Według danych NBP, na koniec grudnia ubiegłego roku zadłużenie Polaków z tytułu kredytów hipotecznych wynosiło ponad 192,6 mld zł. Jeszcze na koniec listopada było to 172,3 mld zł.

Walutowych kredytów tyle samo a ich wartość większa o 20 mld złotych

20 mld zł różnicy przy prawie martwym rynku kredytów. „Niemal cały ten przyrost zadłużenia to efekt osłabienia złotego. Na koniec listopada średni kurs CHF w NBP sięgał prawie 2,43 PLN, a miesiąc później było to już 2,8 PLN” – pisze w komentarzu Open Finance Mateusz Ostrowski.

Z danych NBP wynika, że wartość kredytów hipotecznych w złotych wzrosła z 57,8 mld zł na koniec listopada do 58,8 mld zł, a więc zaledwie o miliard przyrosła wartość tych kredytów, które są niewrażliwe na zmianę kursu walutowego. W przypadku kredytów walutowych zmiana jest znacznie większa: ze 114,4 mld zł do prawie 133,8 mld zł.

Reklama

Jeszcze większe wrażenie robi porównanie danych z końca grudnia 2007 z danymi z końca grudnia 2008. Na koniec jakże pięknego roku 2007 zadłużenie Polaków z tytułu kredytów hipotecznych, kiedy to złoty był jeszcze mocny, wynosiło ponad 116,8 mld zł. W tym zadłużenie na kredytach złotowych wynosiło prawie 52,4 mld zł, a na kredytach walutowych – ponad 64,4 mld zł.

W kolejnych miesiącach zadłużenie to stabilnie rosło, aż nadszedł sierpień, kiedy wycena zadłużenia w kredytach hipotecznych wzrosła z miesiąca na miesiąc ok. 8,6 mld zł, a praktycznie cały ten wzrost pochodził ze zmiany stanu zadłużenia na kredytach walutowych. Potem pięć miliardów złotych przyrostu przez wrzesień (znów waluty), potem 18 mld zł przyrostu przez październik, spokój w listopadzie (wtedy głównie rosły kredyty złotowe, walutowe praktycznie nie zmieniły się), no i wreszcie grudzień, który znów dał kredytobiorcom po kieszeni.

Zaczynają się kłopoty - mieszkanie może nie zabezpieczyć pożyczki

Dla kredytobiorców może oznaczać to poważne kłopoty. „Posiadacz mieszkania kupionego za kredyt walutowy może mieć teraz problem z jego sprzedażą, bo zadłużenie policzone po wyższym kursie może się okazać wyższe niż wartość nieruchomości” – podkreśla Mateusz Ostrowski. Pojawia się też dodatkowe ryzyko, że bank upomni się o dodatkowe zabezpieczenie, skoro obecne mieszkanie nie wystarcza już na pokrycie kredytu.

No i rosną raty

Osłabienie złotego ma też poważne znaczenie dla wysokości miesięcznych rat kredytowych. Analityk Open Finance wylicza, że zmiana kursu jaka dokonała się w grudniu tego roku oznacza, że rata przeciętnego kredytu w CHF na 300 tys. na 30 lat (zaciągniętego po kursie CHF=2 PLN) wzrosła z ok. 1740 PLN do 2 tys. PLN.

Na szczęście pomagają nam Helweci

Na szczęście po drodze Bank Szwajcarii obniżył znacząco stopy procentowe, co spowodowało spadek stopy LIBOR 3M dla szwajcarskiej waluty, a to właśnie od niej zależy oprocentowanie większości kredytów we frankach. Spadła ona z ponad 3 proc. do nieco ponad 0,5 proc. Jeśli bank zaktualizował już oprocentowanie swoich kredytów (zazwyczaj zajmuje mu to trzy miesiące), to rata naszego przykładowego kredytu spadnie do ok. 1630 PLN, i to mimo tego, że kurs CHF zbliża się już do 3 PLN”.

Złoty osłabł, rubel zawinił. Inwestorzy uciekają z naszego regionu

Złoty od kilkunastu dni znów martwi swoją słabością. Także koniec mijającego tygodnia nikogo nie ucieszył, mimo chwilowego uspokojenia w środę. Teraz do braku zaufania dla emerging markets doszedł nowy czynnik ryzyka – praktyczne uwolnienie kursu rubla w czwartek.

Piątkowa sesja upłynęła pod znakiem kontynuacji osłabienia złotego. „W szczycie notowań za euro płacono 4,4670 PLN, a za dolara prawie 3,4950 PLN. Wraz ze złotym osłabiały się pozostałe waluty regionu. Kurs EUR/HUF wzrósł do historycznego maksimum na poziomie 290,00, na wartości traciła również korona czeska – notowania EUR/CZK zwyżkowały powyżej silnego oporu na poziomie 28,00.

Złoty tym razem nie jest „osamotniony” w deprecjacji, jak to wcześniej miało miejsce, jednak fakt ten nie stanowi jakiegokolwiek pocieszenia. Wskazuje on jedynie, że obecne osłabienie polskiej waluty nie wynika z działań spekulacyjnych, skierowanych tylko przeciwko złotemu, ale jest efektem gwałtownego pogorszenia sentymentu do całego regionu rynków wschodzących. Na rynku nie ustają spekulacje związane z deprecjacją rubla – inwestorzy w obawie przed zawirowaniami, jakie może ona wywołać wycofują swój pozostały kapitał z europejskich emerging markets. Atmosferę dodatkowo pogorszyły pogłoski o możliwej redukcji ratingu dla Węgier” – napisała w piątkowym komentarzu Joanna Pluta z DM TMS Brokers.

Jest iskierka nadziei - trzeba przetrwać jeszcze pół roku

Mateusz Ostrowski pociesza, że według większości ekonomistów w drugiej połowie roku można spodziewać się umacniania złotego, co powinno przełożyć się na spadek wyceny zadłużenia z tytułu walutowych kredytów hipotecznych.

„Oczywiście sprzedaż nowych kredytów hipotecznych będzie kontynuowana, choć może być ona nawet o 40 proc. niższa, i w tym roku będą to głównie kredyty złotowe. Można się więc spodziewać, że na koniec 2009 roku stan zadłużenia z tytułu kredytów hipotecznych ogółem nie będzie znacznie wyższy niż to, co obserwujemy obecnie i sięgnie ok. 220 mld zł” – dodaje Mateusz Ostrowski.

Na pociechę Polakom zostają drobne zakupy

Dane NBP wskazują, że choć rynek kredytów mieszkaniowych właściwie zamarzł zimową porą, to korzystaliśmy z innych kredytów.

Zadłużyliśmy się na nowe pół miliarda złotych na kartach kredytowych – do 12,5 mld zł. „W ciągu roku kredyty zaciągnięte za pośrednictwem plastikowych pieniędzy zwiększyły się o zaś o 3,7 mld zł” – podlicza Mateusz Ostrowski.

Polacy całkiem chętnie wydawali też pieniądze na gwiazdkowe prezenty. „Zadłużenie z tytułu pożyczek konsumpcyjnych (kredyty gotówkowe, ratalne i samochodowe) zwiększyło się bowiem o prawie 2,5 mld zł, czyli o niemal 1 mld zł więcej niż rok wcześniej” – dodaje analityk Open Finance.

Banki ostro promują płatności kartami (tak kredytowymi jak debetowymi), co widać na przykład po najnowszych danych Visa Europe. W Polsce wciąż posiadacz karty najpierw idzie do bankomatu po pieniądze, a potem płaci, ale promocja obrotu bezgotówkowego robi swoje.

Jak informuje Visa Europe, w Polsce wzrost liczby transakcji i wzrost obrotów bezgotówkowych dokonywanych kartami Visa (odpowiednio 34,2 proc. oraz 35,3 proc.) są zdecydowanie większe niż wzrost liczby i wartości transakcji ogółem (odpowiednio 21,4 proc. oraz 23,3 proc.). Wyrazem tego jest rosnący udział transakcji bezgotówkowych w transakcjach kartami Visa ogółem - za ostatni rok obrachunkowy udział ten wzrósł do 23,3 proc., podczas gdy trzy lata temu wynosił zaledwie 17,9 proc – podaje organizacja.

Liczba transakcji bezgotówkowych zawartych przy pomocy kart Visa (a te karty to ok. 60 proc. polskiego rynku) wydanych przez polskie banki zwiększyła się w okresie październik 2007- listopad 2008 w stosunku do poprzedzającego roku obrachunkowego o 34,2 proc., czyli do ponad 371 mln transakcji bezgotówkowych w skali roku. Wzrost łącznej wartości płatności, wyniósł 35,2 proc., do równowartości 12,2 mld euro.

Namowy banków do używania kart – w tym kredytowych – do płacenia, a nie do wypłacania pieniędzy, będą trwały. Mateusz Ostrowski spodziewa się, że zadłużenie z tytułu kart kredytowych nadal będzie rosło, nawet do 16-17 mld zł., bo karta kredytowa jest dla banków po prostu atrakcyjnym produktem.

Natomiast Open Finance spodziewa się mniejszego przyrostu kredytów gotówkowych ze względu na gorszą sytuację gospodarczą i obawy banków co do jakości spłacania kredytów. „Po drugie mniejszy może też być popyt na kredyty gotówkowe. Słabnący optymizm konsumentów skłoni ich do ograniczania pewnych wydatków, szczególnie tych czynionych na kredyt. Zadłużenie z tytułu pożyczek konsumpcyjnych może więc sięgnąć 120 mld zł” – uważa Mateusz Ostrowski.