To wszystko za sprawą nowelizacji ustawy – Prawo wodne (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 2268 ze zm.), która czeka już na podpis prezydenta RP. Zakłada ona również, że to Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie (PGGWP) przejmie od Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej uprawnienia właścicielskie Skarbu Państwa nad śródlądowymi drogami wodnymi o szczególnym znaczeniu transportowym. To z kolei pozwoli pobierać za nie opłaty, które wpłyną bezpośrednio do PGGWP.
Poza zapewnieniem dodatkowego i stabilnego źródła finansowania dla rządowego regulatora nowela wprowadza też wiele zmian kluczowych dla samorządowców, które mają przyspieszyć i usprawnić postępowania administracyjne. Uszczegółowione zostaną m.in. wymogi dotyczące decyzji określających charakter wód, ustalających linię brzegu, zwalniających z zakazów obowiązujących na obszarach szczególnego zagrożenia powodzią. Szybciej mają być też wydawane zgody wodnoprawne, również w przypadkach wymagających zgłoszenia, czyli dokonywanych w trybie „milczącej zgody”.
Nowelizacja przewiduje ponadto, że w pozwoleniach wodnoprawnych maksymalna ilość pobieranej wody oraz wprowadzanych ścieków będzie określana w metrach sześciennych na sekundę. Opłaty za usługi wodne, ustalone w pozwoleniach wodnoprawnych wydanych przed 1 stycznia 2018 r., określano w metrach sześciennych na godzinę. ©℗
Wyjaśnienie
Reklama
W artykule „Wodny fiskalizm najpierw uderzy w gminy, potem w ludzi” z 28 sierpnia 2019 r. błędnie zinterpretowałem szacunki Izby Gospodarczej Wodociągi Polskie, przez co zasugerowałem, że podwyżki dla mieszkańców mogą sięgnąć 50 proc. Z ustaleń IGWP wynika zaś, że po planowanych zmianach wzrost opłat wyniesie średnio 205 proc., co nie jest tożsame z automatycznym wzrostem cen dla odbiorców końcowych. Szacunki o 50-proc. wzroście nie pochodzą od przedstawicieli IGWP. Za pomyłkę przepraszam.