Wiceminister sprawiedliwości pytany w poniedziałkowej "Rzeczpospolitej", jak to się stało, że propozycjami zmian w prawie dotyczącymi budowlanki wyszedł resort, który za tę branżę nie odpowiada, odpowiedział: "Wzięło się to z ogromu skarg, które w tej sprawie trafiały do ministerstwa. Wpływa ich ponad 4 tysiące miesięcznie, a duża część dotyczyła właśnie problemów podwykonawców. Przyznam, że mnie samego ta skala zaskoczyła" - podkreślił wiceszef MS.

Warchoł podkreślił, że "tysiące małych i średnich przedsiębiorstw budowalnych zostało doprowadzonych do tragicznej sytuacji przez nieuczciwych rynkowych gigantów". "Wskutek nieetycznych, a może nawet przestępczych, działań wielkich koncernów część przedsiębiorców splajtowała, a część jest na skraju bankructwa. Państwo na to nie reagowało, mimo że ma obowiązki wobec swoich obywateli i musi reprezentować ich prawa" - zaznaczył wiceminister w "Rz".

"Dlatego nasz projekt wyrównuje szanse pomiędzy dużymi koncernami i małymi podwykonawcami. Kończy z zasadą, że te małe, często rodzinne firmy, są skazane na łaskę i niełaskę budowlanych molochów, dysponujących tak dużymi budżetami, że im akurat utrata płynności nie grozi" - dodał Warchoł.

"Wszyscy będą traktowani dokładnie tak samo: jeśli samodzielnie wykonałeś pracę, zgodnie z umową i solidnie, jeśli potwierdzi to w zaświadczeniu inspektor budowlany, to bank wypłaci ci należność niezależnie od tego, na którym szczeblu budowlanej drabiny się znajdujesz. Co więcej, inwestycja będzie dzielona na etapy, a więc pieniądze będą spływać do wykonawców transzami" - podkreślił wiceszef MS.(PAP)

Reklama