Były minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Boris Johnson i obecny szef brytyjskiej dyplomacji Jeremy Hunt wzięli udział w półtoragodzinnej dyskusji zorganizowanej przez radio informacyjne TalkRadio i tabloid "The Sun", odpowiadając na pytania dotyczące postulowanej przez nich strategii ws. wyjścia z Unii Europejskiej, polityki wewnętrznej i gospodarczej, a także polityki zagranicznej i kwestii społecznych.

Obaj politycy zgodnie skrytykowali Donalda Trumpa za jego wpis, w którym zwrócił się do grupy krytycznych kongresmenek Partii Demokratycznej o imigranckich korzeniach, że powinny wrócić do "dotkniętych przestępczą zarazą miejsc, z których pochodzą".

Pytani o to, czy zgadzają się z opinią Theresy May, że te słowa są "całkowicie nieakceptowalne", obaj kandydaci do objęcia najwyższego urzędu w kraju stanęli po stronie ustępującej szefowej rządu.

"Mam trójkę pół-chińskich dzieci (żona Hunta jest Chinką - PAP), które są brytyjskimi obywatelami: jeśli ktokolwiek powiedziałby im, że mają +wracać do Chin+, to byłbym tym absolutnie oburzony. (...) Mam nadzieję, że to się nigdy nie stanie w tym kraju" - mówił Hunt.

Reklama

Szef dyplomacji odmówił jednak jasnej odpowiedzi na to, czy komentarze Trumpa były rasistowskie, wskazując na to, że z powodu swojego stanowiska nie powinien sięgać po taki język.

Również Johnson skrytykował Trumpa, mówiąc, że "jeśli jesteś liderem wielorasowego, wielokulturowego kraju to po prostu nie możesz używać tego typu języka o odsyłaniu ludzi tam, skąd przyszli".

Obaj politycy zapowiedzieli także, że gdyby amerykańska administracja zdecydowała się na konflikt zbrojny z Iranem to odmówiliby włączenia Wielkiej Brytanii w operacje wojskowe, wskazując, że eskalacja napięć z Teheranem nie jest nikomu na rękę.

W innym fragmencie debaty, kandydaci oskarżyli lidera opozycyjnej Partii Pracy Jeremy'ego Corbyna o antysemityzm w kontekście pojawiających się doniesień o tym, że zgłoszenia dyscyplinarne dotyczące antysemickich incydentów wśród członków partii były ignorowane lub ich znaczenie było umniejszane przez władze ugrupowania.

Politycy bronili także polityki społecznej rządu Partii Konserwatywnej, wskazując m.in. na to, że są dumni z tego, że torysi zalegalizowali małżeństwa homoseksualne. Johnson dodał wręcz, że w trakcie swojego urzędowania w Foreign Office wydał polecenie, aby ambasady mogły wieszać tęczowe flagi ruchu LGBT, traktując to jako obronę brytyjskich wartości.

Kandydaci do objęcia stanowiska premiera poróżnili się z kolei po raz kolejny ws. wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Johnson argumentował jednoznacznie, że do brexitu powinno dojść 31 października br., nawet jeśli miałoby to doprowadzić do bezumownego opuszczenia Wspólnoty, a Hunt namawiał do większej cierpliwości w celu wypracowania porozumienia z pozostałymi państwami członkowskimi.

"Obiecaliśmy, że wyjdziemy (z UE) 31 marca i zawiedliśmy zaufanie (wyborców). Nie chcę zrobić tego po raz drugi" - powiedział obecny szef MSZ, argumentując dlaczego nie chce zobowiązać się do konkretnej daty.

Politycy mieli także odmienne zdanie w kwestii przyszłej polityki migracyjnej Wielkiej Brytanii: Johnson podkreślał konieczność wprowadzenia nowego systemu pozwalającego na pełną kontrolę granic, zamiast swobodnego przepływu osób, ale - w przeciwieństwie do Hunta - nie poparł obniżenia obecnego poziomu migracji.

Członkowie Partii Konserwatywnej będą głosowali w sprawie następcy May do 22 lipca, a wynik powinien być ogłoszony następnego dnia. Nowy premier najprawdopodobniej obejmie stanowisko 24 lipca, po cotygodniowej sesji pytań i odpowiedzi, która będzie dla May okazją do pożegnania się z urzędem.

Według sondaży i bukmacherów Johnson jest zdecydowanym faworytem do zwycięstwa.

Dla nowego szefa rządu pierwszym wyzwaniem będzie szybkie wznowienie rozmów z UE i wypracowanie kompromisu dotyczącego warunków opuszczenia Wspólnoty przed ustalonym na 31 października terminem brexitu.

Z Londynu Jakub Krupa (PAP)