Rada Polityki Pieniężnej w lutym obniżyła stopy procentowe o 25 pkt bazowych.
- Polityka Rady jest słuszna, ale nieoptymalna, bo przyczyna małej akcji kredytowej jest inna - mówi Jacek Wiśniewski, ekonomista Raiffeisen Banku.
- Lutowa decyzja nie przyniosła skutków w postaci spadku kosztów kredytu, bo banki zwiększyły premie za ryzyko - ocenia Janusz Dancewicz, ekonomista DZ Bank.
Zdaniem Jacka Wiśniewskiego to właśnie kwestia szacowania ryzyka jest kluczem do zwiększenia akcji kredytowej.
Reklama
- W tej chwili akcja kredytowa nie zależy od ceny pieniądza ani jego dostępności. Dużym ograniczeniem jest spadek zdolności kredytowej potencjalnych kredytobiorców. Druga sprawa to nieadekwatność ceny pieniądza wyrażonego w stopie WIBOR do realnych kosztów pozyskiwania pieniądza z lokat - mówi Jacek Wiśniewski.
Eksperci uważają, że Rada powinna zadbać o płynność rynku międzybankowego, ale niekoniecznie można to robić, tnąc główną stopę procentową NBP. Ich zdaniem najlepiej byłoby obniżyć stopę rezerw obowiązkowych i stopę depozytową. Według niektórych opinii stopa depozytowa mogłaby spaść nawet do zera. Taki ruch mógłby zniechęcić banki do lokowania pieniędzy w NBP (byłoby to nieopłacalne) i skłonić do pożyczania sobie nawzajem. Tu jednak pojawia się problem: nie ma instytucji, która by chciała gwarantować takie pożyczki.
- Kredyty można pobudzić na dwa sposoby. Pierwszy to połączona obniżka stóp rezerw i depozytowej. Drugi to zagwarantowanie transakcji międzybankowych. Wciąż wiele banków ma problem z refinansowaniem się na rynku międzybankowym - ocenia Janusz Dancewicz.
- Rada powinna starać się zwiększyć średnią płynność na rynku, ale w zwiększenie akcji kredytowej powinien zaangażować się rząd. Kredyty dla firm ruszą, gdy banki będą mogły ich udzielać, nie zwiększając ryzyka portfeli - mówi Jacek Wiśniewski.
Przedstawiciele NBP zapowiedzieli uruchomienie nowych instrumentów, które mają zwiększyć płynność. Bank centralny chce m.in. wydłużenia transakcji repo do sześciu miesięcy z obecnych trzech.