ikona lupy />
Wskaźniki makro Rumunii / Forsal.pl

Ostatni raz gospodarka Rumunii rozwijała się w szybszym tempie niż chińska w 2008 roku, krótko przed wielkim kryzysem finansowym, który ogarnął większość świata. Jednak sukces trwał krótko i ostatecznie rumuńska gospodarka wymagała dofinansowania w wysokości 20 miliardów euro (24 miliardów dolarów).

Niemal dziesięć lat później wzrost PKB Rumunii - 8,8 procent w ostatnim kwartale – ponownie prześcignął drugą co do wielkości gospodarkę na świecie. Gwałtowny rozwój na Bałkanach oparty jest jednak na kruchych podstawach, ponieważ jest wynikiem boomu konsumpcyjnego napędzanego niższymi podatkami i wyższymi płacami. Zaniedbane są jednak inwestycje. Czy to wystarczający powód do obaw o przyszłość? Tym bardziej, że inne mierniki, takie jak inflacja i deficyt na rachunku obrotów bieżących, nie są na poziomach zapowiadających podobną katastrofę jak w 2008 r. Mimo to niektórzy są niespokojni o stan gospodarki.

"Ten typowy dla Chin wzrost powinien skłonić decydentów do zastanowienia się, co dalej" - powiedział Ionut Dumitru, główny ekonomista w Raiffeisen Bank Romania SA i szef Rumuńskiej Rady Fiskalnej, niezależnego organu doradzającego rządowi w zakresie polityki budżetowej. "Rumunia stoi w obliczu odchyleń, których rynki finansowe nie będą ignorować" - dodał.

Reklama

Obecnego rozchwiania gospodarki nie można bagatelizować. Deficyt budżetowy rośnie, popyt konsumpcyjny zwiększa import i deficyt na rachunku obrotów bieżących, a wzrost cen produktów i usług nabiera tempa po pierwszym ataku deflacji od czasów komunizmu.

Rentowności papierów dłużnych już teraz znacznie wzrosła, przewidując przyszłe działania banku centralnego, który wkrótce zakończy dwuletni okres rekordowo niskich stóp procentowych. W tym roku rumuński lej w relacji do euro zachowuje się najgorzej ze wszystkich wschodnioeuropejskich walut (mocno się osłabił).

Mugur Isarescu, prezes Narodowego Banku Rumunii martwi się, że doświadczenia z 2008 roku, kiedy to rumuńscy politycy pękali z dumy, że prześcignęli Chiny, niczego ich nie nauczył i gospodarka może ponownie zostać przegrzana.

"Nie jesteśmy przeciwni stymulowaniu konsumpcji, czy podnoszeniu płac, ale musimy zwracać uwagę na dawkę - ile razy można przyspieszyć bez konieczności gwałtownego hamowania?" - powiedział. "Jak wiele razy potrzebujemy rozbić głowę, dopóki nie wyciągniemy wniosków z tej lekcji?".

>>> Czytaj też: Rumunia deklasuje kraje regionu pod względem wzrostu PKB. Nie na długo