Amerykańska korporacja coraz lepiej sobie radzi na polskim rynku. Ale właśnie zbliża się do niej taran, który może ją rozjechać: fiskus.
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna

Podczas gdy przedstawiciele Ubera zastanawiają się nad wdrożeniem nowych usług nad Wisłą, w pocie czoła pracują także pracownicy w urzędach skarbowych. I pierwsze efekty aktywności tych ostatnich już widać. Dowód?

31 stycznia br. Urząd Skarbowy w Starachowicach nałożył pierwszy w historii mandat karny skarbowy w wysokości 200 zł na kierowcę współpracującego z Uberem za wykroczenie polegające na braku księgowania przychodów przy użyciu kasy fiskalnej. Korporacja przez lata zapewniała, że kierowcy ich nie potrzebują.

Z naszych informacji wynika jednak, że to dopiero pierwszy krok w walce z firmą. Jak się bowiem dowiedzieliśmy, postępowania prowadzą już m.in. urzędy skarbowe w Gdańsku oraz Warszawie. I to na dużą skalę. W jednej ze spraw stołeczni funkcjonariusze podejrzewają, że jeden z podatników oszukał państwo na ponad 370 tys. zł. Chodzi o prosty mechanizm: kierowca świadczy usługę, ale nie wydaje żadnego paragonu. I w efekcie nie odprowadza od zrealizowanego przewozu VAT.

Reklama

Nieoficjalnie w jednym z urzędów słyszymy: – Skala naruszeń może być ogromna. I przez lata tę kwestię pomijano. Teraz chcemy to naprawić.

To kolejna zła wiadomość dla Ubera i kierowców z nim współpracujących. Bez wątpienia ostatnie miesiące i starcia z urzędnikami to dla nich pasmo porażek. Pod koniec stycznia do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów trafiło zawiadomienie ELE Taxi dotyczące działalności amerykańskiego potentata. Pojawia się w nim zarzut stosowania przez Ubera porozumień ograniczających konkurencję. Wkrótce do sądu ponownie zostanie złożony pozew Związku Zawodowego Taksówkarzy „Warszawski Taksówkarz” i NSZZ „Solidarność” Taksówkarzy (który został w połowie stycznia zwrócony przez Sąd Okręgowy w Warszawie z powodów formalnych). Opracowywany jest również pozew zbiorowy taksówkarzy.

Pod koniec ubiegłego roku pojawiły się zaś pierwsze prawomocne wyroki krakowskich sądów nakładające kary za brak licencji przewozowej. „Okoliczności czynu i wina obwinionego nie budzą wątpliwości” – wskazywał krakowski sąd w orzeczeniu z 10 sierpnia 2016 r. (sygn. akt II W 3092/16/S). Krótko mówiąc: na szyjach kierowców Ubera zaciska się pętla.

Ich zdaniem – jak i wielu klientów – to efekt coraz większej popularności usługi oraz zadowolenia z jej poziomu.

– Cenię sobie korzystanie z Ubera, bo jest taniej niż w przypadku normalnych taksówek, a aplikacja działa bardzo sprawnie – przyznaje Marcin, mieszkaniec Warszawy. Przypomnijmy, że w maju ubiegłego roku UOKiK wypowiedział się pozytywnie, wskazując, że jest to usługa, która działa w interesie konsumentów, stymulując konkurencję na rynku. Ograniczają ją zaś przede wszystkim przestarzałe przepisy. W innych krajach europejskich Uber wciąż blokowany jest nie przez konsumentów, lecz przez konkurencję w postaci taksówkarzy. W wyniku ich działań aplikacja borykała lub wciąż się boryka z problemami m.in. w Hiszpanii, Francji, Szwecji, Niemczech oraz na Węgrzech.

>>> Polecamy: Uber zatrudnił byłego inżyniera NASA. Firma pracuje nad latającymi autami

Jaka może być przyszłość Ubera w Polsce?

– Mandaty karne oraz postanowienia sądów nie pozostawiają wątpliwości, że kierowcy Ubera muszą w końcu zacząć respektować przepisy prawa, czyli posiadać kasę fiskalną oraz licencję przewozową. Amerykańska firma powinna zaś wymagać ich od swoich partnerów, a nie tylko zasłaniać się tym, że w umowie istnieje zapis zobowiązujący kierowców do przestrzegania prawa lokalnego – komentuje Wiesław Szanduła, główny specjalista w Urzędzie Miasta Krakowa. Wtóruje mu Maciej Trąbski, radca prawny w kancelarii GESSEL, która reprezentuje Ele Taxi.

– Zarówno brak licencji, jak i posiadania kasy fiskalnej są ewidentnym przejawem łamania prawa. Cała siła Ubera tkwi jedynie w tym, że mechanizmy kontroli państwa są wciąż niedoskonałe – wskazuje mec. Trąbski. Przedstawiciele biura prasowego Ubera przekonują jednak, że na działalności kierowców oraz firmy Uber nie cierpią ani konsumenci, ani też Skarb Państwa.

– W Uberze każdy przejazd jest zapisany w systemie, łącznie z datą, godziną i kwotą za przejazd, a po każdym kursie wystawiana jest faktura. W związku z tym nie ma możliwości uniknięcia płacenia podatków, a wszystkie płatności są przejrzyste i łatwe do prześledzenia przez odpowiednie urzędy – słyszymy w biurze prasowym Ubera. Zdaniem wielu ekspertów polskie prawo wymaga pilnej aktualizacji i dostosowania do nowych potrzeb przedsiębiorców i konsumentów. I najpierw należy przeprowadzić reformę, a dopiero później myśleć o odpowiedzialności skarbowej za naruszenia. W przeciwnym razie administracja państwowa zabije rozwiązanie, które ogrom Polaków uważa za potrzebne.

Arkadiusz Pączka, zastępca dyrektora generalny Pracodawców RP, podkreśla, że obowiązek posiadania kas fiskalnych powoli staje się archaiczny, bo Polacy coraz chętniej korzystają z transakcji bezgotówkowych.

– Papierologia jest zaś wymieniana przez przedsiębiorców jako pierwsza z bolączek utrudniających im codzienne funkcjonowanie – uważa Pączka. Jego zdaniem obszar przewozów taksówkarskich powinien pozostać uregulowany tak samo jak dotychczas. Konieczne jest jednak uporządkowanie legislacyjne innych, coraz bardziej popularnych form przemieszczania się po mieście, w tym Ubera.

– Polacy coraz chętniej korzystają z możliwości, jakie dają im nowoczesne technologie, także w obszarze transportu. Dlatego warto, żeby prawo zostało tu jasno zdefiniowane – mówi ekspert. Póki co biuro prasowe Ubera zapewnia, że w razie jakichkolwiek problemów kierowcy korzystający z aplikacji mogą liczyć na każde wsparcie, jakiego będą potrzebować.

>>> Czytaj też: Służby na tropie kierowców. Grozi nam drogowy Panoptikon