Amerykański Departament Stanu rozpisał otwarty konkurs, którego celami są "wsparcie mediów węgierskich poza Budapesztem" oraz "poprawienie dostępu obywateli do obiektywnej informacji w kraju". Węgierskie MSZ oznajmiło, że bada cel tej inicjatywy.

Na stronie Departamentu Stanu USA ukazała się we wtorek informacja o możliwościach uzyskania finansowania w wysokości do 700 tys. USD na "wspieranie obiektywnych mediów na Węgrzech".

Wynika z niej, że do 19 stycznia 2018 r. można ubiegać się o finansowanie z Biura Demokracji, Praw Człowieka i Pracy (DRL) na "projekty zwiększające dostęp obywateli do obiektywnej informacji o sprawach krajowych i światowych na Węgrzech".

"Celem DRL jest wsparcie mediów działających poza stolicą Węgier w celu uzyskania relacjonowania opartego na faktach oraz zwiększenia grona odbiorców tych mediów i ich równowagi ekonomicznej" – napisano na stronie.

O finansowanie mogą ubiegać się organizacje pozarządowe z USA i zagranicy, międzynarodowe organizacje publiczne, prywatne, publiczne lub państwowe instytucje edukacji wyższej oraz biznesowe organizacje non-profit.

Reklama

Węgierskie MSZ na prośbę portalu 444.hu skomentowało to następująco: "Jest to niepowszedni krok, badamy zamiar i cel, na razie nie chcemy tego komentować".

W październiku charge d'affaires ambasady USA w Budapeszcie David Kostelancik wyraził zaniepokojenie malejącą liczbą niezależnych mediów na Węgrzech. Oznajmił, że choć na Węgrzech działają niezależne media, to wydawcy "są poddawani presji i zastraszani".

"Sojusznicy rządu stale zwiększają kontrolę i wpływy na rynku mediów bez sprzeciwu ze strony organu regulacyjnego mającego zapobiegać monopolom" - powiedział, odnosząc się do Narodowego Urzędu ds. Mediów i Komunikacji (NMHH).

W reakcji na te słowa szef kancelarii premiera Viktora Orbana Janos Lazar oświadczył, że Kostelancik "mówił bzdury". Według Lazara potrzebnych byłoby więcej amerykańskich dyplomatów mówiących po węgiersku, bo wtedy przekonaliby się, że codziennie ukazują się setki tekstów krytycznych wobec rządu Węgier.

Wiceminister spraw zagranicznych Levente Magyar podkreślił zaś, że nikt Kostelancika nie prosił o wygłaszanie deklaracji i nie ma on do tego żadnych moralnych i politycznych pełnomocnictw. Stwierdził również, że Węgry jako suwerenne państwo wypraszają sobie, by jakikolwiek kraj w taki sposób ingerował w wybory parlamentarne, które mają się odbyć na Węgrzech za kilka miesięcy.

W ostatnich miesiącach osoby z kręgu Orbana nabyły pakiety akcji różnych mediów na Węgrzech. We wrześniu poinformowano o kupnie przez producenta filmowego Andrew Vajnę wydawnictwa prasowego Lapcom, które publikuje m.in. ogólnokrajowy tabloid "Bors", a także dwa dzienniki regionalne. Wiosną podano, że wójt rodzinnej miejscowości premiera Felcsut z ramienia rządzącej partii Fidesz, Loerinc Meszaros kupił pakiet akcji w firmie medialnej Optimus Group, do której należy spółka Mediaworks, wydająca m.in. kilka węgierskich gazet. Latem powiadomiono zaś, że syn szefa węgierskiego banku centralnego Adam Matolcsy kupił firmę New Wave Media Group, do której należą jedne z największych portali informacyjnych kraju, w tym Origo.

Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska

>>> Polecamy: Po co komu niepodległość? Katalończycy mogliby się nad Wisłą sporo nauczyć