Indeks WIG spadł na otwarciu o 2,3 proc., WIG20 stracił 2,41 proc., a WIG30 zanurkował o 4 proc. W trakcie notowań wskaźniki jeszcze bardziej pogłębiły straty. WIG zakończył sesję tracąc 3,34 proc., WIG 20 spadł o 3,75 proc., a WIG 30 obniżył się o 3,53 proc.

Czerwony sesja na warszawskiej giełdzie to efekt potężnej wyprzedaży, która przetoczyła się przez amerykańskie i azjatyckie giełdy. Najważniejszy indeks Standard&Poor’s 500 stracił ponad 113 pkt spadając do 2648,94 pkt. Zniżka była o 6,5 pkt mocniejsza niż w trakcie najgorszej sesji po upadku Lehman Brothers w 2008 r. Dow Jones Industrial Average pierwszy raz spadł o więcej niż tysiąc punktów - jego wartość zmniejszyła się o 1175,21 pkt, o połowę bardziej niż w trakcie paniki rynkowej z września 2008 r. i ponad dwa razy mocniej niż w "czarny poniedziałek" z października 1987 r. Więcej na ten temat przeczytasz tutaj.

W Azji na giełdach spadki przekraczały 4 proc. W Japonii indeks Nikkei 225 stracił 4,73 proc. W Chinach wskaźnik SCI ze zniżką o 2,94 proc. W Hongkongu Hang Seng w dół o 4,12 proc. W Korei Południowej wskaźnik KOSPI ze zniżką o 1,54 proc. W Indiach Sensex spada o 2,90 proc.

"Po miesiącach beztroski amerykańskich inwestorów, przekonaniu o nieuchronności kontynuacji hossy i zadziwiającym braku korekt w trendzie wzrostowym rynek doczekał się odreagowania. Uderzenie sprzedających jest znaczne. Inwestorzy z olbrzymimi zyskami rzucili się do zamykania pozycji, a wraz z nimi sprzedawać zaczęły algorytmy. Niebezpieczne w takiej sytuacji są również fundusze lub inne wehikuły inwestycyjne, w tym ETF-y, które portfelowo kupują akcje starając się naśladować indeksy. Teraz muszą za wszelką cenę redukować zaangażowanie, co na spółkach o mniejszej kapitalizacji i płynności powoduje bardzo duże spadki. Nie jest to jednak sytuacja, o której rynek nie wiedział i którą teraz jest zaskoczony. Podczas wzrostów w ostatnich tygodniach, a nawet miesiącach, często padało pytanie o to, kiedy przyjdzie korekta. Na razie obecny ruch cen należy właśnie traktować jako zasłużoną korektę. Dopiero za pół roku czy rok dowiemy się, czy szczyt wieloletniej hossy na światowych giełdach jest już za nami" - komentuje Łukasz Wardyn z CMC Markets.

Reklama

Analityk podkreśla, że GPW nie mogła pozostać nieczuła na tak poważne spadki, zarówno na rynku amerykańskim, jak i w Azji. "Inwestorzy powinni więc liczyć się z tym, że poranek nie będzie przyjemny. Choćby ci, którzy czekali na kupno akcji po niższych cenach, zmienią swoje limity kupna i przesuną je na niższe poziomy, co może spowodować powiększenie się luki. Na szczęście nic złego jeszcze nie dzieje się ze złotym. To daje nadzieje, że inwestorzy zagraniczny nie będą w pośpiechu i za wszelką cenę wychodzić z rynku" - mówi Wardyn.

Inwestorzy na rynku walutowym niespecjalnie przejęli się spadkami na globalnym rynku akcji. "Owszem, obserwowaliśmy wzmożony popyt na amerykańską walutę, co w konsekwencji zaowocowało spadkiem EURUSD w rejon 1,2350, jednak o poranku trend ten jest powoli odwracany, zaś główna para walutowa ponownie znajduje się powyżej bariery 1,24. Potężny zwrot miał miejsce również na rynku obligacji, gdzie rentowność 10-latki USA odbiła w godzinach porannych już o ponad 10 punktów bazowych wspinając się z rejonu 2,65% do powyżej 2,76% (w poniedziałek szczyt został odnotowany tuż nad 2,86%), obrazując słabnący popyt na bezpieczne aktywa. Jeśli chodzi o polski rynek dłużny to sytuacja jest niezwykle spokojna, a polska 10-latka znajduje się w rejonie wczorajszego zamknięcia na poziomie 3,55% (niemniej warto odnotować, że na danych śród-dziennych obserwowaliśmy skok do poziomu 6,5%!). Z kolei polski złoty traci o poranku do wszystkich głównych walut, niemniej ruchy te można określić mianem kosmetycznych, biorąc pod uwagę aprecjację rodzimej waluty" - ocenia Arkadiusz Balcerowski, analityk XTB.

"Na razie WIG20 w szybkim tempie kieruje się w stronę poziomu 2375 pkt. Gdyby doszedł tam w najbliższych dniach, byłaby to oznaka dużej słabości. Zawrócenie ze spadków powyżej poziomu 2431 pkt. może być uznane przez rynek jedynie za szybką korektę i ten poziom jest warty uwagi. Więcej niepokoju będzie po stronie aktywnych na szerokim rynku, gdyż WIG-owi nie udało się pokonać szczytu z 2007 r. i teraz ten poziom będzie „straszył" inwestorów" - Wardyn z CMC Markets.

Czy polskiej gospodarce grozi przegrzanie? Zbyt szybki wzrost może wywołać inflację