Choć euro od kilku lat stosowane jest przy płatnościach na rynku ropy, to wciąż jest to tylko ułamek wszystkich transakcji tego typu. Analitycy sądzili, że kres prymatowi petrodolara przyniesie obecny kryzys finansowy. Już na początku 2008 r. - w ślad za osłabionym kursem tej waluty - powszechnie zaczęto mówić o detronizacji dolara w handlu ropą. - To było jednak kilka miesięcy temu. Wówczas miałoby to sens, bo notowania kursu dolara spadały w stosunku euro. Osłabienie waluty zaniepokoiło producentów, ponieważ przyczyniło się do wzrostu cen surowca i zmniejszenia wartości rezerw dolarowych. Teraz sytuacja jednak się zmieniła i jest dokładnie odwrotnie. Dolar się umacnia w stosunku do euro - mówi Maciej Janiec, niezależny analityk rynku paliw.
Na wyeliminowaniu dolara z funkcji waluty rozliczeniowej zależy głównie niewielkiej grupie państw, a uzasadnienie zmian - poza ekonomicznym - jest także czysto polityczne. Za sprzedaż surowca euro pobierają dwaj czołowi producenci - Iran i Wenezuela. Rok temu ruszyła nawet Irańska Giełda Naftowa, na której obrót ropą i gazem rozliczany jest w walutach innych niż dolar amerykański, w szczególności właśnie w euro. Europejska waluta może stać się również w przyszłości walutą rozliczeniową za ropę naftową w Rosji. Od wielu lat część krajów Unii Europejskiej (m.in. Włochy) przekonuje tego jednego z największych producentów ropy, by zwiększył liczbę rozliczeń w tej wspólnej walucie. Za definitywną rezygnacją z rozliczeń w dolarach opowiada się także Ekwador. Kraj ten, wraz z Iranem i Wenezuelą, piątym na świecie eksporterem ropy, próbował nawet przekonać do odwrotu od petrodolara partnerów z OPEC. Pomysł ten jednak został zdecydowanie odrzucony przez część krajów arabskich, przede wszystkim zaś przez jednego z głównych sojuszników USA, czyli Arabię Saudyjską (największy producent ropy). - Waluta tego kraju notowana jest w relacji do dolara. Eliminacja petrodolara musiałaby oznaczać poważne zmiany, na które szejkowie nie mogą sobie pozwolić - argumentuje Maciej Janiec.
Według niego całkowite zastąpienie amerykańskiej waluty europejską w światowym handlu surowcem wydaje się w najbliższej przyszłości w ogóle mało realne. Jego zdaniem poważną przeszkodą oprócz ekonomii jest tradycja. - Ceny surowca na całym świecie ustala się na podstawie notowań trzech głównych giełd. Te benchmarki to brent na londyńskiej IPE, amerykański WTI na nowojorskiej giełdzie NYMEX oraz saudyjski Dubai - tłumaczy analityk. Jak podkreśla, żaden z tych krajów nie jest zainteresowany zmianą waluty. Choć przejście na rozliczenia w euro w transakcjach naftowych nadałoby euro status światowej waluty rezerwowej - z korzyścią dla Europejczyków - to raczej trudno przekonać do tego Wlk. Brytanię, która nie jest przecież w tzw. unii walutowej.
WARTO WIEDZIEĆ
Reklama
Kto prowadzi transakcje naftowe w euro
• Iran (uruchomił giełdę naftową, a transakcje rozliczane w walutach innych niż dolar)
• Wenezuela (definitywnie zrezygnowała ze sprzedaży swojego surowca w amerykańskiej walucie)
• Ekwador (rozlicza częściowo transakcje w euro i optuje za zrezygnowaniem z dolara przez członków OPEC)
Kto popiera petroeuro
Chiny i Japonia (prowadzenie handlu ropą w euro pozwoliłoby im poważnie zmniejszyć ogromne rezerwy dolarowe i ich dywersyfikację)
• Rosja (przejście na euro ułatwi handel surowcem - większość ropy sprzedają bowiem do UE)
• część krajów arabskich (względy polityczne, religijne)