Liderzy w rozwoju inteligentnych maszyn rozpoczęli intensywny wyścig zbrojeń. Idą szeroką ławą, nie oczekując na jeden, genialny projekt, budują zwarte ekosystemy dolewające paliwa do ich gospodarek
Sztuczna inteligencja zakłóci lub zmieni wszystkie istniejące modele biznesowe i jest najbliższym nam przełomem. Dlatego chcemy być jego częścią. W innym przypadku będziemy tylko przedmiotem w procesie zmiany, nie tworząc miejsc pracy i nowych impulsów dla naszego kraju – stwierdził Emmanuel Macron, prezentując niedawno założenia francuskiej strategii AI wypracowanej przez zespół wybitnego matematyka i aktywnego polityka Cédrica Villany’ego.
Za wielkimi słowami prezydenta idą też wielkie plany, czyny oraz potencjał: Macron kładzie na stół 1,6 mld euro na najbliższe kilka lat, obiecując stworzenie ekosystemu karmiącego się AI w imię dobrobytu i łatwiejszego życia obywateli. W strategii nie brakuje sugestii, że to Macron i spółka mają wyznaczać tempo i kierunek rozwoju sztucznej inteligencji w Unii Europejskiej. Kilkadziesiąt krajów ze Starego Kontynentu podpisało zresztą umowę o współpracy w kwestii AI – w tym gronie jest także Polska.
– Przewidujemy, że zastosowanie tej technologii znacznie zaważy w przyszłości na tempie wzrostu gospodarczego wielu państw. Rolą administracji jest właśnie wsparcie tych procesów zarówno na poziomie krajowym, jak i międzynarodowym. Chcemy ten potencjał otworzyć również dla Polski – zaznaczał minister cyfryzacji Marek Zagórski, prezentując „Założenia do strategii AI w Polsce” i zapowiadając, że pełną strategię poznamy jeszcze w tym roku.
Reklama
Zatem według zapowiedzi pracujących wspólnie nad strategią czterech resortów (przedsiębiorczości i technologii, cyfryzacji, nauki oraz inwestycji i rozwoju) jeszcze w maju – podczas Impact’19 w Krakowie – poznamy szczegóły rządowego planu działań dla rozwoju AI nad Wisłą. Po jego uruchomieniu Polska stanie się jednym z ledwie kilkunastu krajów na świecie, w których sztuczna inteligencja podniesiona zostanie do rangi pierwszoligowego programu rządowego.

Kosmiczne scenariusze

Jednak w tej lidze oczy wszystkich zwrócone są na dwa mocarstwa: Stany Zjednoczone i Chiny, dla których AI jest –niczym nowy program kosmiczny – niekończącym się pasmem innowacji dającym nadzieję na budowę nowego ładu wedle technologicznych zasad. I choć może słowa Władimira Putina o tym, że ten, „kto będzie liderem w tej kwestii, podbije na nowo świat”, mogą się wydawać efekciarską hiperbolą, to jednak patrząc na ruchy USA i Chin, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że dziesiątki miliardów dolarów wydawane na sztuczną inteligencję, połączone z głębokimi związkami biznesu, rządów i wojska, to być może – jak twierdzą niektórzy zachodni politolodzy – nowy wyścig zbrojeń. Wyścig, w którym nie będzie jednego wyraźnego szczytu, jakim niegdyś była bomba atomowa. AI ma być długofalowym procesem modelującym geopolitykę, ale i oferującym wizję technologii zmieniających życie na lepsze. Dlatego globalni liderzy rozpisali swoje scenariusze na lata, zakładając inwestycje w AI co najmniej kilkukrotnie wyższe niż w przypadku Francji.

Polskie ambicje

AI stało się zatem globalnym must be w sytuacji, gdy wszystkie liczące się lub aspirujące nacje ukierunkowują swoją naukę i gospodarkę w stronę inteligencji maszyn. Tu pozostanie za peletonem niesie wysokie ryzyko deprecjacji regionu czy kraju na dziesięciolecia. Według ekspertów w przyszłej dekadzie w krajach rozwiniętych 55 proc. wzrostu PKB generowane będzie przez wzrost wydajności pracy, głównie za sprawą intensywnej robotyzacji i automatyzacji na fali zjawiska rewolucji zwanej Przemysł 4.0. Sztuczna inteligencja będzie właśnie tym, co doda maszynom ducha autonomiczności, en masse stymulując poszczególne gospodarki: jeśli wierzyć analizom McKinseya, do 2030 r. AI wpompuje w gospodarkę 13 bln dol., do końca nadchodzącej dekady 70 proc. firm wdroży u siebie przynajmniej jedną formę sztucznej inteligencji. W tym gronie chce być i Polska.
– Aby osiągnąć dodatkowy wzrost PKB o nawet 2,5 proc. w kolejnej dekadzie, potrzebne są inwestycje w wysokości około 9,5 mld zł do roku 2023, przy czym mówimy tutaj o inwestycjach w rozwój biznesu AI. Nie uwzględnia to środków na badania podstawowe czy edukację – wyliczają twórcy rekomendacji dla polskiego projektu.
Te inwestycje mają się dość szybko zwrócić. Autorzy rekomendacji szacują, że branża AI w Polsce w 2020 r. będzie warta około 200 mln zł, ale trzy lata później mają to być już 3 mld zł, a w 2025 r. – ponad 8 mld zł.

Szczepionka dla PKB

– Nasze symulacje pokazują, że adopcja i korzyści ekonomiczne firm w kontekście AI mogą podążać według krzywej w kształcie litery „S”, po powolnym starcie spowodowanym czasem inwestycji, adopcji społecznej i wdrożeń technologii nadejdzie mocne przyspieszenie nakręcone rywalizacją i ulepszeniami w postaci rozwoju towarzyszących AI komponentów. Firmy i gospodarki z szerokim zastosowaniem AI w krótkim terminie mogą wyglądać na rosnące zbyt wolno do oczekiwań, ale szybko zaczną przejmować rynki, zyski i siłę ekosystemów czy firm, które przespały lub zlekceważyły rewolucję opartą na sztucznej inteligencji – podkreślają spece z think-tanku McKinsey Global Institute.
Mówiąc wprost: gospodarki oliwione przez wpływ AI będą rosły szybciej nawet w etapie zakłóceń związanych z wdrażaniem tych rozwiązań. Do 2030 r. każdego roku ich PKB będzie średnio o 1,2 proc. wyższy niż w krajach, w których zaawansowane algorytmy nie zostaną wszczepione w gospodarkę. Dla porównania, rewolucja komputerowa i internetowa z początku XXI w. przełożyła się na globalny wzrost na poziomie 0,6 proc. PKB rocznie. Podczas poprzedniego przełomu machiny państwowych i prywatnych inżynierii gospodarczych były znacznie mniej zdecentralizowane niż obecnie. A właśnie karmienie się silną centralizacją wyróżnia rewolucję opartą na AI.

Reżimowy raj

Mocny nacisk na krajowe programy i strategie nie dziwi, bo na razie AI wydaje się budować swoją siłę na koncentracji sił: wypracowanie najlepszych algorytmów wymaga zebrania i przetworzenia jak największej masy danych przy udziale olbrzymich mocy obliczeniowych – stąd firmy czy ośrodki zajmujące się AI w naturalny sposób mają tendencję do grupowania się wokół dużych liderów, licząc na dodatkowe korzyści wynikające z synergii. Taka struktura innowacji promuje m.in. centralizację po chińsku. Tamtejszy rząd – jak żaden inny – ma bezpośredni dostęp do bardzo wrażliwych danych osobowych, pozyskiwanych i przetwarzanych ze względów bezpieczeństwa publicznego lub narodowego bez ograniczeń prawnych obecnych w demokracji. Tu pojawia się paradoks nieznany z wcześniejszych rewolucji technologicznych – autorytarne państwa w tym wyścigu mają swoje niewątpliwe… zalety. Rząd Państwa Środka masowo i w cyfrowej formie zbiera informacje dotyczące wyglądu, stanu zdrowia czy zachowań społecznych setek milionów obywateli, zaprzęgając je do algorytmów sztucznej inteligencji. Niedawna informacja o tym, że system rozpoznawania twarzy automatycznie wyłowił z wielotysięcznego tłumu podejrzanego o kradzież kilku ton ziemniaków, dla wielu jest newsową ciekawostką, ale dla środowisk naukowych i biznesowych to sygnał, że Chińczycy potrafią już robić użytek z mariażu danych i algorytmów. Ten miks pojawia się także w przestrzeni biznesowej, gdzie tradycyjnie chiński rząd trzyma rękę na pulsie. Amerykanie ukuli nawet na to swój termin, nazywając Chiny „Arabią Saudyjską AI”. Metafora ta odnosi się zarówno do pokładów nowych danych dostępnych w Państwie Środka, jak i do uwagi im poświęcanej (AI jest jednym z priorytetów rozwojowych w partyjnym planie średnioterminowym) oraz do autorytarnego charakteru ich pozyskiwania.
Przykłady? WeChat Tencenta zbiera więcej danych niż Facebook, łącząc przy tym serwis społecznościowy z fintechem. Chiny to ok. 2,5 razy więcej użytkowników smartfonów niż Stany Zjednoczone oraz niemal 50 razy więcej płatności mobilnych. To także dość otwarty dostęp do danych medycznych dla quasi-prywatnych firm medtechowych, oczywiście tych z etykietką „born in China”. Paradoksalnie więc w kontekście obostrzeń przy użyciu, dostępie i przetwarzaniu danych reżim pod przywództwem Xi Jinpinga to dla AI to… liberalny raj.

Mózgi i muskuły

Chiny przedstawiły państwową strategię wdrożenia AI już przed dwoma laty i od tego czasu konsekwentnie pompują olbrzymie pieniądze w rozwój technologii – i na szczeblu krajowym, i w poszczególnych miastach. Te ostatnie – według chińskich planistów – mają stać się zagłębiami sztucznej inteligencji.
Lista trwających i planowanych inwestycji robi wrażenie. Jedynie nowy państwowy fundusz venture ma przeznaczyć w najbliższych latach ponad 30 mld dol. na inwestycje w rozwój AI i powiązanych z nią technologii – i to tylko w ramach kontrolowanych przez chińskie władze firm. Sam tylko Tiencin, jeden z największych portów świata, planuje przeznaczyć 16 mld dol. na wsparcie firm z sektora AI działających w ramach położonej na jego terenie specjalnej strefy ekonomicznej. Stolica – Pekin – przeznaczyła 2 mld dol. na budowę parku technologicznego, który ma być skoncentrowany na sztucznej inteligencji. Do 2030 r. Państwo Środka ma się stać niekwestionowanym światowym liderem eksportującym swoje rozwiązania AI m.in. do amerykańskiego i europejskiego biznesu.
Chińczycy bardzo trafnie zdefiniowali obszary, w których najbardziej odbierają od światowego poziomu – jeszcze pięć lat temu pod kątem zgłaszanych patentów i najczęściej cytowanych prac naukowych nie mogli się równać z USA czy Francją. Obecnie, po kilku latach drenażu IP pod postacią m.in. ściągania amerykańskich i europejskich speców oraz kształcenia własnych kadr obraz ten jest zgoła inny: według analiz amerykańskiego Allen Institute w Top 10 proc. cytowanych prac naukowych o AI Chińczycy dogonili właśnie Amerykanów. W takiej sytuacji rządowa ofensywa inwestycyjna nie musi być tylko prężeniem muskułów, lecz potencjalnie bardzo efektywnym projektem cementującym reżim i budującym przewagi m.in. na polu wojskowym.

Gry wojenne

Sfera militarna to jak dotąd konik i domena Amerykanów, którzy od lat 60. XX w. prowadzą projekty badawcze nad AI. W ich ramach do gabinetów w prywatnych firmach i ich działów R&D pukają przedstawiciele wojska czy służb specjalnych. I choć w Kalifornii najwięcej mówi się o wykorzystaniu siły inteligencji maszyn w transporcie, ochronie zdrowia czy e-commerce, za czasów administracji Baracka Obamy i Donalda Trumpa operacyjnie najwięcej działo się i dzieje się właśnie w sferze obronności. W połowie lutego prezydent Trump wydał rozporządzenie wykonawcze w sprawie badań nad sztuczną inteligencją. Decyzja ta umożliwia wdrożenie strategicznych pomysłów amerykańskich polityków i naukowców w sektorze AI.
– Kontynuacja amerykańskiego przewodnictwa w dziedzinie AI ma kluczowe znaczenie dla zachowania ekonomicznego i narodowego bezpieczeństwa USA – stwierdził amerykański prezydent.
Jego rozporządzenie nie przewiduje przy tym przeznaczenia na rozwój sztucznej inteligencji dodatkowych pieniędzy z budżetu federalnego, sugeruje natomiast państwowym agencjom i instytucjom, by przekierowały znaczącą część istniejących funduszy na pracę nad tą technologią. Nakreśla też plan systemowych, głębokich zmian w prawie, systemie edukacji i regułach współdzielenia państwowych informacji z sektorem prywatnym, tak by wydatnie i bezpośrednio wesprzeć nową gałąź gospodarki. Co na to biznes? Google, IBM czy Oracle deklarują otwarcie gotowość kontynuacji dotychczasowych (choć wartych setki milionów dolarów) pilotażowych kontraktów w sferze militarnej, zastrzegając jedynie, że nie zamierzają pracować nad technologiami AI bezpośrednio związanymi z bronią czy budzącymi etyczne wątpliwości. Taktyka, rozpoznanie, kamuflaż, kontrwywiad czy zarządzanie armią pozostają jednak w polu ich zainteresowań.

Elita na planszy

„To nie będzie wielkie boom, eureka na miarę bomby atomowej” – powtarzają analitycy, zachęcając do systemowych rozwiązań zamiast czekania na jeden, wyjątkowy, wykuwany w nowym Los Alamos projekt zmieniający świat. Zatem z jednej strony kraje Unii Europejskiej wzywają do inwestycji na poziomie 20 mld euro na badania nad AI w najbliższych dwóch latach, a z drugiej świat podziwia elitarny, 500-osobowy zespół brytyjskiego DeepMind (przejętego przez Google). DeepMind, które nigdy w swej historii nie wykazało centa zysku, jest kilka kroków przed wszystkimi, pokazując samouczące się algorytmy redefiniujące grę w szachy i go, deklasujące nie tylko człowieka, lecz także inne maszyny. Zwycięstwo amerykańskich algorytmów nad chińskim arcymistrzem oglądało 280 mln Chińczyków. Rewanżowy pojedynek zapewne odbędzie się wkrótce – stoczą go jednak nie pojedyncze maszyny czy ludzie, lecz całe biznesowe i militarne ekosystemy napędzane AI.