Nidzica zainwestowała w produkcję ciepła z odnawialnych źródeł energii. Miasto ma efektywny system ciepłowniczy, może więc ubiegać się o unijne dotacje na dalsze inwestycje. A jest o co się starać, ponieważ po przejściu na ekologiczne paliwo w mieście zainteresowanie przyłączaniem się do sieci ciepłowniczej wzrosło.

Mieszkańcy Nidzicy nie muszą się martwić o ceny ciepła. To położone w południowej części Mazur, liczące niespełna 14 tysięcy mieszkańców miasto ma własny zakład ciepłowniczy i sieć. Taryfy przez ostatnie cztery lata utrzymywały się na niezmienionym poziomie. W tym roku - po niewielkiej podwyżce - cena ciepła wynosi 37,2 zł/GJ i jest poniżej średniego poziomu w Polsce. Nidzickie Przedsiębiorstwo Usługowe Gospodarki Komunalnej może stanowić niezły wzór dla rzeszy podobnych powiatowych systemów ciepłowniczych w Polsce. Zdecydowała o tym trafna inwestycja, dzięki której powstała nowoczesna ciepłownia na biomasę.

Węgiel był tani, ale do czasu

Przez dziesięciolecia do produkcji ciepła w Nidzicy wykorzystywano głównie węgiel, a także w mniejszym stopniu - gaz i ciężki olej opałowy. Kiedy żywot mocno wysłużonych kotłów zaczynał zbliżać się do końca, miasto stanęło przed trudną decyzją - dalej inwestować w spalanie węgla, instalacje redukujące zanieczyszczenia i kosztowne filtry, czy zacząć zupełnie nowy rozdział.

- Najgorszy scenariusz, jaki sobie wyobrażaliśmy, to nie wykonać żadnych inwestycji, tylko podnosić ceny ciepła, tłumacząc mieszkańcom, że zdrożał węgiel. W Nidzicy chcieliśmy tego uniknąć. Zdecydowaliśmy się na modernizację ciepłowni wtedy jeszcze, gdy węgiel był bardzo tani. Gdy zdrożał, inni podnosili ceny ciepła, a nasze taryfy stały w miejscu - mówi Paweł Łazicki, wiceprezes zarządu PUGK.

Reklama

Z tartaku do kaloryfera

Ciepłownię o mocy 8,9 MW wybudowano w Nidzicy w latach 70. Popyt na ciepło nie zmieniał się od lat. Wykorzystywano 4,5 MW mocy i praktycznie popyt na ciepło stał w miejscu. Nikt nie interesował się przyłączeniem do miejskiej sieci.

Jedyna modernizacja, jaka została przeprowadzona w ciepłowni, odbyła się w połowie lat 90. Wtedy to z 6 kotłów zostawiono 4, zainstalowano gazowe i gazowo-olejowe palniki. Ciepłownia o mocy 7,5 MW początkowo spełniała standardy emisji, ale mocno wyeksploatowane źródło miało niską efektywność i wymagało gruntownej przebudowy. Sprawność kotłów wynosiła ok. 60 proc.

Inspiracji szukano w innych miastach regionu, a także za granicą - w Niemczech i Szwecji.

Gdzie znaleziono właściwe rozwiązanie? Skąd gmina wzięła pieniądze? Czy kogeneracja jest właściwym rozwiązaniem? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl