Walka o las w Hambach, który ma 12 tys. lat, w coraz większym stopniu polaryzuje niemieckich polityków. O dalszą rozbudowę odkrywkowej kopalni węgla brunatnego w tym miejscu zawnioskował koncern energetyczny RWE.
ikona lupy />
Kopalnia odkrywkowa węgla brunatnego w Hambach. Niemcy, 5.10.2018 / Bloomberg / Alex Kraus

Niemiecki koncern RWE i jednocześnie jeden z największych dostawców energii w Europie, złożył wniosek o powiększenie kopalni odkrywkowej w Hambach. W ciągu ostatnich 40 lat oznaczało to ograniczanie powierzchni lasu, tym razem jednak grupy ekologiczne złożyły pozew przeciw RWE.

Kopalnia w Hambach, położona pomiędzy Kolonią a holenderską granicą, ma wielkość nowojorskiego Manhattanu. Coraz większy rozgłos w sprawie potencjalnego powiększenia odkrywki stanowi dodatkowy problem dla kanclerz Angeli Merkel. Stanowiska obu stron sporu stają się coraz bardziej radykalne. Z jednej strony zieloni aktywiści, którzy walczą o zachowanie starego lasu, a z drugiej strony pracownicy kopalni, chcący zachować miejsca pracy. Spór ten trafia w samo sedno problemu, od którego przez lata uciekał niemiecki rząd. Chodzi o pytanie, kiedy Niemcy na dobre zwrócą się ku odnawialnym źródłom energii i zrezygnują z zanieczyszczających środowisko paliw kopalnych?

„RWE nie odczytało nastrojów społecznych, chcąc dokonywać dalszej wycinki lasu” – komentuje Claudia Kemfert, profesor ekonomii energii w Niemieckich Instytucie Badań Gospodarczych w Berlinie (DIW). „Hambach jest symbolem przełomu, do którego doszło. Niemcy to wiedzą” – dodaje.

Reklama

Kwestia przyszłości lasu w Hambach to nie tylko walka największych tytanów niemieckiego przemysłu przeciw coraz silniejszym ruchom ochrony środowiska. To także dodatkowy problem dla niemieckiej gospodarki, która zmaga się dziś z próbami przejmowania przez Chiny najbardziej zaawansowanych technologicznie firm, wojną handlową wszczynaną przez USA oraz groźbami Trumpa wobec niemieckich producentów.

ikona lupy />
Las przy kopalni odkrywkowej węgla brunatnego w Hambach. Niemcy, 5.10.2018 / Bloomberg / Alex Kraus

Kopania węgla uważa, że ma prawo do dalszego wydobywania surowca w Hambach. W tym celu wycina drzewa, aby uzyskać dostęp do płytko położonych pokładów węgla brunatnego. Dla okolicznych elektrowni węgiel brunatny jest obecnie niezastępowalny. Dla klimatu jednak odkrywkowa kopalnia oznacza katastrofę, ponieważ obróbka węgla brunatnego wiąże się z wytwarzaniem o ok. 1/3 dwutlenku węgla więcej, niż ma to miejsce w przypadku węgla kamiennego.

Tymczasem węgiel brunatny z kopalni w Hambach oraz sąsiedniej w Garzweiler to surowiec, z którego korzystają dwie lokalne elektrownie. Wspólnie produkują energię o mocy siedmiu gigawatów. Dzięki surowcowi z Hambach energię elektryczną uzyskuje ok. 8 mln gospodarstw domowych, a 4600 osób ma pracę – utrzymuje RWE. W sumie ok. 10 tys. osób w regionie pracuje w sektorach związanych z wydobyciem i obróbką węgla brunatnego. W skali całego kraju takich osób jest 20 tys.

Obecnie odkrywka ma szerokość kilkuset metrów i powoli przesuwa się na południe, w kierunku ostatnich już starych drzewostanów grabów i dębów angielskich. Według RWE drzewa te muszą zostać wycięte, aby kopalnia mogła się rozwijać.

„Kopalnia znajduje się na zboczu, a węgiel jest na samym dnie” – tłumaczy Tom Gloger, jeden z dyrektorów w RWE. „Aby zabezpieczyć zbocza, należy zacząć od góry. Jeśli nie usunie się ziemi z góry, nie można wydobywać węgla na dnie. Dlatego kopalnia obecnie nie może się rozwijać” – wyjaśnia Gloger.

Na północ od kopalni, gdzie RWE wydobyła już cały węgiel, firma zasadziła 10 mln drzew, aby przywrócić las. Za około 20 lat teren ten w połowie pokryje jezioro, a reszta będzie zalesiona.

Zatrzymanie wydobycia w Hambach kosztowałoby RWE 200 mln euro rocznie i oznaczałoby likwidację tysięcy miejsc pracy.

Tymczasem dla protestujących kopalnia w Hambach stanowi podwójny problem. Po pierwsze, jest zagrożeniem dla liczącego 12 tys. lat lasu, który istnieje od czau ostatniej epoki lodowcowej. Po drugie zaś, symbolizuje zły kierunek przemian w Niemczech, które są największym w Europie trucicielem jeśli chodzi o emisję CO2.

O konflikcie wokół lasu w Hambach zrobiło się głośno w połowie września. Wówczas niemiecka policja chciała eksmitować zielonych aktywistów, którzy w ramach protestu zbudowali domki na drzewach, chcąc w ten sposób powstrzymać wycinkę drzew.

Dziś polityczne wiatry sprzyjają zielonym. Ok. 60 proc. ankietowanych we wrześniu Niemców uznało, że rząd Angeli Merkel robi za mało, aby odpowiednio kierować sektorem energetycznym.

>>> Czytaj też: Czy Ziemię da się jeszcze uratować?