętrznych, transportu oraz rozwoju regionalnego. Szefowie trzech resortów podali się do dymisji, biorąc polityczną odpowiedzialność za wypadek drogowy, w którym zginęło 17 osób.

Do wypadku doszło pod koniec sierpnia niedaleko od Sofii na śliskiej i, jak się okazało, wadliwie wyremontowanej drodze. W toku śledztwa stwierdzono szereg niedociągnięć i malwersacji, do których doszło podczas remontu. Ministrowie podali się do dymisji pod koniec sierpnia.

Na czele resortu rozwoju regionalnego stanęła dotychczasowa posłanka Petia Awramowa, transportu – długoletni pracownik administracji państwowej Rosen Żeliazkow.

Najwięcej kontrowersji wzbudziła kandydatura na stanowisko szefa MSW dotychczasowego szefa służb operacyjnych komisarza Mładena Marinowa. Po raz pierwszy od 1990 r. Bułgaria będzie miała ministra spraw wewnętrznych, który nie jest cywilem, lecz oficerem. Według prezydenta Rumena Radewa, z którym kandydatura musiała być uzgodniona, „jest to paradoksalne, że (dotychczasowego – PAP) ministra zmieniono z powodu złej pracy policji, a na jego miejsce wybrano człowieka, który planował pracę policji oraz koordynował i kierował nią”.

Nowych ministrów wybrano głosami posłów rządzącej koalicji partii premiera Bojko Borisowa GERB (Obywatele na rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii) i nacjonalistycznego sojuszu Zjednoczeni Patrioci. Przeciw wypowiedzieli się deputowani opozycyjnej Bułgarskiej Partii Socjalistycznej (BSP) i partii tureckiej mniejszości DPS (Ruch na rzecz Praw i Swobód). Ich zdaniem nowi ministrowie nie potrafią przywrócić zaufania do gabinetu. Rząd powinien podać się do dymisji i otworzyć drogę do przedterminowych wyborów parlamentarnych - podkreślili w czwartek liderzy BSP i DPS.

Reklama

Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)

>>> Polecamy: Węgry - gospodarcza czarna owca Europy. Następne pokolenie zapłaci za błędy władzy?