Wiceszef Ministerstwa Środowiska uczestniczył w poniedziałek w posiedzeniu Wojewódzkiego Zespołu Zarządzania Kryzysowego w sprawie pożaru składowiska odpadów na terenie dawnego zakładu Boruta w Zgierzu. Ogień, z którym od piątkowej nocy walczyło ponad 250 strażaków, objął około 1,5 ha. Trwa dogaszanie pożaru.

Mazurek podczas briefingu prasowego mówił, że było to miejsce nielegalnego magazynowania odpadów m.in. z Wielkiej Brytanii, Belgii, Niemiec, Włoch. Z końcem kwietnia firmie wygasła umowa na ich składowanie w tym miejscu.

"Do takich sytuacji nie powinno dochodzić, a niestety w tym roku dochodzi w znacznie większym stopniu. Bardzo często po takich zdarzeniach wychodzi, że bardzo sprawnie działa dziś zorganizowana przestępczość w obszarze środowiska. To są przestępstwa gospodarcze, które dotykają środowisko, a w konsekwencji nas wszystkich" - tłumaczył wiceminister.

Wskazał, że często podmioty zajmujące się gospodarką odpadami nie mają właściwego zaplecza finansowego. Dlatego - jak mówił Mazurek - tego typu składowiska i magazyny po wypełnieniu ich śmieciami są podpalane zamiast przejść właściwy proces utylizacji. Zwracał uwagę, że – ze względu na składowane w takich miejscach szkodliwych substancje i materiały – takie pożary są bardzo niebezpieczne.

Reklama

"Wszystkie grupy przestępcze, które myślą, że będą optymalizować swoją działalność przestępczą kosztem państwa na zasadzie: +ja podpalę, a państwo posprząta+, mogą się grubo pomylić. Będziemy z całą starannością dochodzić do osób, które stoją za takim procederem" – zapewnił Mazurek.

Wiceminister zapowiedział walkę z takimi zjawiskami. "Z całą konsekwencją będziemy ścigać sprawców tego typu przestępstw. Będziemy pomagać w tym samorządom. Już teraz trwają prace nad zmianą ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach oraz ustawie o odpadach, aby kolejne luki w prawie likwidować. Mamy propozycję zmiany przepisów" – podkreślił i ogłosił "zero tolerancji dla mafii śmieciowej".

Wyjaśnił, że należy wprowadzić m.in. wymóg wykazania zabezpieczenia finansowego przez podmioty zajmujące się gospodarką odpadami. W jego opinii ograniczy to występowanie tzw. słupów, które nie muszą obecnie przedstawiać gwarancji finansowych, by w razie sytuacji kryzysowej rozwiązać problem. Dodał, że trzeba również wzmocnić uprawnienia Inspekcji Ochrony Środowiska.

"Swoje działania prowadzi także Ministerstwo Sprawiedliwości w zakresie zmian w kodeksie karnym. Wykorzystujemy tu doświadczenia także innych krajów, w jaki sposób te przepisy stworzyć, żeby w takich sytuacjach ucieczki od odpowiedzialności nie było" – zaznaczył Mazurek.

Jak dodał, ma nadzieję, że nowe przepisy wejdą w życie do końca br.

Wiceszef resortu ochrony środowiska zapowiedział kontrole takich miejsc wspólnie ze strażą pożarną i skoordynowane działania ministerstw, służb i samorządów lokalnych w pracach legislacyjnych nad wyeliminowaniem podobnych zdarzeń.

Mazurek podziękował strażakom uczestniczącym trzecią dobę w akcji i koordynację wszystkich służb na miejscu. Jak ocenił, akcja nie należy do łatwych. Poinformował, że spłonęła m.in. linia wysokiego napięcia przebiegająca nad składowiskiem.

"Mamy duże zadymienie, ale przyroda pomogła. Dzięki temu, że mieliśmy korzystne warunki atmosferyczne chmura dymu nie trafiła bezpośrednio na miasto Zgierz, ale odczuwanie tego pożaru było w okolicy. Na szczęście, nasze stacje nie odnotowały przekroczeń norm powietrza powodujących bezpośrednie zagrożenie życia i zdrowia" - zapewnił wiceminister.

Wojewoda łódzki Zbigniew Rau poinformował, że miejsce pożaru wizytował komendant główny PSP gen. bryg. Leszek Suski. Do akcji włączyli się również żołnierze z Centralnego Ośrodka Analizy Skażeń w Warszawie. Wojskowi wyposażeni w specjalistyczny sprzęt w rejonie pożaru wysypiska odpadów oraz w okolicznych gminach będą pobierali próbki i sprawdzali, czy pozostałości na wysypisku i w pobliskich miejscowościach nie zagrażają zdrowiu mieszkańców.

Prezydent Zgierza Przemysław Staniszewski dodał, że na dawnych terenach zakładu Boruty straż pożarna nadal prowadzi działania ratowniczo-gaśnicze i na bieżąco będą przywracane prąd i woda.

Prezes przedsiębiorstwa składującego opady na terenie byłych zakładów Batury w rozmowie z reportem Radia Łódź zapewniał, że to nie jego firma stoi za ewentualnym podpaleniem. Podkreślił jednocześnie, że "składowisko nie było nielegalne, a po 28 kwietnia, kiedy wygasły wszystkie pozwolenia na teren Boruty nie były dostarczane śmieci". Jak mówił, czuje się poszkodowany i dlatego w sprawie pożaru złożył do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.

Śledztwo w sprawie pożaru składowiska od zgierskiej prokuratury przejęła w poniedziałek Prokuratura Okręgowa w Łodzi.