Współorganizująca poniedziałkowe protesty organizacja Los Ecologistas en Action (hiszp. ekolodzy w akcji) poinformowała na Twitterze, że łącznie w protestach w Madrycie wzięło udział ponad 300 osób.

Największa z kilku manifestacji odbyła się na wiadukcie przy Paseo de La Castellana, w centrum miasta. W pobliżu znajduje się siedziba hiszpańskiego ministerstwa obrony.

Policjanci siłą usuwali leżących na jezdni aktywistów, którzy na kilka godzin zablokowali ruch na obu jezdniach wiaduktu Raimundo Fernandez Villaverde. Po spisaniu danych ponad 30 uczestników blokady trzy osoby przewieziono na komisariat.

Wypowiadający się dla mediów uczestnicy protestu potwierdzili, że akcja w Madrycie została skoordynowana z innymi protestami odbywającymi się na świecie z inicjatywy Extinction Rebellion.

Reklama

"To ostatni moment, by zrobić coś na rzecz naszej planety. Bierność jest równoznaczna z dalszym pogłębianiem się kryzysu klimatycznego" - tłumaczył jeden z przywódców blokady.

Inna, większa manifestacja ekologów odbyła się poniedziałek w Madrycie przy siedzibie ministerstwa środowiska. Także tam wznoszono hasła: "Nie ma planety B!", "Tylko konkretne działania!", "Mamy już dosyć!".

Ekolodzy przynieśli też kolorowe flagi oraz transparenty z napisami "Musimy działać dla przyrody!", "Nie ma marzeń bez przyszłości ani przyszłości bez planety", "Jesteśmy broniącą się przyrodą".

W poniedziałek działacze Extinction Rebellion zorganizowali duże blokady uliczne w Londynie, w trakcie których policja zatrzymała 135 osób. Aktywiści tej organizacji zapowiedzieli już kolejne protesty, które prowadzone będą przez dwa tygodnie w około 60 miastach na świecie, m.in. w Berlinie, Pradze oraz Nowym Jorku.

>>> Czytaj też: Biedroń: "Żadna kopalnia nie zostanie zamknięta, jeżeli nie będzie alternatywy"