Przedstawicielka amerykańskiego resortu dyplomacji zaapelowała do wszystkich stron konfliktu w Hongkongu o spokój. Podkreśliła, że władze Hongkongu muszą szanować "wolność wypowiedzi i pokojowych zgromadzeń", a rząd centralny w Pekinie powinien zgodnie z podjętym zobowiązaniem gwarantować temu regionowi daleką idącą autonomię.

W ocenie rzeczniczki utrzymujące się od tygodni antyrządowe demonstracje w Hongkongu odzwierciedlają "rozległe i uzasadnione obawy o erozję hongkońskiej autonomii". Jak dodała, "osłabianie autonomii Hongkongu zagraża jego obowiązującemu od dawna specjalnemu statusowi w relacjach międzynarodowych".

Ustawa przyjęta w USA w 1992 roku zapewnia Hongkongowi preferencyjne traktowanie w sprawach handlowych i gospodarczych w stosunku do Chin kontynentalnych. Specjalny status obejmuje m.in. przyznawanie wiz, współpracę organów ścigania i inwestycje.

Wcześniej w środę Departament Stanu USA wydał zalecenie dla podróżnych, do których zaapelowano o "zwiększoną ostrożność w Hongkongu ze względu na niepokoje społeczne".

Reklama

We wtorek prezydent USA Donald Trump napisał na Twitterze, powołując się na dane amerykańskiego wywiadu, że rząd Chin kieruje żołnierzy na granicę z Hongkongiem. Nie wiadomo jednak, czy odniósł się do najnowszego rozwoju sytuacji, czy też do doniesień chińskich mediów z ostatnich dni.

Informowały one, że Chiny gromadzą policyjne siły paramilitarne, a w chińskim mieście Shenzhen przy granicy z Hongkongiem policja ćwiczyła rozganianie ulicznych demonstracji. Ponadto na początku sierpnia hongkoński garnizon Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej (ALW) opublikował promocyjny klip, na którym żołnierze ćwiczyli m.in. rozganianie ulicznych protestów.

Nasiliło to obawy, że Pekin może zdecydować się na zbrojną interwencję w Hongkongu, by stłumić tamtejsze protesty.

Agencja Associated Press podała w środę, że zdjęcia satelitarne zdają się ukazywać co najmniej 500 transporterów opancerzonych i innych pojazdów oddziałów zwartych chińskiej policji, zgromadzone na terenie obiektu sportowego w Shenzhen, kilkadziesiąt kilometrów od granicy z Hongkongiem.

Antyrządowe protesty, które od 10 tygodni regularnie przeradzają się w starcia z policją, pogrążyły Hongkong w największym kryzysie politycznym od jego przyłączenia do CHRL w 1997 roku. Protestujący domagają się wycofania projektu nowelizacji prawa ekstradycyjnego, uwolnienia osób zatrzymanych w związku z demonstracjami, śledztwa w sprawie działań policji oraz powszechnych wyborów władz regionu. Szefowa administracji Hongkongu Carrie Lam wykluczyła ustępstwa.

>>> Czytaj też: Wojska chińskie w Hongkongu? Trump apeluje o spokój. Amerykańskie agencje prasowe również