"Fundamenty wskazują na to, że deprecjacja polskiej waluty nie jest uzasadniona. Zarówno projekt przyszłej ścieżki rozwoju gospodarczego, jak i inne wskaźniki makroekonomiczne wskazują na to, że ta obecna deprecjacja nie wynika z racjonalnych decyzji inwestorów, ale być może z emocji, a może ma także inne podłoże" - powiedział Skrzypek dziennikarzom w piątek.

Złoty tracił ostatnio wyraźnie wobec euro - ponad 7 proc. w ciągu ostatniego tygodnia, jednak w czwartek w połowie dnia zaczął odrabiać straty, a w piątek jego kurs się ustabilizował. Według analityków, przyczynami deprecjacji może być: negatywne nastawienie do walut rynków wschodzących; ryzyko związane z ekspozycją polskich przedsiębiorstw na opcje walutowe, uświadomienie sobie, że Polskę jednak także czeka odczuwalne spowolnienie gospodarcze; niektórzy sugerują jednak działania spekulacyjne - wskazując przy tym na informacje, że jeden podmiot zagraniczny posiada blisko 40 proc. wszystkich krótkich pozycji na kontraktach terminowych na indeks WIG20, co było przyczyną ograniczenia wahań kursów przez GPW na piątkowej sesji.

Skrzypek podkreślił jednak w piątek, że jest spokojny o przyszłość polskiej waluty. Dodał, że obecne przewartościowanie złotego może - paradoksalnie - przynieść korzyści. Dotyczy to głównie eksporterów, którzy dzięki słabszemu złotemu mogę neutralizować negatywny wpływ spowolnienia gospodarczego za granicą.

"W przyszłym roku kontrybucja eksportu do PKB nie będzie gorsza niż obecnie" - powiedział Skrzypek.

Reklama

Jednak szef banku centralnego ma obawy co do wzrostu gospodarczego w przyszłym roku - nawet co do możliwości osiągnięcia poziomu 2,8%, co przewidywała październikowa projekcja inflacyjna NBP.

"Jest szereg ryzyk, że dynamika wzrostu gospodarczego może być w przyszłym roku niższa niż wskazywała na to projekcja październikowa. Niemniej będzie to wyraźnie wzrost w stosunku do krajów, które powoli wchodzą w recesje"

Dodał, że widzi też pewne szanse, iż wzrost będzie wyższy, ale jego zdaniem, wymagają one zdecydowanych działań po stronie rządu, NBP i Komisji Nadzoru Finansowego.

W czwartek pojawiła się pierwsza prognoza, według której polskiej gospodarce grozi recesja - Danske Bank prognozuje, że polski PKB skurczy się w 2009 r. o 0,5 proc. - dotychczas najbardziej pesymistyczne prognozy mówiły o 0,4 proc. wzrostu (BNP Paribas), zaś Ministerstwo Finansów podtrzymuje niedawno aktualizowana prognozę 3,7 proc. (wobec 5-5,5 proc. oczekiwanych w tym roku). Prognozy analityków bankowych przeważnie nie przekraczają 3 proc.