Pracodawcy stoją przed wyborem: podniosą płace i ceny swoich produktów lub usług kosztem konkurencyjności na rynku lub pozostawią fundusz płac bez zmian ryzykując odejście pracowników. Znaczna część pracodawców wybiera drugą opcję

Wynagrodzenia i zatrudnienie rosną, ale wolniej niż dotychczas, pracodawcy mają coraz większe problemy ze znalezieniem pracowników - komentują wtorkowe dane GUS ekonomiści. Niektórzy spodziewają się, że wzrost wynagrodzeń jeszcze przyspieszy.

Główny Urząd Statystyczny podał we wtorek w komunikacie, że przeciętne wynagrodzenie brutto we wrześniu wyniosło 4 tys. 473,06 zł, co oznacza, że licząc rok do roku wzrosło o 6 proc. (wobec 6,6 proc. w sierpniu). W ujęciu miesięcznym wynagrodzenie spadło jednak o 0,4 proc. Zgodnie z komunikatem GUS, zatrudnienie rok do roku wzrosło we wrześniu o 4,5 proc., (wobec 4,6 proc. w sierpniu), a w porównaniu z sierpniem br. wzrosło o 0,1 proc.

Presja płacowa tylko w części branż

Dyrektor Biura Polskiego Związku Funduszy Pożyczkowych Piotr Rogowiecki zwrócił uwagę, że pracodawcy płacą wyraźnie więcej pracownikom niż rok temu, jednak coraz mniej w skali miesiąca.

Reklama

"Presja płacowa jest ograniczona do części branż. Statystyczny pracownik może w ogóle nie odczuwać poprawy sytuacji na rynku pracy, o której głośno w mediach. Ponadto, dzisiejsze dane pokazują to, że przedsiębiorcy doszli już do ściany, jeśli chodzi o dalsze podnoszenie płac" - ocenił Rogowiecki.

Według niego pracodawcy stoją przed wyborem: podniosą płace i ceny swoich produktów lub usług kosztem konkurencyjności na rynku lub pozostawią fundusz płac bez zmian ryzykując odejście pracowników. Ekspert PZFP uważa, że znaczna część pracodawców wybiera drugą opcję.

Rogowiecki zwrócił uwagę, że zatrudnienie nadal rośnie, choć coraz częściej przedsiębiorcy mówią, że nie mogą znaleźć pracowników, mimo oferowanego godnego wynagrodzenia. "To sytuacja szkodząca całej gospodarce i ograniczająca wzrost PKB" - dodał.

Pracownicy 50+ atrakcyjną alternatywą dla młodych

Także ekspert Konfederacji Lewiatan Jakub Gontarek jest zdania, że mimo najniższego w historii bezrobocia i rynku pracownika firmy nadal sceptycznie podchodzą do mocnego podnoszenia wynagrodzeń. Jego zdaniem na brak kandydatów do pracy nie narzekają szczególnie duże firmy, które konkurują warunkami pracy, możliwościami rozwoju zawodowego, kulturą organizacji pracy oraz świadczeniami pozapłacowymi.

"Najbardziej na brak pracowników narzeka handel i sektor usług, gdzie brakuje pracowników niskowykwalifikowanych. Niedobory kadrowe zaspakajane są przez pracowników z Ukrainy oraz tych, którzy jeszcze w okresie letnim pracowali sezonowo. (...) Pracodawcy coraz częściej sięgają także po pracowników 50+, którzy są dla nich atrakcyjną alternatywą wobec młodych" - zauważył Gontarek. Według niego szczególnie ważni dla pracodawców są wysoko wykwalifikowani pracownicy 50+ - ich wiedza i praktyczne doświadczenie są doceniane w takich branżach jak budownictwo i usługi.

>>> Czytaj też: Kiedy pensje Polaków zrównają się z zarobkami Niemców? Oto obliczenia ekspertów

Ekonomiści wróżą kolejne podwyżki

Piotr Piękoś z Pekao uważa, że coraz szerzej widoczny niedobór siły roboczej stwarza istotny potencjał do kontynuacji przyspieszenia wzrostu wynagrodzeń. "Oczekujemy, że w kolejnych miesiącach dynamika płac utrwali się w rejonach powyżej 6 proc. rdr, napędzana w szczególności przez sektor przetwórczy, handlowy oraz budowlany" - ocenił.

Jego zdaniem oczekiwać można utrzymywania się trendu wzrostowego zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw, aczkolwiek jego dynamika powinna stopniowo wyhamowywać w obliczu kurczącej się - ze względów demograficznych - podaży pracowników.

Ekonomiści z Raiffeisen Polbank przyznali, że zarówno dynamika zatrudnienia jak i wynagrodzeń wyhamowały we wrześniu, niemniej dynamika funduszu płac w sektorze przedsiębiorstw wyniosła blisko 10,8 proc. rdr, co jest drugim wynikiem w tym roku.

"Trudno zatem mówić o pogorszeniu sytuacji na rynku pracy. Tym bardziej, że niższa dynamika zatrudnienia związana była głównie ze stosunkowo wysoką bazą sprzed roku, chociaż oczywiście częściowo sprzyjało jej także wysokie nasycenie rynku pracy. W przypadku wynagrodzeń, zanotowany wzrost nadal można uznać za bardzo wysoki, a ponadto w kolejnych miesiącach można oczekiwać ponownego przyspieszenia. Sprzyja temu przede wszystkim niska stopa bezrobocia oraz opóźniony efekt wzrostu cen konsumenckich, jaki utrzymuje się już od wielu miesięcy" - napisali w komentarzu.

Zdaniem ekonomistów z PKO BP dotychczas obserwowane trendy na rynku pracy będą kontynuowane: dynamika zatrudnienia będzie się obniżać, spadek stopy bezrobocia będzie wyhamowywać, a aktywność zawodowa powinna jeszcze rosnąć. "Mimo łagodzącego wpływu niektórych czynników podażowych (migracje) na napięcia na rynku pracy nadal oceniamy, że wzrost płac przyspieszy i na koniec roku przekroczy 7 proc." - prognozują ekonomiści z PKO BP.

Także ekonomiści z BZ WBK spodziewają się przyśpieszenia wzrostu płac w kolejnych kwartałach. "Wysoki wzrost dochodów gospodarstw domowych będzie wsparciem dla mocnego wzrostu konsumpcji w drugiej połowie 2017 r. i naszej prognozy wzrostu PKB powyżej 4 proc." - zaznaczyli.

>>> Czytaj też: Kiedy pensje Polaków zrównają się z zarobkami Niemców? Oto obliczenia ekspertów