Z naszej perspektywy najważniejsza może się okazać dyskusja o finansowaniu specjalnego funduszu, który w przyszłości ma pomagać krajom Trzeciego Świata w redukowaniu emisji CO2 do atmosfery, w walce z wycinką lasów, w modernizowaniu energetyki itp. Powstanie takiego funduszu jest niezbędne, żeby skłonić państwa biedne do podpisania nowej międzynarodowej umowy o redukcji emisji gazów cieplarnianych. Większość krajów Unii chce, żeby taka umowa została podpisana już na szczycie ONZ w Kopenhadze w grudniu.

Jednak ustalenie zasad finansowania tego funduszu okazało się trudne. W ubiegły wtorek Polska - jako jedyne państwo Unii - twardo sprzeciwiła się pomysłowi zaproponowanemu przez Komisję Europejską. Komisja chce, by wysokość składki do funduszy zależała w dużej mierze od udziału danego państwa w europejskich emisjach CO2. Polska emituje bardzo dużo CO2, więc nasza składka byłaby proporcjonalnie wysoka. A mówimy o olbrzymich kwotach. Według szacunków organizacji Greenpeace, w okolicach 2020 r. kraje Unii będą musiały wykładać 35 mld euro rocznie na pomoc dla krajów ubogich - jeśli chcą doprowadzić do co najmniej 20-proc. redukcji emisji CO2 na całym świecie. I to właśnie ze względu na wielkie kwoty, jakie wchodzą w grę, polski rząd domaga się - upraszczając - takiego mechanizmu finansowania, który zależałby głównie od zamożności danego państwa.

Szanse, że wtorkowa rada ministrów finansów rozstrzygnie ten spór, są nieduże. Prawdopodobnie ostateczna decyzja zapadnie dopiero na szczycie UE 19-20 marca.

więcej w "Gazecie Wyborczej"

Reklama