Na piątkowym posiedzeniu brukselski sąd wysłuchał przedstawiciela prokuratury, który w imieniu hiszpańskiego wymiaru sprawiedliwości zażądał wykonania Europejskiego Nakazu Aresztowania Puigdemonta i jego czterech współpracowników: Antoniego Comina, Clary Ponsati, Meritxell Serret oraz Lluisa Puiga - poinformował w piątek jeden z obrońców, Cristophe Marchand.

Obrońcy Katalończyków zapowiedzieli, że będą wnioskowali o oddalenie ENA, wydanego przez sąd w Madrycie, ponieważ ich zdaniem postawione w nim zarzuty są efektem hiszpańskiej "histerii sądowej" i mają charakter polityczny.

Wysłuchanie obrony przewidziano na 4 grudnia.

Oznacza to, że zarówno Puigdemont, jak i jego współpracownicy pozostaną w Brukseli na dotychczasowych zasadach, czyli z zakazem opuszczania Belgii i obowiązkiem przebywania pod tym samym adresem.

Reklama

Komentując te informacje, hiszpański premier Mariano Rajoy powiedział w piątek, że "dostosuje się" do decyzji belgijskiego wymiaru sprawiedliwości. "Nie sądzę, żeby kwestionowanie tego (wyroku sądu - PAP) było właściwą drogą" - dodał.

Wcześniej, podczas unijnego szczytu społecznego w Sztokholmie, Rajoy spotkał się z belgijskim premierem Charlesem Michelem, ale jak donoszą media, sprawa Puigdemonta nie była przedmiotem ich rozmowy.

Puigdemont przyjechał wraz z grupą współpracowników do Brukseli pod koniec października po tym, gdy władze centralne w Madrycie przejęły kontrolę nad usiłującą doprowadzić do secesji Katalonią. Część z towarzyszących mu osób wróciła do Hiszpanii, gdzie została aresztowana, natomiast wobec samego Puigdemonta i czterech pozostających w Brukseli polityków madrycki sąd Audiencia National wydał ENA 3 listopada.

Władze w Madrycie zarzucają w nim Katalończykom "rebelię, działalność wywrotową, sprzeniewierzenie środków publicznych i nieposłuszeństwo wobec władz centralnych", za co może grozić nawet do 30 lat więzienia. Tego samego dnia belgijska prokuratura federalna powiadomiła, że otrzymała ENA.

5 listopada Katalończycy sami zgłosili się na policję w Brukseli. Po trwającym dziesięć godzin przesłuchaniu przez sędziego śledczego zostali warunkowo zwolnieni.

Europejski Nakaz Aresztowania ustanowiono w 2002 r., by ułatwić procedury ekstradycyjne pomiędzy państwami członkowskimi UE. Jego postanowienia zostały włączone do prawa belgijskiego rok później. Osobom, w stosunku do których go wydano, przysługuje odwołanie; belgijskie rozporządzenia stanowią, że procedura taka może potrwać kilka miesięcy.

Wstrzymanie nakazu jest możliwe głównie z powodów proceduralnych, np. przedawnienia. Ale jest kilka wyjątków. Pierwszy to sytuacja, gdy istnieje podejrzenie, że ekstradycja mogłaby naruszać prawa podstawowe danej osoby. W takim przypadku sąd ma 15 dni na rozpatrzenie sprawy.

Od jego wyroku można się odwołać, jednak za każdym razem orzeczenie musi nastąpić w terminie kolejnych 15 dni. Według analiz niektórych mediów maksymalny okres odroczenia apelacyjnego może wynieść 45 dni, według innych – 60.

Inną możliwością zatrzymania wykonania ENA jest wystąpienie o azyl polityczny. W przypadku obywatela kraju UE jest to jednak bardzo mało prawdopodobne. Zgodnie z zapisami Traktatu Amsterdamskiego wszystkie kraje UE uważane są bowiem za kraje praworządne.

Dodatkowo ekstradycja, nawet po jej orzeczeniu, może zostać wstrzymana z "ważnych powodów humanitarnych", czyli zagrożenia życia lub zdrowia.

Podczas pobytu w Brukseli Puigdemont prowadzi intensywną działalność polityczną, spotykając się z politykami, także hiszpańskimi i udzielając wywiadów mediom.

W czwartek w wywiadzie dla katalońskiej telewizji El Punt Avui powiedział, że ogłoszenie 27 października przez władze Katalonii Jednostronnej Deklaracji Niepodległości, tzw. DUI, było formą zmuszenia rządu Rajoya do podjęcia negocjacji z władzami w Barcelonie.

Dodał, że jest zawiedziony nie tylko postawą Rajoya, ale też małym zaangażowaniem w kryzys kataloński instytucji międzynarodowych. Przyznał, że jego zdaniem Unia Europejska oraz NATO zrobiły niewiele, aby pomóc w dialogu pomiędzy Madrytem a Barceloną.

Puigdemont stwierdził też, iż nie wyklucza, że powróci do kraju, jeśli jego ugrupowanie Demokratyczna Europejska Partia Katalonii (PdeCAT) zwycięży w przedterminowych wyborach do parlamentu w Katalonii, które odbędą się 21 grudnia.

>>> Czytaj też: Eksodus małych firm. Spółki z Katalonii uciekają do Hiszpanii