Funkcjonujący w Polsce jednotowarowy rynek energii - jak stwierdzono w uzasadnieniu projektu - "nie zapewnia odpowiednich sygnałów cenowych do utrzymania w systemie energetycznym wymaganych zdolności wytwórczych". Czyli nie zapewnia przesłanek ekonomicznych do kontynuowania udziału w rynku lub podejmowania decyzji o wejściu na ten rynek z nowymi inwestycjami. Sytuacja taka występuje w szeregu krajów, w tym i w Polsce.

Jako główną przyczynę wskazuje się niskie ceny energii, spowodowane konkurencją subsydiowanych OZE. Jednocześnie rosnąca produkcja OZE ogranicza czas pracy źródeł konwencjonalnych, przez co mają one niższe przychody. Natomiast nie znika potrzeba ich utrzymania i rozwoju dla zapewnienia bezpieczeństwa pracy systemu energetycznego.

Zgodnie z planami rządu, rozwiązaniem ma być scentralizowany rynek mocy. W modelu, który proponuje projekt ustawy, centralny nabywca - Operator Systemu Przesyłowego (PSE) - kupuje zobowiązania do dostarczenia do systemu odpowiedniej mocy w określonych sytuacjach, oraz do pozostawania w gotowości do jej dostarczenia. Zobowiązania, nazwane obowiązkiem mocowym, sprzedają na specjalnych aukcjach dostawcy mocy – wytwórcy, magazyny energii i niektórzy odbiorcy energii elektrycznej, oferujący usługę DSR, czyli ograniczenia poboru mocy na żądanie. Oferty mogą składać też podmioty reprezentujące grupy wytwórców albo odbiorców - tzw. agregatorzy. Aukcje odbywają się z określonym wyprzedzeniem.

W rezultacie np. wytwórcy energii, sprzedając swoje zobowiązania mogą pozyskać pieniądze, ułatwiające sfinansowanie inwestycji w nowe źródła. Z kolei, OSP kupuje gwarancję, że w razie kłopotów w systemie nie zabraknie mocy. Z analiz PSE wynika, że do 2035 r. konieczne będzie odtworzenie w krajowym systemie co najmniej 23 GW mocy wytwórczych. Tymczasem niedobory mocy, naruszające niezbędny margines bezpieczeństwa mogą pojawić się już od 2020 r. lub 2022 r. w zależności od scenariusza. Obecnie zainstalowana moc w kraju to 40 GW.

Reklama

Zgodnie z projektem ustawy, która ma wejść w życie od 1 stycznia 2018 r., w 2021 r. w Polsce będzie już funkcjonował rynek mocy z płatnościami za moc, a pierwsza aukcja odbędzie się trzecim roku przed okresem dostaw. Konsumenci odczują opłatę mocową w swoich rachunkach od 2021 r. Jej wysokość będzie jednak zależna od wyników aukcji, w których wygrywać będą najtańsze oferty.

Ocena Skutków Regulacji z 23 czerwca 2017 r., autorstwa Ministerstwa Energii, koszty pierwszych 10 lat obowiązywania ustawy, w tym siedmiu lat pobierania opłat, ocenia na ok. 2,11 mld zł dla odbiorców przemysłowych, 14,97 mld zł dla sektora MŚP oraz dużych przedsiębiorstw nie będących odbiorcami przemysłowymi, 6,93 mld zł dla gospodarstw domowych, 920 mln zł dla jednostek samorządu oraz 1,83 mld zł dla pozostałych.(PAP)