Według prognoz niedobór kierowców będzie się pogłębiał. Przy stałym wzroście przewozów towarów w 2022 r. w tym zawodzie może już brakować 200 tys. osób. Średni wiek kierowców jest teraz dość wysoki, a młodzi ludzie nie garną się do pracy na tym stanowisku. Powód? Zawód postrzegany jest jako mało atrakcyjny. Brakuje także odpowiedniego programu szkoleń.
Propozycje, które miałyby zwiększyć dostępność zawodu kierowcy oraz dopływ nowych pracowników, zgłosili właśnie eksperci z Business Center Club.
– Liczymy na większe wsparcie ze strony rządu dla branży transportowej w Polsce, która musi utrzymać swoją konkurencyjność na rynku europejskim – mówi Adam Juniszewski, przewodniczący Komisji BCC ds. transportu, która wystosowała apel do rządu.
Organizacja ocenia, że jedną z barier wejścia do zawodu kierowcy są bardzo wysokie koszty uzyskania niezbędnych uprawnień. Według szacunków wynoszą one łącznie około 10 tys. zł. Tymczasem jeszcze w latach 90. XX w. bezpłatne szkolenia szoferów były prowadzone w ramach służby wojskowej. W efekcie kierowcy często byli rekrutowani z szeregów byłych żołnierzy. Bezpłatne szkolenia prowadziły także Przedsiębiorstwa Komunikacji Samochodowej zwane popularnie PKS-ami. Zdaniem przedstawicieli branży transportowej rząd powinien zagwarantować odpowiednie dotacje dla urzędów pracy na prowadzenie szkoleń z zakresu kwalifikacji zawodowych kierowców na prawo jazdy kategorii C+E. Dofinansowane powinny być także szkolenia z obsługi tachografów.
Reklama
Dodatkowo BCC proponuje także wykorzystanie do szkoleń symulatorów aut ciężarowych, które znajdują się w niektórych wyższych szkołach technicznych, m.in. Politechnice Wrocławskiej. Wymagałoby to określenia możliwych ram współpracy uczelni i firm transportowych.
Według ekspertów potrzebna jest także zmiana wizerunku zawodowego kierowcy. Według BCC nowi adepci w tym zawodzie to często ludzie o szerokich horyzontach, którzy szukają w pracy nie tylko dobrego wynagrodzenia, ale także chcą się uczyć języków obcych czy rozwijać w dziedzinie logistyki.
Eksperci zaznaczają, że do zmniejszenia problemu braku kierowców przyczyniłoby się też większe otwarcie na pracowników spoza Polski. Administracja państwowa powinna się koncentrować na upraszczaniu procedur związanych z zatrudnianiem osób z zagranicy.
Branża transportowa liczy także, że rząd bardziej zaangażuje się na arenie europejskiej w walkę o rozwiązania korzystne dla polskich przedsiębiorców. Chodzi o zmiany, które złożą się na Pakiet Mobilności. W apelu BCC do rządu czytamy m.in.: „Autorami Pakietu Mobilności są dwie europejskie potęgi transportowe, tj. Niemcy i Francja. Pakiet mówi o uporządkowaniu przepisów wszystkich przewoźników europejskich oraz ma teoretycznie chronić kierowców poprzez większe ograniczenia dotyczące odpoczynku, czasu przebywania poza macierzystą siedzibą firmy lub kabotażu. Według obserwatorów i przedsiębiorców transportowych z Polski i Europy Wschodniej jest to obrona własnych firm niemieckich i francuskich”.
Polscy przewoźnicy mówią wprost, że Pakiet Mobilności to duże zagrożenia dla polskich firm i nie przyniesie on żadnych korzyści. „Przewiduje się, że wprowadzenie całego Pakietu Mobilności może spowodować upadek części polskich przedsiębiorstw transportowych obsługujących przewozy międzynarodowe, a tym samym przejęcie polskich kierowców przez firmy niemieckie lub francuskie” – zaznaczają autorzy apelu.
Przedsiębiorcy obawiają się zwłaszcza przepisów o delegowaniu pracowników. Jak przypomina BCC, pojawiły się m.in. propozycje opłacania składek na ubezpieczenie społeczne dla kierowców w kraju, przez który przejeżdżają. „Branża transportowa oczekiwałaby od polskiego rządu neutralizacji tego pomysłu poprzez działania legislacyjne w Komisji Europejskiej, przed ostatecznym wprowadzeniem Pakietu Mobilności” – podkreśla Business Center Club.
Nie wiadomo, czy polskiemu rządowi rzeczywiście uda się spowodować, by rozwiązania niekorzystne dla rodzimych przedsiębiorców nie weszły w życie. Minister infrastruktury Andrzej Adamczyk w ostatnim czasie przekonuje, że dąży do zablokowania Pakietu Mobilności w proponowanym kształcie. Niedawno stwierdził, że zawarte tam propozycje są „protekcjonizmem wymierzonym przeciwko tym, którzy swoją ciężką pracą, bez pomocy państwa, wypracowali pozycję w transporcie europejskim”.
Szacuje się, że polskie firmy transportowe stanowią 25 proc. europejskiego rynku. ©℗