Z czasów podstawówki został mi w głowie taki oto obrazek (założę się, że wam także). Zbliża się koniec przerwy, uczniowie zbierają się pod klasą. Nauczyciel otwiera w końcu drzwi i jako pierwsze do sali wchodzą dziewczęta, a wśród nich kilka takich, które zawsze siadają w pierwszej ławce. Chłopcy w większości fortyfikują się w tylnej części klasy. Dziewczyny z pierwszych rzędów siedzą w nich nie przez przypadek – to prymuski, które każdą ocenę poniżej piątki traktują jako osobistą tragedię. Pupilki nauczycieli. Ale i umiejscowienie chłopców nie jest przypadkowe – pokazuje, że aż tak bardzo o swoje oceny nie dbają, szczególnie nie przejmują się także tym, co myśli o nich nauczyciel. Dobitnie świadczą o tym zresztą zeszyt uwag i końcowe oceny ze sprawowania.
To nie tylko wybiórcza obserwacja. Udowodniono już, że średnio dziewczęta naprawdę radzą sobie w szkole lepiej od chłopców. I jak pokazali naukowcy pod wodzą Davida Geary’ego z Uniwersytetu Missouri, sprawdza się to bez względu na szerokość geograficzną. Psycholodzy przebadali osiągnięcia 1,5 mln piętnastolatków z całego świata, bazując na danych z lat 2000–2010, i okazało się, że tylko kilka pomniejszych państw wyłamało się ze wspomnianej prawidłowości.
A jednak gdy dzieci opuszczają szkolne mury, dzieje się coś dziwnego. Wartość odpowiednika ocen w dorosłym życiu – zarobków – w przypadku dziewcząt spada w porównaniu do pensji chłopców. Z danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego wynika, że nierówności płacowe między kobietami i mężczyznami wynoszą od 5 proc. (Luksemburg) do 35 proc. (Korea Południowa). W Polsce to ok. 7–10 proc. Dysproporcje finansowe często tłumaczy się po prostu dyskryminacją kobiet na rynku pracy, przy czym implicite zakłada się, że faceci zawiązali przeciwko płci pięknej jakiś spisek płacowy.
Reklama
Czy słusznie?

Zgubne przyzwyczajenie

Niektórzy na samą myśl, że rynek może nierówno traktować pracowników ze względu na płeć, reagują alergicznie. Argumentują, że gdyby za tę samą pracę kobiety można było wynagradzać gorzej niż mężczyzn, racjonalnie kalkulujący pracodawcy zatrudnialiby wyłącznie panie, aby zwiększać zyski. Skoro większość firm zatrudnia personel mieszany, luka płacowa nie istnieje.
Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP