Przedstawiciel Kremla zaznaczył przy tym, że prezydent USA Donald Trump zdementował informacje "NYT".

"Jednakże, jeśli dopuścić, iż jakieś resorty państwowe się tym zajmują, nie informując o tym głowy państwa, to oczywiście informacje te świadczą o hipotetycznej możliwości wszystkich oznak cyberwojny, działań cyberwojennych wobec Rosji" - powiedział Pieskow.

"Mówiliśmy niejednokrotnie, że nasze strategicznie ważne sfery gospodarki były i są obiektami cyberataków z zagranicy" - dodał rzecznik prezydenta Władimira Putina. Według jego słów władze Rosji informowały, że resorty państwowe "prowadzą stałą walkę z tym procederem" po to, aby "nie dopuścić do szkód dla gospodarki" rosyjskiej w wyniku ataków.

Ze swej strony ministerstwo energetyki w Moskwie zaznaczyło, że firmy rosyjskie nie skarżyły się na cyberataki, których celem byłyby obiekty sfery energetyki. Ministerstwo podkreśliło także, że państwowe zasoby energetyczne są chronione przez kompetentne organy i większość kluczowych obiektów jest podłączona do państwowego systemu ochrony. Resort zapewnił, że "poziom ochrony rosyjskich sieci energetycznych jest wysoki".

Reklama

"NYT" podał, że USA przygotowują grunt pod ewentualne cyberataki na rosyjską sieć energetyczną jako ostrzeżenie dla prezydenta Putina. Według dziennika Stany Zjednoczone zaczęły z większym niż wcześniej nasileniem umieszczać w rosyjskiej sieci energetycznej i innych ważnych sieciach złośliwe oprogramowanie, które w razie potrzeby może zostać użyte do cyberataku na te cele. Gazeta podając te informacje powołała się na byłych i obecnych przedstawicieli amerykańskiej administracji.

Na doniesienia "NYT" zareagował Trump, który oświadczył, że jest to "wirtualny akt zdrady" ze strony gazety, która - jak ocenił - "desperacko poszukuje jakiejkolwiek historii".

Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)