Dosyć nieoczekiwana zmiana w stosunku do chińskich inwestorów nastąpiła niedawno w niektórych krajach UE. Z jednej strony zabiegają o chińskie BIZ - szczególnie kraje Europy Środkowo-Wschodniej, a z drugiej obawiają się chińskiej ekspansji kapitałowej.

Obawy te związane są z ryzykiem utraty na rzecz chińskich inwestorów największych i najbardziej znanych na rynku globalnym europejskich przedsiębiorstw i marek. Dotyczą także sfery bezpieczeństwa. W ostatnim czasie chińscy inwestorzy starają się bowiem przejąć większościowe pakiety akcji w europejskich firmach produkujących różne wyroby finalne i półprodukty dla przemysłu obronnego - także dla kooperujących z nimi firm amerykańskich. Przewodniczący KE Jean-Claude Juncker zapowiedział wprowadzenie w życie procedur, których zadaniem będzie szczegółowe zbadanie planowanych chińskich BIZ we wszystkich krajach Unii i ich zablokowanie w przypadku zagrożenia bezpieczeństwa któregokolwiek z krajów członkowskich.

Nie wszystkie kraje UE przyjęły tę propozycję z jednakowym entuzjazmem. Niektóre z nich chcą, aby wprowadzenie zakazu kupowania europejskich firm przez chińskich inwestorów dotyczyło tylko zagrożenia szeroko zresztą pojętego bezpieczeństwa (także ekonomicznego) oraz tylko chińskich BIZ wspieranych nie tylko finansowo przez rząd w Pekinie. To ostatnie może być trudne do ustalenia, gdyż Chiny od początku bieżącego stulecia wypracowały i wdrożyły szereg dosyć zakamuflowanych form wspierania zarówno prywatnych, jak i państwowych firm inwestujących za granicą. Aktywność chińskich inwestorów w Europie zwiększa się z roku na rok, podobnie zresztą jak i w pozostałych regionach świata. Jednak Europa zaczyna się bać chińskich inwestorów, którzy nie we wszystkich krajach UE angażują kapitał w projekty typu greenfield.

>>> Czytaj też: Wielki "game changer" dla rynków. Chiny otwierają swój system finansowy na zagraniczny kapitał

Amerykanie mają bardziej restrykcyjne podejście niż Unia

Reklama

We wrześniu bieżącego roku chińskie BIZ w Europie wyniosły 46 mld dolarów, a w USA 45 mld dolarów. W tym ostatnim kraju chińskie firmy inwestują głównie w takie branże, jak przemysł lekki i spożywczy, usługi i nieruchomości, a w Europie w przemysł maszynowy, technologie informacyjne i najnowsze systemy ułatwiające digitalizacje produkcji. Warto podkreślić, że w bieżącym roku władze USA zablokowały chińskim inwestorom planowane przejęcia firm amerykańskich o wartości aż 58,7 mld dolarów, a w Europie ten sam zakaz objął planowane transakcje w wysokości 16,3 mld dolarów. Innymi słowy władze w Waszyngtonie prowadzą bardziej restrykcyjną politykę w stosunku do chińskich i innych zagranicznych inwestorów niż władze Unii. W bieżącym roku najwięcej chińskich BIZ „napłynęło” do Niemiec, Wielkiej Brytanii i małej Finlandii. Z kolei biorąc za punkt odniesienia udział chińskich BIZ w PKB krajów europejskich, to pod tym względem „prowadzi” Portugalia, gdzie udział ten wynosi 3,3%, a na kolejnych dwóch miejscach są Irlandia (3,2%) i Węgry (3,2%).

Komisja Europejska i władze niektórych krajów Unii podejrzewają, że głównym motywem działalności chińskich inwestorów w Europie niekoniecznie jest osiąganie odpowiednio wysokich zysków, lecz raczej uzyskanie dostępu do najnowszych technologii i menedżerskich metod zarządzania. Inwestorzy ci starają się realizować politykę władz w Pekinie, której celem jest zrównanie się w ciągu najbliższych 10 lat pod względem posiadanych technologii z krajami zachodnimi i uzyskanie dominującej pozycji w gospodarce światowej.

Stany Zjednoczone mają federalny urząd do spraw kontroli inwestycji zagranicznych, który skutecznie przeciwdziała przejęciom krajowych firm przez zagranicznych inwestorów w sytuacji, kiedy zagrożone jest bezpieczeństwo kraju lub interesy firm amerykańskich. Unia, jak dotąd, nie ma takiego urzędu czy też komisji, która zajmowałaby się oceną transakcji zagranicznych inwestorów związanych z przejmowaniem często wiodących w danej branży firm europejskich. Poszczególne kraje członkowskie mają różne urzędy i agencje ds. inwestycji i handlu, które do niedawna niespecjalnie sprzeciwiały się niekontrolowanemu napływowi chińskich BIZ. A chińscy inwestorzy bardzo starannie wybierają cele swoich przejęć. W 2012 roku przejęli kontrolę nad takimi europejskimi gigantami jak np. szwajcarski agrochemiczny koncern Syngenta czy niemiecka firma Putzmeister, która jest jednym z największych na świecie producentem maszyn do transportu, pompowania i podawania mieszanek betonowych. Firma ta posiada swoje zakłady produkcyjne w 11 krajach świata.

Polska liczy na więcej pieniędzy z Chin

Polska podpisała w Chinami porozumienie o strategicznym partnerstwie w 2011 roku i pełni nieformalną rolę lidera w relacjach gospodarczych z Państwem Środka wśród 16 krajów Europy Środkowej i Wschodniej. Nie przyczyniło się to jednak do większego napływu chińskich BIZ do naszego kraju. Liderem pod tym względem pozostają nadal Węgry, które najwcześniej, na początku bieżącego stulecia otworzyły się na współpracę z chińskimi inwestorami. Natomiast ostatnim krajem omawianego regionu, który dopiero w kwietniu br. opracował i wdrożył „Strategię Rozwoju Stosunków Gospodarczych z Chinami w latach 2017-2020” jest Słowacja. Chińscy inwestorzy nie byli dotychczas zainteresowani lokowaniem pieniędzy w tym kraju. Zdaniem władz Słowacji ma się to wkrótce zmienić, gdy tylko dojdzie do przejęcia w kwietniu przyszłego roku przez Hesteel Group huty żelaza w Koszycach, która została wydzierżawiona amerykańskiemu koncernowi US Steel. Umowa dzierżawy wygasa na początku przyszłego roku i chiński Hesteel zamierza kupić tę hutę za 1,6 mld dol plus dodatkowo zainwestować w jej modernizację 1-2 mld dolarów.

Polska także liczy na większy niż dotychczas napływ chińskich BIZ. Inwestorzy z Chin są bowiem zainteresowani udziałem w budowie największego portu lotniczego w naszym kraju oraz polskimi portami morskimi. Od października bieżącego roku trwają negocjacje z chińskim koncernem Cosco, który wyraził zainteresowanie dzierżawą i rozbudową największych, naszych portów morskich. Negocjacje te mogą jednak potrwać bardzo długo i niekoniecznie muszą doprowadzić do przejęcia w najbliższym czasie części jakiegoś naszego portu przez chińskiego armatora Cosco, który posiada 311 własnych kontenerowców i jest czwarta, największą na świecie firmą wśród armatorów kontenerowych. Warto pamiętać o tym, że Chińczycy są bardzo trudnymi partnerami. W ostatnim czasie Polska i inne kraje naszego regionu poświęciły wiele energii i podjęły wiele starań w kierunku intensyfikacji współpracy gospodarczej z Chinami. Nie przełożyło się to niestety w ostatnich pięciu latach ani na wzrost eksportu z krajów Europy Środkowej i Wschodniej do Chin ani też na większy napływ chińskich BIZ do naszego regionu.

>>> Czytaj też: Trump o handlu z Chinami: Obecny bilans jest nie do zaakceptowania