W wielu bułgarskich miastach we wtorek kontynuowano protesty przeciw wysokim cenom benzyny i zmianom ustawodawczym skutkującym podniesieniem podatków na samochody i ceny ubezpieczenia OC.

Masowe protesty rozpoczęły się w niedzielę, kiedy na ulice wyszli mieszkańcy ponad 30 miast, blokując ulice i drogi. We wtorek do protestów doszło w Sofii, Perniku, Chaskowie, Dobriczu, Starej Zagorze, Warnie i in. „Chcemy lepszego życia” – wzywali protestujący w Perniku na zachodzie kraju.

Demonstranci solidaryzują się z matkami niepełnosprawnych dzieci, protestującymi codziennie od trzech tygodni. Żądają one dymisji wicepremiera Walerego Simeonowa.

Przyłączenie się do protestów zapowiedzieli producenci zboża i przewoźnicy drogowi. W niedzielę spodziewane są masowe demonstracje i blokady dróg.

Prezydent Rumen Radew zawetował ustawę, która przewiduje podniesienie o ok. 30 proc. podatku na samochody starsze niż 15 lat. Chodzi o ponad 2 mln samochodów. Podkreślił, że w ten sposób daje parlamentarnej większości możliwość naprawienia rozwiązania, które wywołuje tak duże niezadowolenie.

Reklama

W minionym tygodniu Radew ostro skrytykował parlament za tę podwyżkę. „Szanowni posłowie, bułgarscy obywatele mają stare samochody nie dlatego, że są nieodpowiedzialni wobec środowiska, lecz dlatego, że nie mogą sobie kupić nowych. Ubóstwo nie jest grzechem, za który należy ich obciążać podatkiem” – podkreślił.

Według rządzącej koalicji Radew podsyca protesty w dążeniu do obalenia rządu i mianowania tymczasowego gabinetu, za pośrednictwem którego mógłby rządzić. Wiceszef głównej siły w koalicji, GERB, przewodniczący jej klubu poselskiego Cwetan Cwetanow stwierdził, że „Radew chce doprowadzić kraj do chaosu” we współpracy z opozycyjną partią socjalistyczną i mniejszymi ugrupowaniami pozaparlamentarnymi. Zwrócił się do obywateli z apelem, by wybrać między „obecną stabilnością a chaosem”.

Liderka lewicy Kornelia Ninowa oświadczyła, że jej partia popiera protesty, lecz nie organizuje ich.

Jednocześnie większość parlamentarna wyraziła gotowość pójścia na ustępstwa w sprawie projektu ustawy o podwyżce ubezpieczeń samochodów.

Krajowi analitycy porównują obecną sytuację z masowymi protestami przeciw wysokim cenom prądu i nośników energii w lutym 2013 r., które zmusiły premiera Bojko Borisowa do złożenia dymisji.