Nawet jeśli roszczenia poszkodowanych nie będą zbyt wysokie, to skala całej sprawy może się okazać dla szkoły bardzo dotkliwa. Nie tylko wizerunkowo, ale też finansowo.
W miniony czwartek SGGW zamieściła w internecie komunikat, w którym poinformowała o potencjalnym wycieku danych. Potencjalnym, bo nie wiadomo, czy rzeczywiście ktoś je przechwycił i będzie chciał wykorzystać. Pewne jest natomiast, że znajdowały się one na dysku przenośnego komputera, który został skradziony. Chodzi o tak szczegółowe informacje, jak: PESEL, seria i numer dowodu osobistego, adres zamieszkania czy nawet numer telefonu. Sama dyrekcja uczelni przyznaje, że dane takie mogą zostać wykorzystane przez przestępców np. do zaciągnięcia pożyczki.
Ale nawet jeśli nic takiego się nie stanie, a do wycieku danych nie dojdzie (bo np. złodziejowi nie uda się odblokować laptopa albo zostanie on zawczasu odnaleziony), to poszkodowani mogą się domagać zadośćuczynienia. I zapowiadają, że to zrobią.
Założona ad hoc w mediach społecznościowych grupa „Pozew zbiorowy w sprawie RODO SGGW” wczoraj, czyli zaledwie kilka dni po ujawnieniu sprawy, liczyła już prawie 14 tys. członków. Inicjatorzy akcji nawiązali współpracę z kancelarią prawną, która będzie reprezentować chętnych. Okazało się jednak, że pozwy muszą być składane indywidualnie, gdyż sprawa nie kwalifikuje się na pozew zbiorowy.
Reklama
– Nasze zarzuty są proste: nie wdrożono odpowiednich rozwiązań technicznych pozwalających na przetwarzanie danych osobowych zgodnie z RODO – komentuje Kinga Rozmuszyńska, jedna z inicjatorek pozwania uczelni.
Prawnicy przyznają, że RODO daje podstawy do roszczeń. Zastrzegają jednak, by nie spodziewać się wysokich kwot. Raczej setek niż tysięcy złotych. Tyle że przy takiej skali problemu nawet stosunkowo niskie rekompensaty mogą się okazać bardzo dotkliwe dla SGGW. ©℗ B1