Bez własnego pieniądza Białoruś utraci możliwość prowadzenia samodzielnej polityki gospodarczej – komentuje politolog Waler Karbalewicz słowa szefa MSZ Rosji, że na razie nie da się utworzyć konstytucji i parlamentu obu krajów, ale Moskwa chce wspólnej waluty.

„Według logiki Moskwy główny element integracji to wspólna polityka pieniężna Białorusi i Rosji. Na Kremlu nie ma wątpliwości, że to powinien być rubel rosyjski. Przejście na rosyjską walutę automatycznie prowadziłoby do wspólnej polityki kredytowo-pieniężnej, podatkowej, makroekonomicznej” – ocenił Karbalewicz w komentarzu zamieszczonym w środę po południu na portalu Radia Swaboda.

I choć - jak pisze - Moskwa „nie naciska na razie na pełne zjednoczenie Białorusi i Rosji”, to byłby to dalszy ciąg tak rozumianej integracji.

„Przymus utworzenia wspólnych instytucji władzy byłby już kwestią techniczną. Bez własnego pieniądza zależność Białorusi od Moskwy będzie mniej więcej taka jak dowolnej rosyjskiej guberni” – ocenił Karbalewicz. Jego zdaniem formalnie Białoruś mogłaby nawet pozostać niepodległa, jednak nie będzie to pełna suwerenność.

Podczas środowej konferencji prasowej rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow powiedział, że „na razie” nie da się stworzyć wspólnej konstytucji, sądów i parlamentu Rosji i Białorusi, co przewiduje umowa o powstaniu państwa związkowego z 1999 roku.

Reklama

Dodał, że umowa ta zawiera elementy, na które wówczas zgodziły się i których chciały oba kraje. „Z czasem, oczywiście, stało się jasne, że ani stworzenie wspólnej konstytucji, ani parlamentu, ani sądu, nie jest możliwe i my wcale nie nalegamy” – zapewniał Ławrow.

W ostatnich tygodniach Rosjanie z większą niż dotąd stanowczością domagają się od Mińska realizacji postanowień tej umowy, która zakładała bardzo daleko posuniętą integrację, jednak nie została nigdy w pełni zrealizowana. Od kontynuowania procesów integracyjnych Moskwa uzależnia dalszą pomoc gospodarczą dla Mińska, co na Białorusi jest odbierane jako ultimatum. Część ekspertów mówi o groźbie wchłonięcia Białorusi przez jej wschodniego sąsiada.

Ławrow doprecyzował, że w czasie ostatnich rozmów prezydentów obu krajów Rosja mówiła o tych zapisach umowy związkowej, które „dotyczą bardzo konkretnych i praktycznych spraw w sferze gospodarki i handlu”.

„Chodzi o przewidziane przez tę umowę działania na rzecz utworzenia wspólnej jednostki pieniężnej, wspólnej polityki kredytowo-pieniężnej, polityki podatkowej. Te sprawy są bezpośrednio związane z relacjami gospodarczymi w ramach państwa związkowego” – powiedział Ławrow.

Wskazał, że Białoruś nie była przeciwna, by „mimo wszystko przyjrzeć się, jak możemy zrealizować te czysto praktyczne sprawy”. Po grudniowym spotkaniu prezydentów Rosji i Białorusi, Władimira Putina i Alaksandra Łukaszenki, ogłoszono, że powstanie międzyrządowa grupa ds. pogłębionej integracji i uregulowania spornych kwestii w relacjach dwustronnych.

Według Ławrowa Moskwa „nic nie wymyśla, a prosi białoruskich partnerów”, biorąc pod uwagę ich zainteresowanie rozwiązaniem problemów finansowych, by zobaczyć, jak kraje mogą „zbliżyć swoje stanowiska”. „Chodzi o sprawy, których realizację przewidywała jeszcze 20 lat temu umowa związkowa i które bezpośrednio dotyczą spraw, na których załatwieniu zależy Białorusi, w tym w sprawie tzw. manewru podatkowego” – powiedział Ławrow.

Tzw. manewr podatkowy, czyli stopniowe znoszenie przez Rosję ceł eksportowych na ropę naftową, doprowadzi do wzrostu cen surowca dla Białorusi. Według szacunków do 2025 roku Białoruś straci przez to 10,6 mld dolarów dochodu i dlatego domaga się od Rosji wypracowania mechanizmu rekompensaty.

Ławrow wyraził nadzieję, że w sprawie manewru podatkowego zwycięży pragmatyzm.

>>> Czytaj też: Kolejny tymczasowy kompromis Białoruś-Moskwa czy wielka wojna informacyjna?