Zastrzegł też, że wobec spodziewanych regulacji wiążących się z emisjami siarki, w przyszłości wykorzystanie części krajowego węgla może być możliwe jedynie przy jego mieszaniu z węglem importowanym.

Rozwinął w ten sposób piątkową wypowiedź, w której zdiagnozował, że wobec planów inwestycji w energetykę jądrową, zapotrzebowanie na węgiel energetyczny w perspektywie 2030 r. będzie realizowane w „wariancie minimalnym” programu dla górnictwa.

Rząd przyjął 23 stycznia br. Program dla sektora górnictwa węgla kamiennego w Polsce do 2030 r. Zawarta w programie prognoza polskiego zapotrzebowania na węgiel kamienny w 2030 r. zakłada w tzw. scenariuszu referencyjnym zużycie podobne do obecnego, rzędu 70-71 mln ton rocznie. W scenariuszu niskim roczne minimalne zapotrzebowanie oszacowano na 56,5 mln ton (w tym węgla energetycznego na 49,5 mln ton, przy utrzymaniu zużycia węgla koksowego na poziomie 13,0 mln ton), a w scenariuszu rozwojowym na 86,1 mln ton.

Tobiszowski nawiązał do określonych w programie scenariuszy zapotrzebowania na węgiel podczas piątkowej prezentacji strategii Jastrzębskiej Spółki Węglowej na lata 2018-2030.

Reklama

„W miksie energetycznym przewidujemy rolę węgla kamiennego, brunatnego w trzech wariantach: ten wariant minimalny to zapotrzebowanie na niespełna 57 mln ton – do ponad 86 mln ton w wariancie maksymalnym. Ale myślę, że będziemy realizować wariant minimalny, ze względu na plany inwestycji w energetykę opartą o źródło energii jądrowej” - powiedział w piątek wiceminister energii.

Proszony w poniedziałek przez PAP o rozwinięcie tamtej wypowiedzi, Tobiszowski zastrzegł, że prawdopodobne zapotrzebowanie na węgiel w perspektywie 2030 r. nie oznacza zaniechania istotnych inwestycji zakładających udostępnienie nowych złóż.

„Przed nami inwestycje. Musimy pójść w nowe złoża, nie tyle w perspektywie lat 2021-22, lecz w perspektywie 2030 r. Z tego, jaką realnie możemy zauważyć pojemność naszego rynku, jaki on jest i jakie będzie zapotrzebowanie, musimy zmieścić się między scenariuszem niskim i średnim” - powiedział.

„W tych widełkach ewentualnie możemy pójść wyżej, gdyby się okazało, że nie zdołamy zrealizować elektrowni jądrowej. Ale w sytuacji, kiedy na komisjach omawiamy pewne etapy, ten pierwszy blok energetyczny powinien do 2030 r. być zrealizowany. I to powoduje, że powinniśmy być wtedy w wariancie niskim, bądź między niskim a średnim” - ocenił.

Wiceminister energii przypomniał ponadto, że względu na regulacje unijne, m.in. konkluzje dotyczące najlepszych dostępnych technik (BAT), ograniczenia dotykające w kolejnych latach krajowy węgiel będą wiązały się nie tylko z emisją dwutlenku węgla, ale też związków siarki.

„Nasze zasoby węgla w wielu miejscach są o dużej zawartości siarki. To daje nam wyzwania, że będziemy musieli zastanowić się, jak te węgle wprowadzić na rynek. Może się okazać, że trzeba będzie zastanowić się, skąd ściągnąć pewne partie węgla po to, abyśmy spełnili BAT-y. To wpłynie również na wielkość zasobów naszych na rynku” - wskazał Tobiszowski.

Wiceszef ME zaakcentował, że problem był szczerze omawiany podczas prac nad Programem dla górnictwa – zarówno z ekspertami, jak i stroną społeczną.

„Analizując te kwestie w perspektywie 2030 r. i dalej, prawdopodobnie będziemy skazani na pewne złoża, które będziemy musieli ściągnąć. Stąd moje wizyty, np. w Indiach - i kwestia przyszłościowa, żeby poszukać, czy nie mielibyśmy tam rynków, gdzie moglibyśmy kontrolowane ilości węgla o dobrej cenie eksploatować czy zawrzeć jakieś kontraktowanie” - zasygnalizował wiceminister energii.

„To nas dzisiaj nie boli w 2018 r., nawet w 2020 r. Ale racjonalność nakazuje, by lata następne 2020-2030 były okresem, kiedy się przygotujemy - żebyśmy nie byli nagle zaskoczeni, że nie umiemy naszych partii węgla wprowadzić na polski rynek” - wyjaśnił Tobiszowski.(PAP)

autor: Mateusz Babak

edytor: Anna Mackiewicz