Zbiegły pod koniec grudnia z Japonii do Libanu Ghosn twierdzi, że był "brutalnie" traktowany przez japońską prokuraturę i że wytoczona mu sprawa to efekt spisku ze strony Nissana.

"Mówiłem Abemu kilka razy, że warunki zatrzymania i przesłuchiwania Carlosa Ghosna nie wydają mi się zadowalające" - powiedział Macron dziennikarzom.

Na konferencji prasowej w Bejrucie w ubiegłym tygodniu Ghosn oświadczył, że uciekł z Japonii, by móc oczyścić swe imię i że kryzys francusko-japońskiego sojuszu motoryzacyjnego został zapoczątkowany w czasie, gdy ministrem gospodarki był Macron - którego jednak z nazwiska nie wymienił.

Broniąc się, Macron powiedział w środę, że podstawą jego decyzji była zawsze obrona francuskich interesów. Jak zaznaczył, zbyt wygodne jest twierdzenie, iż bronienie narodowych interesów może szkodzić osobom pełniącym odpowiedzialne funkcje w gospodarce.

Reklama

Według Ghosna dla Nissana i japońskich władz szokiem była podjęta w 2015 roku przez francuski rząd decyzja, by zwiększyć udział państwa w spółce Renault wraz z podwojeniem przypadających na nie praw do głosowania. "Pozostawiło to wiele goryczy" - skarżył się w ubiegłym tygodniu.

Jak uważa się na rynku, japońska strona motoryzacyjnego konsorcjum nabrała wtedy obaw, że dostanie się pod kontrolę francuskiego rządu.

Ghosna zatrzymano 19 listopada 2018 roku w Tokio w związku z szeregiem zarzutów, w tym niedozwolonego nadmiernego skupywania akcji. W kwietniu ubiegłego roku został on zwolniony z aresztu śledczego za kaucją i mimo ścisłego nadzoru zdołał w tajemniczy sposób opuścić Japonię. W styczniu 2019 roku zrezygnował ze stanowiska prezesa spółki Renault, od której domaga się teraz przed francuskim sądem pracy emerytury wynoszącej blisko 800 tys. euro rocznie oraz dodatkowych apanaży. (PAP)