Nieco ponad rok po agresji Rosji na Ukrainę i nielegalnym zajęciu Krymu, kilka miesięcy po spektakularnym zwycięstwie Rosjan w Debalcewie na wschodzie Ukrainy, w Polsce zmienił się rząd. Gdy 16 listopada 2015 r. urząd ministra obrony obejmował Antoni Macierewicz, sytuacja w regionie była bardzo napięta. Zachód zdał sobie sprawę, że rosyjski niedźwiedź znów się obudził, a czasy pokojowej koegzystencji z Moskwą minęły. Coraz bardziej prawdopodobne wydawało się spełnienie wizji prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który w 2008 r., podczas najazdu Rosji na Gruzję, mówił do demonstrantów w Tbilisi: „Wiemy świetnie, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę!”. Jednocześnie coraz bardziej złowieszczo zaczęły brzmieć słowa prezydenta Władimira Putina, który już kilka lat wcześniej stwierdził, że największą katastrofą geopolityczną XX wieku był rozpad ZSRR.
Od tej pory zmiany na świecie nie poszły w korzystnym dla nas kierunku.
– Przez ostatnie cztery lata świat stał się zdecydowanie bardziej rozdygotany, mniej przewidywalny. Sytuacja globalna w kontekście bezpieczeństwa i konkurencji amerykańsko-chińskiej oraz coraz bliższych relacji chińsko-rosyjskich negatywnie wpłynęła na nasze otoczenie bezpieczeństwa – tłumaczy Michał Baranowski, dyrektor think tanku German Marshall Fund w Polsce. – Niestety, obecnie jest znacznie więcej scenariuszy jej rozwoju niż jeszcze kilka lat temu. Na przykład spięcie Stanów Zjednoczonych i Chin w Azji Południowo-Wschodniej może sprawić, iż Rosja uzna, że ma większe szanse na poprawienie swojej sytuacji w Europie Wschodniej. Choć trzeba też zauważyć, że po agresji na Krym Sojusz Północnoatlantycki i USA w naszym regionie się wzmocniły – dodaje analityk.

Ciągle do przodu

Reklama
Ogólna sytuacja na świecie jest więc gorsza, ale w naszym bezpośrednim otoczeniu, jeśli chodzi o obecność sojuszników, jest… lepiej. Proces zmian w NATO zaczął się jeszcze w 2014 r., podczas szczytu liderów krajów Sojuszu w Walii, a dwa lata później, w czasie analogicznego spotkania na Stadionie Narodowym w Warszawie, mocno przyspieszył. Mimo że organizacja zrzesza już 29 państw i można ją porównać do wielkiego statku oceanicznego, który z powodu inercji nie jest zdolny do szybkich zmian kursu, to jednak efekty widać. W 2017 r. państwa sojusznicze wysłały do Polski oraz do Litwy, Łotwy i Estonii po batalionowej grupie bojowej. Każda z nich to ok. 1 tys. żołnierzy w gotowości bojowej. U nas trzonem tej grupy są Amerykanie, a jednostka stacjonuje na północnym wschodzie, w okolicach Orzysza. Z kolei na zachodzie Polski swoją bazę wypadową ma brygadowa grupa bojowa USA (ok. 3,5 tys. żołnierzy), która ćwiczy nad Wisłą, ale również w innych krajach regionu, jak choćby Rumunia czy Bułgaria. Kolejnym wzmocnieniem amerykańskiej obecności będzie tworzona w Łasku baza dla bezzałogowców MQ-9 Reaper. Pozwoli dokładnie obserwować, co robią wojska rosyjskie, daje także możliwości uderzenia.
Być może nawet istotniejsze jest to, że NATO inwestuje w magazyny sprzętu w Powidzu. Będą one kosztować prawie 1 mld zł. Docelowo ma się tu znajdować ekwipunek dla ciężkiej brygady. To ważne, bo w razie nagłej potrzeby ludzi można przerzucić zza Atlantyku w ciągu kilkudziesięciu godzin, natomiast ciężki sprzęt płynie tygodniami. Po agresji Rosji na Ukrainę w Sojuszu zyskało na wadze hasło „mobilność wojskowa” (military mobility). Zwracał na nią uwagę m.in. dowodzący wojskami USA w Europie gen. Ben Hodges. I faktycznie wykonano pewną pracę nad zmniejszeniem biurokracji w poszczególnych krajach: np. przyspieszono procedurę wydawania zgód na przejazd wojsk sojuszniczych. W największych od lat ćwiczeniach Sojuszu o kryptonimie Trident Juncture w 2018 r., które odbyły się na północy Europy, wzięło udział 50 tys. żołnierzy – ważnym elementem było właśnie przerzucanie wojsk.
Wreszcie Sojusz zmienia także swoją strukturę. W ostatnim czasie utworzono nowe dowództwa w Niemczech i USA, większą władzę dostał głównodowodzący w Europie.
– W moim przekonaniu jesteśmy bezpieczniejsi niż cztery lata temu. Obecność sojuszników w Polsce jest coraz silniejsza. I w sensie liczbowym, i jakościowym. To oddziały operacyjne, które stanowią realną wartość bojową – komentuje generał brygady Jarosław Kraszewski, który do niedawna był dyrektorem Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi w prezydenckim Biurze Bezpieczeństwa Narodowego i brał udział w rozmowach z USA.
>>> CAŁY TEKST W WEEKENDOWYM WYDANIU DGP