Ruhrgas, który 26 proc zapotrzebowania pokrywa rosyjskim gazem, może go zastąpić paliwem z Holandii, Norwegii i oryginalnych źródeł niemieckich. Dlatego firma z Essen zapewniła swych klientów o ciągłości dostaw.

Zaś w Austrii, która pokrywa aż 51 proc. potrzeb rosyjskim gazem, spółka energetyczna OMV przyznała, że ma wystarczające zapasy paliwa.

Podobna opinię wyraziła węgierska firma FGSZ Zrt, należąca do koncernu Mol Nyrt, która operuje przesyłem gazu. Węgry zużywają rocznie 14 mld m sześc. gazu i są zależne od dostaw z Rosji aż w 70 proc. Dlatego ten kraj przerwy z 2006 r. odczuł bardzo dotkliwie.

- Zabraknie nam gazu tylko wówczas, gdy konflikt będzie długotrwały - podkreśla Ben Warner, rzecznik potężnej firmy GasTerra, spółki join venture utworzonej przez rząd Holandii, koncerny Royal Dutch Shell i Exxon Mobil z siedzibą w Groningen, Holandia.

Reklama

- Muszą minąć tygodnie nim Unia Europejska zacznie mieć kłopoty. Dla Holandii ten okres jest jeszcze dłuższy, bo tylko 5 proc. potrzeb pokrywamy rosyjskim gazem - dodaje. Natomiast rzecznik włoskiego koncernu Eni odmówił komentarza. Może nie chciał denerwować premiera Berlusconiego, przyjaciela Putina.

Polska też ma zapasy

Jesteśmy przygotowani na wypadek zmniejszenia dostaw gazu z terytorium Ukrainy, mamy jednak nadzieję, że nie dojdzie do takiej sytuacji - mówi rzeczniczka PGNiG Joanna Zakrzewska.

Podkreśla, że w magazynach znajduje się gaz ziemny, który zabezpiecza zapotrzebowanie Polski na kilka tygodni.

- Na bieżąco monitorujemy sytuację, mamy przygotowane różne warianty. Możemy przekierować gaz, który płynie do Polski w ramach kontraktu jamalskiego z granicy polsko-ukraińskiej na granicę polsko- białoruską. Polacy nie muszą się obawiać, że zabraknie im gazu - zapewnia.

Dodała, że PGNiG pracuje nad dywersyfikacją dostaw gazu do Polski. W przyszłości z kierunku wschodniego do naszego kraju ma trafiać tylko 30 proc. dostaw gazowych, gdy obecnie 60 proc.