Pośrednicy w obrocie nieruchomości odczuwają wyraźny spadek liczby zawieranych transakcji.
- Klientów zainteresowanych kupnem mieszkania nie jest mniej, ale mają problemy z uzyskaniem kredytu, więc do transakcji dochodzi rzadko. Według mnie spadek liczby transakcji na pewno przekracza 20 proc. - mówi Janusz Szmidt, prezes Warszawskiego Stowarzyszenia Pośredników w Obrocie Nieruchomościami.
Nie jest tajemnicą, że niektóre biura nieruchomości mają w tym roku ponad 50-procentowy spadek liczby obsługiwanych transakcji. Cały czas wydłuża się też średni okres oczekiwania na sprzedaż nieruchomości.
- W tej chwili oferty mieszkaniowe czekają na klienta co najmniej trzy miesiące - twierdzi prezes Szmidt.
Reklama
Nim mieszkanie uda się sprzedać, musi je najpierw odwiedzić kilkadziesiąt osób. Klienci przychodzą, oglądają, później sprawdzają, czy mają zdolność kredytową i często czekają na spadek cen.
Na rynek nadal napływają nowe mieszkania oddawane przez deweloperów, a pula mieszkań używanych do sprzedaży wcale się nie zmniejsza. W tej sytuacji nieco bardziej elastyczni zaczynają być sprzedający. Pośrednicy twierdzą, że ceny transakcyjne są często o 15 proc. niższe od tych ofertowych. W dzielnicach centralnych, gdzie buduje się mniej i oferta mieszkaniowa jest mniejsza, marża negocjacyjna jest zwykle mniejsza. Coraz częściej zdesperowany sprzedający decydują się wziąć na siebie całą opłatę związaną z pośrednictwem. Do tej pory zwyczajowo każda ze stron płaciła pośrednikowi po 2,5 proc. wartości nieruchomości.
Klienci, którzy w nowej sytuacji nie mogą jednak kupić nawet takiego tańszego mieszkania, decydują się na najem.
- W tej chwili największe dochody mamy z najmu. W tym wypadku liczba transakcji na pewno się nie zmniejszyła - twierdzi Jerzy Sobański z Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości.