Dla nas Polska to centrum aktywności w regionie. Mamy tu największe biuro w Europie kontynentalnej. A w Mielcu największy zakład poza USA – mówi Jonathan Hoyle
ikona lupy />
Jonathan Hoyle, dyrektor generalny firmy Lockheed Martin International w Europie fot. materiały prasowe / DGP
Na jakim etapie jesteśmy w negocjacjach zakupu samolotu F-35, którego producentem jest Lockheed Martin?
To są rozmowy między rządami Polski i USA, tak więc trudno mi się o nich wypowiadać. Dotyczą ceny, czasu dostawy itd. Po zawarciu umowy międzyrządowej USA podpisze umowę z nami na dostawę samolotów. Jednak już teraz z polskim rządem negocjujemy porozumienie dotyczące offsetu (zakup technologii – przyp. red.). Zgodnie z polskim prawem to porozumienie musi być zawarte przed umową międzyrządową o zakupie danego sprzętu. Rozmawiamy o tym, co jest w obszarze zainteresowania strony polskiej. Pod koniec sierpnia dostaliśmy listę zagadnień, o których polski rząd chce dalej rozmawiać. Niektóre z nich wymagają tego, byśmy my porozmawiali z rządem USA, czy on się zgodzi na przekazanie stronie polskiej tych technologii. Później będziemy musieli je wycenić. Wtedy polska strona ostatecznie zdecyduje, co chce pozyskać.
Nie wydaje się panu, że kwestia zgody amerykańskiego rządu dla tak dużych amerykańskich koncernów zbrojeniowych jak Lockheed czy Raytheon to dobra wymówka, by nie sprzedawać tych technologii polskim firmom?
Reklama
Nie. Rząd USA ma regulacje, które dotyczą produktów opracowanych i wyprodukowanych w USA. Technologia F-35 była w dużej mierze finansowana przez amerykańskiego podatnika, tak więc nie ma w tym nic dziwnego.
W tych rozmowach dotyczących offsetu przy F-35 polska strona chciała pozyskać nowe technologie w zakresie serwisowania samolotów F-16, a wy mieliście powiedzieć „nie”.
Mogę stwierdzić, że prośba o technologie ze strony polskiej jest znacznie szersza niż ta dotycząca technologii samolotów F-35. To dla nas nie problem, i z tego powodu się cieszymy.
Z ust polskich przedstawicieli można usłyszeć, że wcale się nie cieszycie.
Jest przestrzeń na to, by poprawić zdolności serwisowania samolotów F-16 w Polsce. Myślę, że w związku z zakupem F-16 przez Słowaków i Bułgarów im większe zdolności serwisowania tych samolotów będą w Polsce, tym lepiej dla całego regionu. W tych krajach zakupy są zbyt małe, by tam budować takie zdolności – Polska może stać się regionalnym liderem. Kraje Europy zachodniej mają program współpracy przy serwisowaniu samolotów F-16 po tej stronie Atlantyku. Np. holenderskie samoloty F-16 operujące w Iraku były wspierane przez personel norweski. Myślę, że Polska mogłaby podobny model zbudować dla krajów regionu.
Mówił pan, że Polska chciała również pozyskać technologie stosowane przy F-35.
Polska strona na razie poprosiła o cenę i dostępność tych technologii, to trochę jak menu w restauracji. Gdy im to dostarczymy, wtedy będzie czas na decyzję rządu.
Jak długo mogą potrwać negocjacje offsetowe?
W tym momencie mamy w Polsce duży zespół negocjacyjny. Naszym celem jest wypełnienie oczekiwań rządu polskiego, mamy nadzieję podpisać cały kontrakt zakupu F-35 do końca roku. Oczywiście porozumienie offsetowe musi być podpisane wcześniej.
Doświadczenia mojego kraju w pozyskiwaniu offsetu przy zakupie samolotów F-16 nie są najlepsze. Teraz strona polska jest w twardych negocjacjach zakupu technologii w związku z nabyciem systemu Patriot. Z wami udało się dokumenty podpisać, negocjacje z Raytheonem miały według deklaracji być zamknięte pół roku temu, a wciąż nie są. Dlaczego mamy uwierzyć, że tym razem to będzie dla nas korzystne?
Chcę podkreślić, że my nasze porozumie offsetowe przy kontrakcie na system Patriot już podpisaliśmy. Teraz właśnie tworzymy biuro, które całe to porozumienie zrealizuje, i naprawdę idziemy bardzo szybko naprzód. Zmieniliśmy nasze podejście do offsetu. Wiemy, że nasza możliwość międzynarodowego rozwoju zależy od tego, jak dobrze będziemy współpracowali z rządami i przemysłem w poszczególnych krajach. Nie tylko Polska chce przy okazji zakupu uzbrojenia kupić technologię. Korzystając z naszego wieloletniego doświadczenia w tej materii, chcemy, by było to korzystne dla obydwu stron. Mam nadzieję, że strona polska zauważyła to przy ostatnich negocjacjach i zobaczy również teraz przy F-35.
Przedstawiciele LM mówią, że pierwsze samoloty Polska może odebrać do szkolenia w USA w 2024 r. Kiedy najpóźniej musielibyśmy podpisać umowę, by ten harmonogram był realny?
Na przełomie roku. Chcę podkreślić, że treningi w bazie US Air Force w Luke obejmują nie tylko pilotów, lecz także personel naziemny. W tym miejscu szkolą się żołnierze wszystkich krajów korzystających z tego samolotu.
Jak na zakup samolotów przez Polskę może wpłynąć konflikt między USA i Turcją oraz ewentualne wypchnięcie Turcji z programu F-35?
Myślę, że w ogóle. Oczywiście to kwestia między rządami tych krajów, a my po prostu realizujemy instrukcje rządu USA w tej materii. Staramy się zabezpieczyć na taką ewentualność, ale nie sądzę, by to jakkolwiek wpłynęło na terminy dostaw do Polski.
Wśród produkowanych w najbliższym czasie maszyn będą takie, które nie mają jeszcze przypisanego odbiorcy. Ale by z nich skorzystać, wasz kraj musi najpierw podpisać umowę. Bo oczywiście są też inni klienci, a także zamawiający z Ameryki mogą przyspieszyć swoje zamówienia. W najbliższych latach 50 proc. produkowanych F-35 będzie dla klientów międzynarodowych.
Lockheed staje się największym dostawcą uzbrojenia dla Polski. Właśnie jesteśmy w trakcie pozyskiwania kolejnego uzbrojenia produkowanego przez was – używanych samolotów transportowych C-130 i pocisków przeciwpancernych Javelin. Myśli pan, że to bezpieczne dla Polski wiązać się z tylko jednym dostawcą?
Patrząc na położenie geograficzne Polski i zagrożenie, przed którym stoicie, portfolio LM odpowiada na wiele waszych potrzeb. I to dotyczy nie tylko pańskiego kraju, lecz także innych państw regionu.
W wielu dziedzinach inne firmy proponują konkurencyjne rozwiązania i ich portfolio również odpowiada na nasze potrzeby.
Może nie są to tak dobre rozwiązania. Dla nas Polska to centrum aktywności w Europie Wschodniej, mamy tu największe biuro w Europie kontynentalnej. W Mielcu mamy największy zakład LM poza USA. Zakładamy, że nasza rzetelność w dostawach, jakość produktu i obsługa posprzedażowa pozwoli nam nawet zwiększyć nasze zaangażowanie w Polsce. I budując na polskim fundamencie, uda nam się rozwinąć bardziej w regionie. Już teraz mamy ponad 450 dostawców nad Wisłą i ta liczba będzie się zwiększać. Myślę, że Polska będzie ważnym elementem międzynarodowego łańcucha dostawców. Wracając do Mielca, to ten zakład jest coraz bardziej integrowany w strukturę LM, chociażby w kwestii obsługi teleinformatycznej.
Polski rząd mocno stawia na rozwój PGZ. Jak widzicie waszą współpracę za kilka lat?
Dla nas to ważny partner i dostrzegamy, że ich kompetencje rosną. To może być partner, by rozwijać biznes także w innych częściach Europy. Na przykład jeśli chodzi o pojazdy w kontekście artylerii dalekiego zasięgu Himars. My pojazdów nie produkujemy.
Przecież kupowany przez nas dywizjon jest na pojazdach amerykańskich.
Ale pyta pan, gdzie będziemy za kilka lat. ©℗