W czwartek rano szwajcarski frank, po wzroście o 5 groszy, był najdroższy od września 2004 roku i kosztował 2,8868 zł. Około południa ustabilizował się na poziomie 2,85 zł. Za dolara płacono 3,1844 zł, natomiast euro kosztowało 4,2076 zł.

Analitycy uważają, że waluty krajów wschodzących są szczególnie narażone na dalsze pogorszenie klimatu inwestycyjnego na świecie. I to właśnie wywindowało kursu polskich par do kilkuletnich rekordów.

Marcin Grotek, analityk walutowy z Raiffeisen Bank Polska powiedział Forsalowi, że kredytobiorców jeszcze przez jakiś czas czekają chwile strachu. „W najbliższych dniach przy panicznym kupnie franka, 3 zł będzie przekroczone a przejściowo nawet 3,10 zł. Nie wydaje mi się jednak, żeby te poziomy były do utrzymania” – powiedział analityk.

Reklama

Natomiast w dłuższym horyzoncie – zdaniem Grotka - zakończymy rok znacznie poniżej bariery 3 zł.

„Wraz z uspokajaniem nastrojów złoty będzie zyskiwał na sile. Szczególnie powinno pomóc wejście do ERM2 nawet jeżeli nie będzie to, tak jak zapowiada rząd, w połowie roku, ale pod koniec tego roku” – wyjaśnił.

ERM2 to coś w rodzaju poczekalni, w której przebywa waluta kraju, nim zostanie zastąpiona przez euro

Mało prawdopodobne jest jednak, aby frank wrócił do kursu z lipca i sierpnia 2008, kiedy płacono za niego około 2,0-2,2 zł. „Wydaje się to bardzo mało prawdopodobne, ale nie niemożliwe. Kurs ustabilizuje się w okolicach 2,4-2,5 zł w perspektywie roku, czy półtora natomiast o poziomach 2 zł można, moim zdaniem, zapomnieć” – powiedział Marcin Gotek.

Można spodziewa się dalszych wzrostów

Także zdaniem Marcina R. Kiepasa z X-Trade Brokers DM SA przyśpieszenie trendu wzrostowego na wykresach dolar, euro, frank – złoty, co w ostatnich dniach doprowadziło do wybicia powyżej zeszłorocznych maksimów, każe oczekiwać dalszych wzrostów.

„W tej chwili najbliższe, liczące się bariery podażowe znajdują się na 3,4424 zł dla dolara (szczyt z 11 listopada 2005 roku na wykresie dziennym), 4,29 zł dla euro (szczyt z 28 kwietnia 2005 roku) i 3 zł dla szwajcarskiego franka (psychologiczny opór)” - dodał.

Jego zdaniem jeżeli nie nastąpi zdecydowany spadek awersji do ryzyka, co jest warunkiem koniecznym wzmocnienia złotego, to polskie pary walutowe powinny kierować się ku wspomnianym oporom.

Marcin Kiepas uważa, że w kolejnych godzinach, jak również w kolejnych dniach, notowania złotego oraz innych walut regionu, wciąż kształtować będzie przede wszystkim zmieniające się nastawienie do ryzyka globalnych inwestorów. W dniu dzisiejszym główny wpływ na to będą miały wyniki posiedzenia Europejskiego Banku Centralnego oraz publikowane w południe kwartalne wyniki JP Morgan Chase.

Raty coraz wyższe

Tracący na wartości złoty powoduje, że osoby, które zaciągnęły kredyty w walutach obcych, muszą płacić coraz wyższe raty. Szczególnie wzrastają obciążenia tych, którzy wzięli kredyt hipoteczny we frankach szwajcarskich.

"Kredyty hipoteczne zaciągano we frankach szwajcarskich. Natomiast kredyty konsumpcyjne niektóre osoby brały również w dolarach i w euro, choć waluty te cieszyły się dużo mniejszą popularnością wśród kredytobiorców" - powiedział PAP Mariusz Zygierewicz, dyrektor w Związku Banków Polskich.

Pogląd ten podziela dyrektor zarządzający pionem nadzoru finansowego Komisji Nadzoru Finansowego Andrzej Stopczyński. "Wzrost wartości franka oznacza, że osoby, które zaciągnęły kredyty hipoteczne w tej walucie, muszą płacić znacznie wyższe raty" - powiedział PAP Stopczyński.

Jak wyjaśnił, kredyty zaciągnięte w walucie szwajcarskiej są przeliczane na złote. Gdyby kredytobiorcy uzyskiwali dochody we frankach, wówczas zmiany kursowe by ich nie dotyczyły. Jeżeli jednak zarabiają w złotych, a tak jest w przypadku większości polskich klientów, to muszą coraz większe kwoty przeznaczać na spłatę kredytów zaciągniętych we frankach.

Zdaniem Mariusza Zygierewicza, kredyty powinny być udzielane w tej walucie, w której kredytobiorca osiąga swoje dochody.