Odnosząc się do pomysłu USA utworzenia w północnej Syrii "strefy bezpieczeństwa" prezydent podkreślił, że nie ma ona chronić Kurdów przed Turcją, ale Turcję przed "terrorystami".

Ankara określa tak żołnierzy kurdyjskich Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG) oskarżając ich o powiązania z prowadzącą wojnę partyzancka w Turcji Partią Pracujących Kurdystanu (PKK). YPG są główną siłą wchodzącą w skład Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF) - koalicji, która prowadzi w Syrię wojnę z Państwem islamskim przy wsparciu USA.

Nazywając północny Irak "bagnem" Erdogan odnosił się do obecności baz PKK w górach Kandil w Regionie Kurdystanu, znajdującym się w północnej części Iraku. Turcja regularnie dokonuje nalotów na północny Irak, w których w ostatnich miesiącach zginęło wielu kurdyjskich cywilów. Irak uznaje te naloty za naruszenie swojej suwerenności.

Kwestia utworzenia "strefy bezpieczeństwa" w północnej Syrii była głównym tematem rozmowy telefonicznej jaką z Erdoganem odbył w niedzielę prezydent USA Donald Trump. Turecki prezydent oświadczył również, że Ankara jest gotowa do niezwłocznego przejęcia kontroli nad Manbidżem, dodając, że zamach w tym mieście, do którego doszło 16 stycznia był "prowokacją". W ataku bombowym zginęło wówczas czterech żołnierzy amerykańskich.

Reklama

Na wkroczenie sił tureckich do Manbidżu nie zgadza się zarządzająca tym miastem Rada Wojskowa Manbidż (MMC), wchodząca w skład SDF. Aby do tego nie dopuścić MMC podjęła współpracę z reżimem syryjskim oraz siłami rosyjskimi, których patrole również są obecne w tym rejonie.

>>> Czytaj też: Niemcy wydały zakaz lotów dla irańskich linii lotniczych. Powód? "Pilna potrzeba ochrony interesów"