Na GPW w spadkach przodowały banki. Bank BRE po zapowiedzi złych wyników za czwarty kwartał 2008 roku tracił 17 proc., a Bank Handlowy ponad 18 proc. po obniżeniu raitingu przez agencje Moody’s. Na tym tle spadki dwóch największych banków o 5 proc. wydawały się mało istotnym szczegółem.

Przy trzy procentowym spadku WIG20, poziom 1550 punktów, ostatniego bastionu giełdowych byków, był już na wyciągnięcie ręki. Jak zwykle w takich sytuacjach pojawili się gracze liczący na odbicie i…. się nie zawiedli. Początkowo powolne oddalanie się indeksu od minimów zapewniło stabilizację przy 1600 punktów, by przed rozpoczęciem handlu w Stanach zmienić się w euforię wzrostów. Wystarczyła godzina i rynek znajdował się już po zielonej stronie. Silne i ewidentnie emocjonalne odbicie znacznie wykraczało poza optymizm europejski. Niezwykle duży udział we wzrostach miał bank PEKAO. W trakcie sesji tracił 4 procent, by następnie zwyżkować o 7,6 procenta. Skala zmienności godna amerykańskich banków pogrążonych w spirali złych kredytów. Ogólna poprawa udzielała się również na PKO i Orlenie, które z minusów wyszły na 4 procentowe plusy.

Sesję z pewnością można zaliczyć do udanych z perspektywy największych spółek. WIG20 wzrósł od sesyjnych minimów o 5 proc. i po raz trzeci wyszedł obronną ręką z opresji w bardzo niebezpiecznym momencie. Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w gronie spółek średnich i mniejszych. mWIG i sWIG zanotowały dziś nowe minima bessy i nieznacznie skorzystały z ogólnej poprawy sytuacji. Główni winowajcy to oczywiście banki. Poza dużym spadkiem Banku Handlowego, bank BPH, Millennium i ING traciły 5 proc. Jeżeli jutro uda się bykom potwierdzić zdobyty dzisiaj teren, to trend boczny wciąż nie będzie zagrożony, a kierunkiem na najbliższe dwa tygodnie będą maksima z początku stycznia.